Reklama

Koniec Bad Company. Zdradził szczegóły ostatecznej decyzji

Wygląda na to, że kolejna legendarna grupa zakończyła działalność. Tym razem muzyk Bad Company poinformował, że jego zdaniem "dni zespołu dobiegły końca". Perkusista uważa, że z powodu złego stanu zdrowia Paula Rodgersa należy liczyć się z końcem brytyjskiej legendy rocka.

Wygląda na to, że kolejna legendarna grupa zakończyła działalność. Tym razem muzyk Bad Company poinformował, że jego zdaniem "dni zespołu dobiegły końca". Perkusista uważa, że z powodu złego stanu zdrowia Paula Rodgersa należy liczyć się z końcem brytyjskiej legendy rocka.
Simon Kirke i Paul Rodgers podczas koncertu Bad Company w 2019 roku / Rick Kern/WireImage /Getty Images

Grupa Bad Company powstała w 1973 roku po odejściu Paula Rodgersa z Free. Zespół pierwotnie składał się z muzyków m.in. Mott the Hoople czy King Crimson i stał się jednym z najpopularniejszych brytyjskich grup lat 70. W latach 1974-1996 wydali łącznie 12 albumów studyjnych, z których cztery - "Bad Company" (1974), "Straight Shooter" (1975), "Run With the Pack" (1976) i "Desolation Angels" (1979) pokryły się minimum platyną. Do największych przebojów BC należą m.in. "Feel Like Makin' Love" i "Rock 'n' Roll Fantasy".

Reklama

Choć Paul Rodgers parę miesięcy temu wydał solowy album "Midnight Rose", to nie wygląda na to, by chciał powrócić do macierzystego zespołu. Simon Kirke - perkusista i drugi po Rodgersie członek Bad Company z najdłuższym stażem - w rozmowie z Bobem Lefsetzem poinformował, że nie należy się nastawiać na kolejne projekty i występy grupy. 

"Szczerze mówiąc, wątpię w to" - mówi o przyszłości Bad Company. Argumentuje, że wiele zależało od Paula Rodgera, który w ostatnim czasie przeszedł wiele komplikacji zdrowotnych, m.in. udary. 

"Wyjawił to publicznie kilka tygodni temu w CBS. Polecieli z nim do Nowego Jorku, a on ujawnił, że miał poważne problemy zdrowotne w ciągu ostatnich kilku lat, kilka udarów, kilka mini udarów i problemy z sercem. Szczerze mówiąc, myślę, że dni Bad Company dobiegły końca" - mówi muzyk.

To koniec Bad Company

Simon Kirke ubolewa, że pozostali muzycy Bad Company tak bardzo podupadli na zdrowiu przypominając, że Mick Ralphs po przejściu udaru mózgu w 2016 roku nigdy nie doszedł do dawnej sprawności. "Sparaliżował jego lewą stronę, jak większość udarów, więc jest naprawdę niesprawny. Jest w domu opieki w Anglii" - ujawnił. "Jego stan zdrowia nie jest najlepszy i z pewnością jego dni gry dobiegły końca. Więc wiesz, mieliśmy dobrą passę i myślę, że wkrótce położymy kres Bad Company" - dodaje.

Komentarz perkusisty jest jednak zgoła odmienny od obrazu przyszłości, który rysował sam Paul Rodgers. Wokalista stwierdził w październiku, że "zespół ma nadal w sobie sporo życia".

Jeśli Simon Kirke się nie myli, oznacza to, że ostatni koncert grupy odbył się 18 października 2019 r. w Las Vegas, gdy zagrali u boku Lynyrd Skynyrd.

Przeszedł poważny zabieg, którego mógł nie przeżyć. Paul Rodgers uczył się mówić

We wspomnianym wywiadzie dla CBS Paul Rodgers wyznał, że na przestrzeni ostatnich 7 lat, gdy zniknął ze sceny, przeszedł 11 "drobnych udarów", a także dwa poważne - w 2016 i 2019 roku. Ten ostatni bardzo mocno osłabił już dość pokiereszowane zdrowie artysty.

"Szczerze mówiąc, nie mogłem zrobić nic" - opowiadał. "Nie mogłem mówić. To było bardzo dziwne. Wiesz, przygotowywałem jakieś zdanie w głowie i mówiłem je, ale to nie było to, co chciałem i myślałem: 'Co ja do cholery właśnie powiedziałem?’" - tłumaczył 73-letni Rodgers.

Okazało się, że jedną z tętnic piosenkarza zatykała blaszka miażdżycowa, więc musiał poddać się endarterektomii. Taki zabieg w jego wieku, a także z racji, że jest wokalistą, był niezwykle ryzykowny.

"Przecięli moją szyję i [lekarz] powiedział, że był bardzo ostrożny, ponieważ wiedział, że jestem piosenkarzem i że kiedy przecina się szyję, jest się bardzo blisko strun głosowych" - wyjaśnił Paul Rodgers. Specjaliści ostrzegli muzyka: "Powiedzieli mi bardzo wyraźnie: 'Możesz tego nie przeżyć’".

Przez cały czas mógł liczyć na wsparcie ukochanej żony. Cynthia Kereluk Rodgers truchlała o zdrowie swojego męża, a zabieg nazwała "przerażającym". Modliła się, by wszystko poszło zgodnie z planem. "Chciałam tylko móc znowu z nim chodzić i rozmawiać. To wszystko, o co prosiłam" - dodaje.

Rekonwalescencja trwała pół roku. Po tym Paul Rodgers zdecydował, że znów sięgnie po gitarę. Z biegiem czasu powrócił także do śpiewania. "Każda [kolejna] rzecz była krokiem naprzód" - wspomina Rodgers. "Każda rzecz, którą robiłem była osiągnięciem. 'Och, mogę to zrobić. Mogę śpiewać" - opowiada o trudnym czasie.

Gdy udało mu się przezwyciężyć zdrowotne problemy, to od razu powrócił do studia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bad Company | Paul Rodgers
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy