Michael Jackson: To jakaś magia
Pisze się o nim wszystko - prawdy (rzadko), półprawdy (częściej) i nieprawdy (non stop). Jego sława może być liczona jedynie w wysokich cyfrach z sześcioma zerami. Z okazji pierwszej rocznicy śmierci przypominamy najważniejsze chwile z ostatniego dnia Michaela Jacksona.
Michael Jackson miał wrócić na scenę na 50 koncertów w O2 Arena w Londynie - trasa pod szyldem "This Is It" miała uciąć wszelkie spekulacje na temat stanu zdrowia wokalisty czy problemów finansowych. Intensywne przygotowania do wielkiego widowiska trwały od kilku miesięcy. Jackson, wraz z liczną ekipą, odbywał próby w Staples Center w Los Angeles.
"Ostatniego dnia widać było po nim, że wszystko w końcu poszło tak, jak trzeba. To była wspaniała chwila" - wspominał ostatnią próbę Dorian Holley, współpracownik Jacksona przy trasie "This Is It", w rozmowie z magazynem "Time".
Niektórzy zastanawiali się czy 50-letni wokalista sprosta trudom intensywnych koncertów. Przypominano pogłoski i nie do końca potwierdzone informacje o kłopotach zdrowotnych Jacksona, który w ostatnim czasie unikał mediów dając pole do licznych spekulacji. Tuż po jego śmierci obserwatorzy prób podkreślali, że król popu był w świetnej formie - mówiono choćby o tym, że tańczył przez trzy godziny bez przerwy. "Na scenie towarzyszyła mu grupa 20-letnich tancerzy, ale my nie mogliśmy oderwać wzroku właśnie od niego... Siedzieliśmy tylko z rozdziawionymi ustami z podziwu" - mówił Holley.
Próba zakończyła się po północy 25 czerwca 2009 roku. Rankiem Jackson nie wyszedł ze swojej sypialni. Kiedy wszedł tam opiekujący się wokalistą dr Conrad Murray, okazało się, że Michael leży w łóżku i nie oddycha. Lekarz wyczuwał jeszcze słaby puls, a ciało było ciepłe. Trwająca 5-10 minut próba przywrócenia oddychania nie powiodła się.
Michael Jackson nie żyje
Nagła śmierć Michaela Jacksona, który zmarł 25 czerwca w szpitalu w Los Angeles poruszyła środowisko muzyczne i filmowe na całym świecie. Przed szpitalem i domem Króla Popu gromadzą się rzesze fanów, by oddać hołd zmarłemu gwiazdorowi
Murray zorientował się, że potrzebuje pomocy, jednak okazało się, że w rezydencji w Holmby Hills w Los Angeles nie ma telefonu. Później lekarz przyznał, że nie zadzwonił na alarmowy numer 911, gdyż nie znał dokładnego adresu, a nikt z ochrony nie odebrał od niego telefonu. Dlatego zbiegł po pomoc po schodach na dół i wezwał ochroniarzy, którzy ściągnęli pogotowie - do tego czasu (godz. 12:21 lokalnego czasu - w Polsce była godz. 21:21) minęło ok. 30 minut. Ratownicy byli na miejscu po 5 minutach. "On nie oddycha" - słychać było w dramatycznym nagraniu wzywającym pogotowie.
Opiekujący się wokalistą dr Conrad Murray przyznał później, że podał mu propofol - silny lek znieczulający. Lekarz miał zaaplikować medykament na prośbę cierpiącego na bezsenność Jacksona. Propofol, zmieszany z innymi lekami, wywołał nagłe zatrzymanie krążenia, które spowodowało śmierć artysty. Niektóre źródła podały, że Jackson zmarł jeszcze przed przyjazdem sanitariuszy. W raporcie koronera mogliśmy przeczytać, że zgon stwierdzono o godz. 14:26 (23:26 czasu polskiego) już w szpitalu uniwersyteckim UCLA Medical Center, dokąd przewieziono Jacksona. Jermaine Jackson, brat Michaela, twierdził, że tam przez ponad godzinę próbowano przywrócić krążenie krwi i oddychanie.
O godz. 23:46 polskiego czasu (już 20 minut po śmierci) w serwisie TMZ.com pojawiła się pierwsza wiadomość o zgonie Jacksona. Już po północy potwierdziły ją serwis gazety "Los Angeles Times" i agencja AP. Telewizja CNN wówczas utrzymywała, że artysta znajduje się w śpiączce. Do mediów docierały jedynie szczątkowe informacje na temat prawdziwego stanu Jacksona.
Lekarz Jacksona przed sądem
8 lutego 2010 roku w sądzie w Los Angeles doktor Conrad Murray został oskarżony o nieumyślne zabójstwo Michaela Jacksona. Lekarz nie przyznał się do winy.
W sieci błyskawicznie zaczął się gigantyczny ruch (nawet do 20 proc. większy niż średnia), powodując zawieszenia się wielu serwisów, jak choćby Twittera czy Wikipedii. W ciągu godziny na biografię Jacksona w tej internetowej encyklopedii weszło prawie milion osób. Zapanowała globalna żałoba, porównywana do sytuacji po śmierci innych wielkich ikon popkultury, jak Elvisa Presleya, Johna Lennona i księżnej Diany. Dodajmy, że przez rok tylko w naszym serwisie muzycznym opublikowaliśmy ponad 300 wiadomości!
