Reklama

Jak Paul McCartney stworzył piosenkę do Bonda? Mijał się z prawdą

Paul McCartney napisał tytułową piosenkę do filmu "Żyj i pozwól umrzeć" z 1973 roku, ale nie on miał być jej wykonawcą. Taką wersję rozpowszechniał przez lata przyjaciel muzyka. Jak się okazuje, nie jest to prawda. Zaskakujące fakty na temat kulisów powstania słynnego bondowskiego hitu ujawnia nowa biografia byłego Beatlesa, której pierwszy tom niedawno trafił do księgarń.

Paul McCartney napisał tytułową piosenkę do filmu "Żyj i pozwól umrzeć" z 1973 roku, ale nie on miał być jej wykonawcą. Taką wersję rozpowszechniał przez lata przyjaciel muzyka. Jak się okazuje, nie jest to prawda. Zaskakujące fakty na temat kulisów powstania słynnego bondowskiego hitu ujawnia nowa biografia byłego Beatlesa, której pierwszy tom niedawno trafił do księgarń.
Paul McCartney nie do końca mówił prawdę w przypadku hitu z Bonda /Ricky Vigil M / Contributor /Getty Images

W pierwszym z zapowiadanych trzech tomów biografii "The McCartney Legacy" ("Dziedzictwo McCartneya") dziennikarz Allan Kozinn i dokumentalista Adrian Sinclair opowiadają o pierwszych latach kariery tego muzyka po rozpadzie zespołu The Beatles. Sam McCartney nie chciał rozmawiać z autorami książki, ale nie miał nic przeciwko temu, by na jego temat wypowiadali się jego bliscy oraz dawni i obecni współpracownicy. 

W efekcie w książce znalazły się dziesiątki świeżych wywiadów, mnóstwo materiałów archiwalnych, a także nigdy dotąd nie upubliczniane dokumenty. Jednym ze zdarzeń, na które Kozinn i Sinclair rzucają nowe światło, jest powstanie tytułowej piosenki do filmu "Żyj i pozwól umrzeć" z 1973 roku, w którym w postać Jamesa Bonda wcielił się Roger Moore.

Reklama

Co za forma! 80-letni McCartney stoi na głowie

Stworzył najlepszą piosenkę do Bonda. Nie on miał ją śpiewać?

"Live and Let Die" dziś jest uznawana za jedną z najlepszych piosenek tytułowych sagi o Bondzie i trudno sobie wyobrazić, że mogłaby brzmieć inaczej. Jednak przed laty pojawiły się informacje, że producenci filmu chcieli, by zaśpiewał ją kto inny. Ujawnił to producent muzyczny Beatlesów, George Martin, a potem potwierdził sam McCartney. 

Według ich wersji jeden z producentów filmu "Żyj i pozwól umrzeć", Harry Saltzman myślał, że piosenka nagrana przez McCartney'a z zespołem Wings to tylko demo i chciał, żeby zaśpiewała ją Thelma Houston. Podobno argumentował, że żaden mężczyzna nigdy wcześniej nie śpiewał piosenki z Bonda.

Teraz Allan Kozinn i Adrian Sinclair tę wersję podważyli. Autorzy nowej biografii byłego Beatlesa znaleźli w archiwach amerykańskiego uniwersytetu dokumenty, z których wynika, że producenci Bonda od początku chcieli, żeby to McCartney śpiewał piosenkę w czołówce filmu. Już wtedy planowano też nagranie utworu w innym wykonaniu do wykorzystania w scenie z dyskoteki. "Historia o tym, że producenci 'Żyj i pozwól umrzeć' chcieli zastąpić McCartneya piosenkarką jest dobrze znana w świecie muzyki. Martin opowiadał ją wiele razy, a Paul wiele razy ją potwierdzał. W rzeczywistości, czego dowodzi wewnętrzna korespondencja pomiędzy prawnikami, w kontrakcie od początku było zapisane, że powstaną dwie wersje piosenki" - powiedział Allan Kozinn w rozmowie z “Guardianem".

Autorem jednego z przytoczonych w książce dokumentów jest Ron Kass, były szef wytwórni Beatlesów Apple Records zatrudniony przez Eon Productions. Treść wiadomości, którą napisał do Saltzmana, brzmi: "Paul McCartney zgodził się napisać tytułową piosenkę zatytułowaną 'Live and Let Die'. On i jego zespół Wings wykonają ten utwór w czołówce filmu". "

Możemy więc z pewnością powiedzieć, że nie zamierzali zastępować Paula. Jedna z wersji piosenki miała być wykonana przez Wings i wybrzmieć w czołówce oraz podczas napisów końcowych. Miała też być wersja live wykonywana podczas sceny klubowej przez BJ Arnau, wokalistkę soulową. Kiedy zobaczyliśmy te dokumenty, nie mogliśmy oprzeć się wrażeniu, że to zwykłe nieporozumienie. Martin nie znał szczegółów kontraktu, ale Paul z pewnością tak. Ale kiedy pojawiła się chwytliwa anegdota, wszedł w to. Nie miał powodu przypuszczać, że ktokolwiek zobaczy tę umowę" - stwierdził Kozinn.

W odnalezionej korespondencji pomiędzy prawnikami i innymi osobami reprezentującymi McCartneya a producentami Bonda z firmy Eon Productions znalazła się też wysokość kwoty, jaką muzyk dostał za napisanie tej piosenki. Teść McCartneya, prawnik Lee Eastman, wynegocjował mu wynagrodzenie w wysokości 15 000 dolarów za skomponowanie razem z żoną Lindą utworu "Live and Let Die". Dalsze ustalenia finansowe, w tym tantiemy, przyniosły muzykowi około 50 000 dolarów - 50 proc. zysków netto.

Książka "The McCartney Legacy" reklamowana jest jako najbardziej szczegółowa opis życia i kariery Paula McCartneya po rozpadzie grupy The Beatles. Przez ponad pół wieku samodzielnej kariery artysta nagrał 26 albumów, które sprzedały się w ponad 86 milionach egzemplarzy.

Czytaj też:

Julian Lennon tylko dla Interii: teraz czuję się wolny

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Paul McCartney | James Bond
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy