Mick Brigden nie żyje. Menedżer Joe Satrianiego i The Rolling Stones zginął w dziwacznych okolicznościach
Świat rock'n'rolla opłakuje dziwaczną śmierć wieloletniego znawcy branży, Micka Brigdena. Menedżer, który kierował m.in. karierą The Rolling Stones, Boba Dylana i Petera Framptona zmarł w wieku 73 lat.
Jak informuje plotkarski serwis PageSix, Mick Brigden zmarł na początku tygodnia po wypadku, gdy próbował wykopać grób dla psa w swoim domu na wzgórzu na północ od Santa Rosa w Kalifornii. Miał 73 lata.
Otwór na grób zawalił się, Brigden weń wpadł. Według serwisu TMZ, zmarł natychmiast.
Menedżer muzyczny, wieloletni protegowany słynnego promotora rocka Billa Grahama, był najbardziej znany w ostatnich dziesięcioleciach ze współpracy z nominowanym do nagrody Grammy wirtuozem gitary Joe Satrianim. Pomagał także takim artystom jak Sammy Hagar, Eddie Money i Humble Pie.
"To były szalone i cudowne 33 lata rock'n'rolla" - napisał Satriani na Instagramie wraz ze zdjęciem Brigdena.
"Nigdy nie pracowałem tak ciężko, nie grałem tak ciężko, śmiałem się i płakałem tak bardzo, tworzyłem tyle muzyki i miałem tyle przygód na całym świecie, a wszystko to z Mickiem u mojego boku. Był najlepszym mentorem biznesu muzycznego. Uczciwy, twardy, opiekuńczy, pracowity, pełen szacunku, wytrwały, wnikliwy, był tym wszystkim".