Michael Jackson opanował również listy bestsellerów, a tylko do końca 2009 roku (czyli raptem w sześć miesięcy) na całym świecie sprzedano ponad 30 milionów jego płyt. Do imponującej listy przebojów dołączył zmontowany w szybkim tempie film "This Is It" pokazujący przygotowania do występów w Londynie. Dokument trafił do kin, później na DVD, a na CD ukazała się ścieżka dźwiękowa.
Dzień po śmierci Jacksona przeprowadzono sekcję zwłok - jej wyniki zostały opublikowane 2 października. Z autopsji dowiedzieliśmy się, że wokalista był "w stosunkowo dobrym stanie zdrowia, jak na swój wiek i nie wykryto żadnych narkotyków w jego układzie". Zwracały na siebie uwagę szczegółowe opisy blizn na ciele (m.in. nad uszami, ramieniu, szyi, dłoniach, nadgarstku i ręce).
Policja z Los Angeles zapowiedziała wszczęcie śledztwa w sprawie śmierci wokalisty. Na początku lutego 2010 roku prokuratura postawiła zarzuty Murrayowi nieumyślnego spowodowania śmierci Jacksona. Lekarz opuścił areszt po wpłaceniu 75 tysięcy dolarów kaucji. Część fanów jest przekonana o winie Murraya (stąd akcje pod hasłem "Sprawiedliwość dla Jacksona" czy domagające się odebrania lekarzowi licencji umożliwiającej mu praktykowanie zawodu). W mediach pojawiały się informacje, że reanimacja przeprowadzona przez Murraya odbyła się niezgodnie ze sztuką lekarską (na łóżku, a nie na czymś twardym, np. na podłodze; ucisk klatki piersiowej jedną ręką).
Publiczne pożegnanie Michaela Jacksona - 7 lipca 2009
W hali Staples Center w Los Angeles członkowie rodziny Michaela Jacksona, jego przyjaciele oraz fani spotkali się, by publicznie pożegnać "króla popu". W honorowym miejscu przed sceną wystawiono trumnę z ciałem Michaela.
7 lipca w Staples Center (tam, gdzie odbywały się próby przed występami w Londynie) zorganizowano uroczystą ceremonię pożegnania Michaela Jacksona. Dla 17,5 tysiąca osób zgromadzonych w hali (darmowe wejściówki rozlosowano wśród ponad 1,2 miliona chętnych, którzy zgłosili się w ciągu doby) i miliarda widzów przed telewizorami, na scenie wystąpili m.in. Mariah Carey, Stevie Wonder, Lionel Richie, Jennifer Hudson, Usher, Jermaine Jackson i Shaheen Jafargholi, 12-latek - finalista brytyjskiego "Mam talent", który był zaproszony przez samego Jacksona na koncerty "This Is It".
Pod koniec na scenie pojawiły się także dzieci zmarłego wokalisty, a 11-letnia Paris Katherine łamiącym się głosem zdołała powiedzieć, że Michael był "najlepszym tatusiem, jakiego tylko można było sobie wyobrazić".
Dopiero dwa miesiące później, 4 września, na cmentarzu Forest Lawn w Glendale na przedmieściach Los Angeles, Jackson został ostatecznie pochowany. Tym razem ceremonia była prywatna z udziałem rodziny i najbliższych przyjaciół.
Zgodnie z testamentem, opiekę nad trójką dzieci wokalisty (13-letnim Princem, 12-letnią Paris i 8-letnim Blanketem) przejęła jego matka - Katherine Jackson (w przypadku takiej niemożności, jej rolę ma przejąć przyjaciółka Michaela, wokalistka Diana Ross). W ostatniej woli znalazły się także zapisy związane z majątkiem - wartość funduszu powierniczego wynosi obecnie ok. 300 milionów dolarów, z czego 40 procent przypadnie dzieciom, jednak do całości dostęp uzyskają po ukończeniu 40. roku życia. Drugie 40 proc. Michael zapisał swojej ukochanej matce. Reszta rodziny, w tym ojciec Joe, liczni bracia i siostry, ani była żona Debbie Rowe (matka Prince'a i Paris) nie dostanie ani centa - pozostałe fundusze mają zostać bowiem przekazane na cele charytatywne.
Śmierć Jacksona poruszyła nie tylko miliony fanów, ale także jego licznych kolegów po fachu. Wielu wykonawców nagrało swój muzyczny hołd, jak choćby piosenka "Better On The Other Side" w wykonaniu m.in. raperów The Game'a, Diddy'ego, Chrisa Browna, Ushera i grupy Boyz II Men. Inne gwiazdy włączały przeboje Jacksona do repertuaru swoich koncertów. Wielkim hołdem dla Króla Popu była także ceremonia rozdania nagród Grammy.
"Każdy news o Jacksonie był i jest obficie komentowany. Każda wzmianka o Nim wywołuje zainteresowanie publiczności, nawet anty fanów, co tylko świadczy jak wielkim artystą był Jackson! Pisze się o Nim wszystko - prawdy (rzadko), półprawdy (częściej), nieprawdy (non stop) i chociaż tych ostatnich wciąż przybywa - to liczba fanów jest po prostu gigantyczna i może być liczona jedynie w wysokich cyfrach z sześcioma zerami... taka prawda!" - napisał na naszych stronach użytkownik o nicku "ktoś".
"Żył wśród nas ktoś, kto się nie powtórzy - człowiek, którego pasją była muzyka, scena i dobro. On miał w sobie "TO COŚ" co przyciąga miliony!! Miliony na świecie go kochają i ubóstwiają. On ma nie tylko fanów - ON ma niemal wyznawców. Dla niektórych jest wręcz Bogiem! Jest tak cudowny że ludzie wariują na jego punkcie - to jakaś magia!" - dodał.