Reklama

Najbardziej brytyjski zespół świata

Dwupłytowe wydawnictwo "Amazing Journey: Historia zespołu The Who" to prawdziwy rarytas dla fanów brytyjskiego zespołu. Oprócz dwugodzinnego dokumentu otrzymujemy bowiem szereg unikatowych materiałów, wyjaśniających fenomen The Who.

Dlaczego dokumentu "Amazing Journey: Historia zespołu The Who" nie zrealizował Martin Scorsese? Bo dokonań brytyjskiego zespołu nie da się w żaden sposób porównać z twórczością bohaterów ostatnich filmów Scorsese - Boba Dylana ("No Direction Home") i The Rolling Stones ("W blasku świateł"). Gitarzysta U2 The Edge, który jako jeden z wielu gości specjalnych (Noel Gallagher z Oasis, Sting, Eddie Vedder) wypowiada się w filmie na temat swej fascynacji The Who - zauważa, że był to pierwszy prawdziwie brytyjski zespół rockowy.

Reklama

"Kiedy myślę o tamtym okresie... Rock'n'roll to amerykańska muzyka. Czerpali z niej i Beatles, i Rolling Stones. Wykorzystywali tradycyjne formy. Natomiast [utwór The Who] Happy Jack nie jest wcale amerykański, tylko angielski. Zastanawiam się, czy był jakiś inny zespół i dochodzę do wniosku, że oni byli pierwsi". O tym, jak bardzo zespół rozsadzał kanon rockowego grania, niech świadczy pionierskie wykorzystanie retoryki reklamy (płyta "The Who Sell Out"), z kolei "Tommy" to pierwszy album, który można określić mianem rock opery.

Pete Townshend, Roger Daltrey, Keith Moon i John Entwistle - jakże blado wypadają jednak te nazwiska przy Johnnie Lennonie, Micku Jaggerze, Paulu McCartneyu czy Keithie Richardsie! A przecież ani Beatlesi, ani Rolling Stonesi nie mieli w swoich szeregach tak wyśmienitego gitarzysty jak Pete Towshend, nie ma też co porównywać umiejętności Keitha Moona z talentem Ringo Starra czy Charliego Wattsa; z kolei sam Townshend basowe partie Johna Entwistle'a porównał w filmie do partytur Jana Sebastiana Bacha.

The Who nie ustępowali też swym słynniejszym kolegom w rock'n'rollowym trybie życia. Jedna z tras koncertowych zespołu zakończyła się dożywotnim zakazem wstępu do sieci hoteli Holiday Inn (po tym jak Keith Moon wjechał Rolls-Roysem do hotelowego basenu), dwóch członków zespołu zmarło zaś tragicznie w wyniku przedawkowania narkotyków (Moon w 1978 roku, Entwistle w... 2003 roku). No i czy można sobie wyobrazić bardziej dziwaczny zespół rockowy od tego, w którym autorem wszystkich tekstów jest gitarzysta a największą gwiazdą grupy - perkusista?

Na szczęście "Amazing Journey...", mimo że jest autoryzowaną biografią zespołu, nie jest jednostronną próbą jego rehabilitacji. Dwugodzinny dokument, składający się z archiwalnych materiałów uzupełnionych o nagrane specjalnie na potrzeby filmu wypowiedzi żyjących członków zespołu: Rogera Daltreya i Pete'a Townshenda, to rzeczywiście "zadziwiająca podróż" nie tylko przez muzyczne dokonania grupy, lecz również skomplikowane relacje wewnątrz zespołu.

Reżyser i ceniony montażysta Paul Crowder to zresztą były muzyk, który zasłynął realizacjami programu "Behind the Scenes" dla stacji VH1. Przy pracy nad "Amazing Journey..." wspierał go weteran muzycznego dokumentu - Murray Lerner - autor poprzedzającego sam "Woodstock" nominowanego do Oscara dokumentu o festiwalu w Newport - "Festival" (1967). Panowie profesjonalnie (mistrzowski montaż) i ze smakiem (pomysł, by seans filmu przypominał odsłuchiwanie płyty winylowej) opowiedzieli historię zespołu The Who.

Co się zaś nie zmieściło w głównym dokumencie - znajdziemy na dodatkowej płycie, gdzie obok krótkich, ale treściwych portretów każdego z członków zespołu otrzymamy niepublikowany nigdy pierwszy zarejestrowany koncert grupy z 1964 roku (jeszcze pod nazwą The High Numbers) oraz materiał z 2003 roku w reżyserii słynnego D.A.Pennebakera "Who's Back", rejestrujący sesję nagraniową piosenki "Real Good Looking Boy".

Przyglądając się wydawnictwu "Amazing Journey..." nie sposób nie odnieść wrażenia, że producenckie przygotowanie takiego materiału DVD nie różni się dzisiaj niczym od pracy, którą wykonuje kurator jakiejś wystawy. W istocie, sensownie skomponowany materiał DVD potrafi nie tylko "opowiedzieć jakąś historię", lecz także podsunąć widzowi "kontekst", umożliwiający lepsze zrozumienie "opowiadanej historii". I choć na "Amazing Journey..." otrzymujemy jedynie reportaż "Who Art Thou?" - śledzący związki The Who ze sztuką popartową - to po lekturze wszystkich materiałów zawartych na podwójnym DVD zrozumiemy na pewno na czym polega wyjątkowość brytyjskiej grupy (w tym m.in. dlaczego Pete Townshend niszczył na scenie gitary).

Szkoda tylko, że film Crowdera i Lernera nie ukazał się u nas na ekranach kinowych. Potęga zespołu oparta była w głównej mierze na sile wzmacniaczy Marshalla. Podejrzewam, że w kinie efekt byłby równie piorunujący, co podczas koncertów grupy.

Tomasz Bielenia

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: The Who | Wielka Brytania | rock | DVD | filmy | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy