Reklama

King Diamond: A jednak się udało!

Na panewce spaliły próby odwołania krakowskiego koncertu Kinga Diamonda. Kontrowersyjny duński wokalista wystąpił w "Klubie 38", a jego znakomity, pełen niespodzianek show oklaskiwało niemal 1500 fanów. Do żadnych ekscesów nie doszło.

"Przecież to tylko teatr!" - Andy LaRocque, gitarzysta Kinga Diamonda, nie mógł się nadziwić, że ktoś chciał odwołać występ grupy, zarzucając jej propagowanie satanizmu i deprawowanie młodzieży.

"Nasza muzyka i teksty Kinga funkcjonują na takiej samej zasadzie co horrory, a jednak nikt nie żąda ich wycofania z księgarń. Ludzi fascynuje zło i elementy grozy funkcjonują w sztuce od niepamiętnych czasów. Równie dobrze można zakazywać drukowania dzieł Szekspira" - powiedział nam Andy kilka minut przed wyjściem na scenę.

Poprzedzony występami grup Konkhra i Einherjer koncert duńskiego mistrza horror metalu został przyjęty entuzjastycznie. Publiczność szalała, powiewały flagi z logiem Kinga Diamonda, a ochrona nie nadążała z podawaniem rozpalonym fanom kubków z zimną wodą. Usłyszeliśmy zarówno kompozycje z "House Of God", najnowszej płyty Kinga Diamonda, jak i klasyki z pierwszych albumów wokalisty. Król dwa razy bisował - za drugim razem zrzucił strój przedsiębiorcy pogrzebowego i przebrany za Świętego Mikołaja wykonał "No Presents For Christmas". Wspaniały finał bardzo dobrego koncertu.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: King Diamond | kinga | Andy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy