Reklama

Nine Inch Nails: Depresja lidera

Trent Reznor, lider amerykańskiej industrialnej grupy Nine Inch Nails, przeżył kilka lat temu ciężkie załamanie nerwowe. Z depresji, w czasie której otarł się nawet o śmierć, wyciągnęła go dopiero informacja o zabójstwie przyjaciela.

Muzyk, po przeprowadzce do Nowego Orleanu, kupił dom pogrzebowy, który przerobił na prywatne studio nagraniowe. Tam dopadła go ciężka depresja, do której przyczyniły się także używki.

"Niewiele brakowało, bym zapił się lub zaćpał na śmierć. Straciłem gdzieś swoją duszę i czułem się jak śmieć" - przyznał Reznor.

"To był bez wątpienia jeden z moich najgorszych okresów w życiu. Okłamywałem siebie i wszystkich naokoło. Byłem też w kiepskiej kondycji fizycznej" - dodaje lider NIN.

Dopiero śmierć bliskiego przyjaciela dała Reznorowi siłę, by skończyć z niehigienicznym trybem życia i zwalczyć depresję.

Reklama

"Ktoś wykonał na nim egzekucję. Strzelił mu prosto w głowę. Stało się to w slumsach Nowego Orleanu".

"A ja byłem tak nawalony, że nawet nie mogłem pójść na pogrzeb. Wtedy postanowiłem, że zrobię to nie dla siebie, ale dla niego" - opowiada Reznor.

Muzyk przeszedł kurację odwykową i powrócił do równowagi psychicznej. Jak to wydarzenie odbiło się na muzyce Nine Inch Nails, możecie sprawdzić już w poniedziałek, 2 maja. Wtedy do sklepów trafi nowy album formacji, zatytułowany "With Teeth".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Nine Inch Nails | nie żyje | depresja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy