Life Festival Oświęcim 2015. Kayah: Wojna - co za głupota! (relacja z soboty)

Koncert pod hasłem "Artyści przeciwko wojnie" zakończył szóstą edycję Life Festival Oświęcim. Na miano wydarzenia zasłużył występ Kayah & Transoriental Orchestra.

Kayah podczas Life Festival Oświęcim 2015
Kayah podczas Life Festival Oświęcim 2015Fot. Krzysztof ZającINTERIA.PL (do zdjęć)

Pierwotnie głównym punktem programu Life Festival Oświęcim miał być pierwszy od 16 lat wspólny występ duetu Kayah & Goran Bregović oraz zaproszonych przez niego gości z całego świata. Ostatecznie bałkański muzyk do Oświęcimia nie przyjechał - organizatorzy postanowili podjąć trudną decyzję o zakończeniu współpracy w związku z jego proputinowskimi wypowiedziami i występem na zajętym przez Rosję ukraińskim Krymie.

Kayah & Transoriental Orchestra kończyli występy na mniejszej scenie B, ale artystyczna skala tego wydarzenia znacznie ją przerastała. Koncert oparty był na wydanej w listopadzie 2013 r. płycie "Kayah & Transoriental Orchestra", na której wokalistka zawarła pieśni żydowskie z różnych regionów Europy i Bliskiego Wschodu. Taki dobór repertuaru idealnie wpasował się w ideę koncertu "Artyści przeciwko wojnie", podkreślając pokojowe przesłanie festiwalu organizowanego przecież nieopodal hitlerowskiego obozu zagłady w Auschwitz. Wyraźnie widać było, że wyjątkowy charakter miał ten występ przede wszystkim dla samej Kayah. Mając świadomość ograniczonego czasu (jej występ rozpoczął się już z opóźnieniem) nie ograniczała się do zdawkowych zapowiedzi poszczególnych piosenek, lecz snuła miniopowieści, przypominając o "symbolicznym wymiarze" koncertu z pieśniami żydowskimi blisko miejsca, w którym zginęło tylu Żydów.

"Osobiście nie żałuję, artystycznie - strasznie" - tak Kayah skomentowała nieobecność Gorana Bregovicia w Oświęcimiu. W "podróży uchem po mapie" trafiła jednak na Bałkany, sięgając po "Sto lat młodej parze" i "Jeśli Bóg istnieje" z repertuaru Kayah & Bregović. Ku rozczarowaniu niektórych pominęła jednak największy przebój z tej płyty, czyli "Prawy do lewego", który jednak nie pasował do tak poruszających pieśni, jak choćby "Kondja Mia, Kondja Mia", "El Eliyahu", "Ajde Jano", "Jidisze Mame" czy "Warszawo ma".

Zobacz fragment występu Kayah:

"Wojna - co za straszna głupota!" - podkreślała Kayah, która w składzie swojej Transoriental Orchestra ma muzyków z m.in. Iranu i Ukrainy, a więc krajów doświadczonych wojnami w nie tak przecież odległej przeszłości.

Szyki publiczności w Oświęcimiu nieco pokrzyżowała pogoda, bo co jakiś czas nad stadionem MOSiR przechodził deszcz, w dodatku panowało zimno i przenikliwa wilgoć. Ale pod scenami robiło się gorąco, o co dbali występujący wykonawcy.

Choć zasług i osiągnięć Chrisowi de Burghowi (ponad 45 mln sprzedanych płyt) i grupie UB40 (ponad 70 mln) nie można odmówić, nie są to nazwy, które budziłyby podobne emocje co gwiazdy Life Festival Oświęcim z poprzednich lat, jak Sting, Peter Gabriel, Eric Clapton czy legenda grunge - Soundgarden, która wtedy po raz pierwszy gościła w Polsce. Szczególnie na początku frekwencję przerzedził deszcz, który sprawił, że występ Ukraińców Tarasa Czubaja i znanej już dobrze uczestnikom LFO grupy Kozak System pod główną sceną A obejrzało jakieś kilkaset osób.

Wydana w kwietniu tego roku druga płyta Kozak System "Kochaj i żyj" została nagrana z udziałem licznych gości z polskiej sceny: od Maryli Rodowicz, przed Red Lips, po Enej i Darka Malejonka. W Oświęcimiu w utworze "Uciekasz" zespół wsparł Piotr Świderski z grupy Rootzmans. Na tym wydawnictwie do ognistego kozackiego rocka wplótł więcej elementów reggae, ska czy nawet popu (znany choćby z ostatniego festiwalu w Opolu przebój "Kochaj i żyj").

Jako "wyjątkowe przeżycie" swój występ opisywali też członkowie zespołu LemON. Mimo problemów technicznych zabrali sporą już publiczność w swoją emocjonalną podróż, począwszy od ballady "Pizno", przez "Stary film", "Będę z tobą", "Litaj ptaszko", kończąc na przebojach "Ake", "Jutro", "Spójrz", "Nice", "Napraw" i "Scarlett".

Zobacz fragment występu grupy LemON:

LemON: Wyjątkowe miejsce i wyjątkowy festiwal:

Za sprawą Chrisa de Burgha przenieśliśmy się na całego w lata 80., bo prezentowane przez niego piosenki (momentami z naleciałościami z celtyckiego folku) idealnie oddają stylistykę tamtej dekady: melodyjne, dobrze zaśpiewane partie (również w chórkach), ciepłe brzmienia pompujących klawiszy, od czasu do czasu podparte mocniejszą gitarową solówką. Za podsumowanie wystarczyłyby zresztą dwa przykłady: jedna z ballad wszech czasów "Lady in Red" i cover przeboju Toto "Africa" (który Chris umieścił na swojej płycie "Footsteps"). Podczas "Lady in Red" de Burgh zastosował swój znany numer schodząc ze sceny, by przespacerować się wśród publiczności. W pewnym momencie w ramiona 66-letniego gwiazdora rzuciła się jedna z festiwalowiczek, ale przyzwyczajony do takich sytuacji wokalista ani na moment nie przerwał śpiewania.

Zobacz fragment występu Chrisa de Burgha:

Poza najbardziej znanymi przebojami (oprócz "Lady in Red" także m.in. "Don't Pay the Ferryman", "High on Emotion" i zagrane na bis "The Snows of New York" i "Go Where Your Heart Believes") Chris de Burgh zaprezentował sporą dawkę ze swojego ostatniego albumu "The Hands of Man" z jesieni 2014 r. ("Big City Sunday", "Candlestick", "The Keeper of the Keys" i utwór tytułowy).

"To wielka przyjemność występować tutaj" - mówił wzruszony ciepłym przyjęciem Chris de Burgh. Nawiązał też do idei festiwalu, mówiąc o pokoju i miłości w sercach widzów.

Festiwal na głównej scenie dobrze po północy zakończyła reggae'owa grupa UB40 feat. Ali Campbell, Astro and Mickey Virtue. Ta dość przydługa nazwa to efekt sporów prawnych związanych z tym, że trzech współzałożycieli nie ma praw do oryginalnej nazwy UB40. Ali Campbell (wokal, gitara) opuścił zespół w 2008 r., w jego ślady szybko poszedł grający na klawiszach Mickey Virtue. Obsługujący klawisze i trąbkę Astro w UB40 działał do listopada 2013 r. Ta trójka jest współodpowiedzialna za wielkie sukcesy odnoszone przez brytyjską formację - wynik ponad 70 mln sprzedanych płyt mówi sam za siebie. Grupa ma w dorobku tak znane przeboje, jak choćby "Kingstown Town", "Red Red Wine", "I'll Be Your Baby Tonight" (z Robertem Palmerem), "I Got You Babe" (z Chrissie Hynde z The Pretenders) i "Can't Help Falling In Love" - i większości z nich nie zabrakło oczywiście w Oświęcimiu, bo to głównie na nie czekała przecież kilkutysięczna publiczność.

Michał Boroń, Oświęcim

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas