Reklama

Jon Bon Jovi nie potrafi śpiewać? W sieci aż huczy

Jon Bon Jovi nigdy nie był wybitnym technicznie wokalistą. Mimo tego, nie miał problemu ze śpiewaniem i poruszaniem serc milionów słuchaczy. Po pierwszych od dwóch lat koncertach zespołu Bon Jovi, fani nie zostawiają na nim suchej nitki.

Jon Bon Jovi nigdy nie był wybitnym technicznie wokalistą. Mimo tego, nie miał problemu ze śpiewaniem i poruszaniem serc milionów słuchaczy. Po pierwszych od dwóch lat koncertach zespołu Bon Jovi, fani nie zostawiają na nim suchej nitki.
Jon Bon Jovi podczas trasy w 2022 roku /Bruce Glikas/Getty Images /Getty Images

Zespół Bon Jovi (posłuchaj!) wyruszył w końcu na długo oczekiwaną trasę promującą album "2020". Początkowo miała ona odbywać się już dwa lata temu, ale z powodu pandemii była odraczana, aż do teraz.

Z wielkiej chmury mały deszcz? To chyba najłaskawsze określenie tego, co czekało na fanów, którzy przyszli na pierwsze koncerty Jona Bon Joviego i spółki. Recenzenci, a także nawet najwięksi miłośnicy wokalisty nie zostawiają na nim suchej nitki. Wielu sądzi, że muzyk powinien przejść na emeryturę, bo... nie potrafi już śpiewać!

Reklama

Jon Bon Jovi zapomniał jak się śpiewa?

"Szokująco słaby występ" - pisze Ross Raihala z "Pioneer Press". Zdaniem dziennikarza, Jovi "zmagał się z trudnościami" przez cały dwugodzinny występ. Wszyscy zarzucają mu przede wszystkim nieczyste śpiewanie, nietrafianie w rytm, a także tonację. "Szczerze mówiąc, sprawiał wrażenie, jakby zapomniał, jak się śpiewa" - pisze dziennikarz.

"Podczas wykonywania singla z 2004 roku 'The Radio Saved My Life Tonight', czuło się, jakby szukał właściwej nuty i znajdował ją tylko w 60-70% przypadków. Podczas każdego refrenu megahitu 'You Give Love A Bad Name' (posłuchaj!) wydawało się, że niechcący śpiewa trochę za rytmem, a na dodatek w jego wokalu nie było zbyt wiele siły - w niewytłumaczalny sposób sprawiał wrażenie, jakby miejscami brakowało mu tchu. W innym wielkim hymnie - 'It's My Life' - znów wyraźnie wpadał i wypadał z tonacji (posłuchaj!). A były to tylko trzy z pierwszych pięciu utworów" - w podobnym tonie podsumował dziennikarz "The Charlotte Observer".

"Brzmi cienko, nie trafia w nuty. (...) Ma sześciu muzyków i ich znaczące zdolności wokalne utrzymują go na powierzchni" - stwierdził natomiast Kevin Coffey z "Omaha World-Herald". 

Na nagraniach zamieszczonych w sieci możemy usłyszeć Jona Bon Joviego, który rzeczywiście ma ogromny problem, by zaśpiewać czysto. Poza tym, podczas wykonywania rockowych hymnów jak "It's My Life" stoi przy mikrofonie w niemal całkowitym bezruchu, a dośpiewujący mu muzycy często ratują go z wokalnej opresji.

"Phil Collins brzmi przy Jonie jak totalny killer"; "Muszą zatrudnić wokalistę"; "To najgorsza rzecz, jaką widziałem. Co za żenada!"; "On na pewno ma problemy ze słuchem, w ogóle nie słyszy zespołu"; "I ktoś zapłacił, by to oglądać!"  - piszą internauci pod fragmentami nagrań z koncertu w Milwaukee.

Jedna z fanek, która oglądała koncert na żywo, napisała, że nigdy nie sądziła, że wyjdzie z koncertu w trakcie. Przy występie Bon Joviego zrobiła wyjątek. "Nigdy w życiu nie wyszłam z koncertu. Aż do dzisiejszego wieczoru. Dobry Boże, to bolało. Jon już tego nie ma - wokale bolą" - wyznaje na Twitterze.

"Kocham Jona Bon Joviego, ale jego wokal jest fatalny. Patrząc na to, ile zapłaciliśmy za bilety, to ogromne rozczarowanie" - pisze uczestnik jednego z koncertów. 

Jon Bon Jovi w ubiegłym roku przeszedł COVID-19, a wielu dopatruje się w jego występach powikłań po chorobie, która bardzo wyniszczyła organizm. Inni sądzą, że problemy z głosem zaczęły się u niego w momencie odejścia Richiego Sambory w 2013 roku - to on miał w rzeczywistości "zagłuszać" pogarszający się głos Jona ze sceny, śpiewając niemal każdy fragment w tym samym czasie, co Jon.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jon Bon Jovi | Bon Jovi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama