Reklama

Lemmy Kilmister nie żyje. Lider Motorhead miał 70 lat

W poniedziałek (28 grudnia), raptem cztery dni po swoich 70. urodzinach zmarł niezniszczalny Lemmy, lider grupy Motorhead.

W poniedziałek (28 grudnia), raptem cztery dni po swoich 70. urodzinach zmarł niezniszczalny Lemmy, lider grupy Motorhead.
Lemmy Kilmister (1945-2015) /fot. Marcin Bąkiewicz/mfk.com.pl

"Jestem już chory od pytań typu: 'Czy ty umrzesz?'. To już naprawdę stare, takie gadanie. Czuję się dobrze i zamierzam dać z siebie wszystko. Miewam lepsze i gorsze dni, ale ostatnio miewam się dobrze. Ostatnia trasa po Stanach była bardzo dobra" - mówił niedawno Lemmy w rozmowie z "Classic Rock".

Informacje o śmierci brytyjskiego muzyka potwierdził jego menedżer. Przedstawiciel lidera Motorhead ujawnił, że 70-letni Lemmy (okrągłe urodziny świętował w Wigilię) w ostatnim czasie walczył z agresywnym nowotworem.

Reklama

"Dowiedział się o chorobie 26 grudnia. Był wtedy w domu z rodziną. Nie potrafimy rozpocząć wyrażać naszego szoku i smutku, nie ma na to słów. Przekażemy więcej informacji w kolejnych dniach, ale teraz prosimy... grajcie Motorhead głośno. Wypijcie drinka lub kilka. Dzielcie się historiami. Celebrujcie życie tak jak robił to ten kochany, cudowny człowiek. ON BY WŁAŚNIE TEGO CHCIAŁ" - czytamy we wpisie na oficjalnym profilu grupy na Facebooku.

"Urodzony by przegrać, żyje, by wygrać [Born to lose, live to win]" - tak kończy się smutny komunikat.


Muzyk w ostatnim czasie miał poważne kłopoty zdrowotne - w 2013 r. przeszedł operację serca (wszczepiono mu specjalne urządzenie regulujące tempo bicia serca), Kilmister zmagał się też z poważną cukrzycą. Na skutek błagalnych sugestii lekarzy wówczas odstawił też swojego ukochanego Jacka Daniel'sa (przerzucił się na... wino). Problemy ze zdrowiem sprawiły, że zespół musiał odwoływać część koncertów.

Oficjalna studyjna dyskografia Motorhead obejmuje 22 albumy - ostatni z nich to "Bad Magic" z sierpnia 2015, który w rodzimej Wielkiej Brytanii dotarł do 10. miejsca na liście bestsellerów. To największy sukces w ojczyźnie od czasów płyty "Iron Fist" z 1982 r. W ramach promocji tego wydawnictwa w lipcu brytyjskie trio wystąpiło w Hali Torwar w Warszawie.

Urodzony w Straffordshire Lemmy (naprawdę nazywał się Ian Fraser Kilmister) przygodę z muzyką zaczął jako techniczny Jimi Hendrix Experience. Pierwszym poważnym zespołem muzyka była grająca psychodelicznego rocka grupa Hawkwind, do której dołączył jako wokalista i basista w 1972 roku.

Z tej formacji wyleciał w 1975 r. za... narkotyki, które w Hawkwind były na porządku dziennym. Wyrzucono go, gdy został zatrzymany z narkotykami na granicy amerykańsko-kanadyjskiej podczas trasy. Kilkudniowy areszt sprawił, że zespół musiał odwołać kilka koncertów, dlatego muzycy postanowili się pozbyć krnąbrnego kolegi.

Szybko powołał do życia grupę Motorhead, która stała się ikoną głośnego rocka. Lemmy zainspirował rzesze muzyków na całym świecie. Jako swojego idola wymieniali go członkowie takich grup, jak m.in. Metallica, Guns N'Roses czy Foo Fighters.

"Każdy musiałby zapalić papierosa. Chciałbym także, aby zagrali dla mnie coś z repertuaru The Beatles, choć może to byłoby zbyt wiele. Chcę, by Motorhead zagrał beze mnie na wokalu, ale nie wiem, czy to by wypaliło, więc ustalę listę płyt, które mają zostać odegrane w kolejności chronologicznej i tak głośno, aby wszyscy ogłuchli. Nikt nie będzie mógł wyjść, dopóki nie wysłucha każdego kawałka" - tak jeszcze w 2002 roku Lemmy planował swój pogrzeb.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lemmy | Motorhead
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy