Muzyka świata i perfekcyjny koncert

Mężczyźni w kiltach i szkockie dudy, niemieckie mocne granie, dziennikarski zespół grająco - śpiewający, w końcu symfoniczny tym razem Perfect na jednej scenie? Takie rzeczy tylko w Oświęcimiu i tylko podczas koncertu Muzyka Świata!

Grzegorz Markowski, fot. Konrad Kubuśka
Grzegorz Markowski, fot. Konrad KubuśkaINTERIA.PL

W piątkowy wieczór na stadionie MOSiR wystąpili Poparzeni Kawą Trzy, Jamaram, Red Hot Chilli Pippers oraz Perfect z orkiestrą Perfect Girl `n' Friends Wojciecha Zielińskiego. Absolutnej różnorodności dopełnił utrzymany w hiphopowym klimacie koncert pod hasłem Street Life w oświęcimskim skateparku.

Koncerty z cyklu Muzyka Świata to już festiwalowa tradycja. Podczas kolejnych edycji LFO w Oświęcimiu spotykają się artyści z różnych krajów i różnych kultur, wpisujący się w ideę multikulturowości festiwalu.

Wczorajszy koncert otwarli Poparzeni Kawą Trzy - nietypowy zespół złożony z aktywnych dziennikarzy polskich stacji radiowych i telewizyjnych. Ich jak zwykle zabawna muzyka przepędziła deszczowe chmury - wokalista i saksofonista Roman Osica podkreślił, że kawałki Poparzonych docierają do ludzi, którzy nawet przy złej pogodzie potrafią się przy nich bawić.

Puzonista Jacek Kret co prawda nie obiecał słonecznej pogody na kolejny koncertowy dzień, ale za to przypomniał dawne czasy świetności mieszczącej się w pobliżu Oświęcimia fabryki benzyny syntetycznej.

Członkowie zespołu podkreślili, że muzyka jest w stanie odpędzić złe duchy przeszłości - widok mieszkańców Oświęcimia bawiących się przy kawałkach niemieckiej grupy Jamaram był dla nich najlepszym symbolem pozytywnej przemiany miasta.

Pierwszą z międzynarodowych gwiazd był niemiecki zespół Jamaram. Muzycy zaserwowali zgromadzonym energetyczną mieszankę rockowych gatunków, uzyskując równie energetyczny odzew ze strony publiki. Choć pogoda była pochmurna, to reakcja tańczącej i śpiewającej wraz z nami publiczności dała nam naprawdę ciepłe odczucia - przyznali artyści. Był to ich pierwszy koncert w Polsce, ale, zachwyceni odzewem widowni zapewnili, że z pewnością nie ostatni.

Co ciekawe, wokalistą zespołu jest Tom Lugo - brat występującej podczas zeszłorocznej edycji LFO Sary Lugo. Artysta przyznał, że choć poza nim i Sarą reszta rodzeństwa nie jest zbyt muzykalna, to on sam pragnie kontynuować rodzinne muzyczne tradycje i wychować swoje dzieci na śpiewaków. Podczas LFO 2033 spodziewać się możecie koncertu zespołu Jamaram Junior z udziałem moich muzykujących dzieci - zapewnił ze śmiechem lider zespołu.

Kolejną wymykającą się klasyfikacjom grupą był zespół Red Hot Chilli Pipers, którego muzyki w żadnym wypadku pomylić nie można z Red Hot Chilli Peppers. Grający na dudach Szkoci przyznali, że dzięki deszczowej pogodzie w Polsce poczuli się jak w domu i że występ w ramach LFO2013 był jednym z najlepszych koncertowych doświadczeń w ich karierze dzięki interakcji z publicznością. Muzycy nie zdradzili, co kryje się pod ich szkockimi kiltami, ale zapewnili, że fanki z pierwszych rzędów często próbują zajrzeć pod spód zamiast słuchać ich koncertu.

Członkowie grupy przed występem odwiedzili obóz koncentracyjny Auschwitz - Birkenau. Było to ciężkie doświadczenie, nie chcielibyśmy tego powtórzyć - przyznali zgodnie. Wizyta ta utwierdziła nas w przekonaniu, iż Oświęcim powinien być miejscem kojarzonym z pamięcią, a nie śmiercią.

Gwiazdą wieczoru był Perfect i niepokonany Grzegorz Markowski w wydaniu symfonicznym. Grupie towarzyszyła złożona w przeważającej części z przedstawicielek płci pięknej orkiestra Perfekcyjne dziewczyny i przyjaciele pod batutą Wojciecha Zielińskiego (sam Markowski podkreślił, iż orkiestra nie tylko pięknie brzmi, ale także pięknie wygląda).

Wokalista Perfectu przyznał, że kiedy decydował się na zagranie w Oświęcimiu, towarzyszyły temu pewne wątpliwości. Jak usłyszałem nazwę "Oświęcim" - nieco zamknąłem się w sobie, pomyślałem, że propozycja koncertu tutaj to jakaś prowokacja.

Potem dotarło do mnie, że sam myślę w sposób stereotypowy, traktując Oświęcim jako miasto śmierci - a przecież należy nadać mu perspektywę życia, pamiętając historię, ale patrząc w przód, żyjąc normalnie i z radością. Bardzo dobrze, że ten festiwal tu jest - dodał Wojciech Zieliński - mam nadzieję, że będzie trwał wieki.

Muzycy tchnęli drugie, nowe, symfoniczne życie w stare przeboje Perfectu, czyniąc je - choć wydaje się to niemożliwe - jeszcze bardziej perfekcyjnymi. Te utwory w wersji symfonicznej żyją swoim życiem, opatrzone bardzo szlachetnymi dźwiękami skrzypiec, wiolonczel, sekcji dętej... Są czarowne, jak zupełnie inne piosenki. Symfoniczne granie to możliwość przyjrzenia się własnej twórczości z zupełnie innej strony, wydarzenie wewnętrzne. - przyznał Grzegorz Markowski.

Już po pierwszym zaśpiewanym utworze - słynnej Autobiografii - wokalista po raz kolejny udowodnił, że ma w swojej władzy serca i dusze publiczności. Stadion wypełniony był kilkoma pokoleniami fanów legendarnego już Perfectu - lider zespołu nie zawahał się kilkakrotnie oddać mikrofonu publice, która znakomicie znała na pamięć wszystkie teksty i każdą piosenkę śpiewała chórem wraz z zespołem. Koncert zakończyła tradycyjna już wymiana koszulki wokalisty z Darkiem Maciborkiem i brawurowe wykonanie na bis utworu Niepokonani.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas