Jackson umarł, bo zabrakło sprzętu?
Ojciec Michaela Jacksona wytoczył proces firmie, która stała za londyńskimi koncertami zmarłego artysty.
W skardze podpisanej przez Joe Jacksona możemy przeczytać, że firma AEG Live zapłaciła doktorowi Conradowi Murray'owi za dostarczanie "Jacko" niebezpiecznych leków i w konsekwencji jest winna śmierci gwiazdora.
"AEG zatrudniła, kierowała, kontrolowała i wymagała od doktora Conrada Murraya, by ten zajął się Michaelem Jacksonem, pomagał mu przyjmować niebezpieczne dla zdrowia i życia lekarstwa, wstrzykiwał Michaelowi Jacksonowi leki i inne substancje, bez stosownego sprzętu medycznego i koniecznej asysty pielęgniarki, co doktor Conrad Murray zagwarantował w umowie" - czytamy.
O brak odpowiedniego sprzętu reanimacyjnego, niezbędnego przy zażywaniu tak mocnych leków, jakie wstrzykiwano Jacksonowi, oraz brak dodatkowej osoby pomagającej lekarzowi, Joe Jackson oskarża właśnie AEG Live.
W umowie dotyczącej leczenia Michaela Jacksona, która jednak nie została sfinalizowana przed śmiercią artysty, wyszczególniono wszystkie obowiązki lekarza, ale też AEG Live. Koncern miał zapewnić kompletny sprzęt medyczny Conradowi Murrayowi, czego nie uczyniono.
Według Joe Jacksona, osobisty lekarz Michaela był przepłacany, co - według ojca artysty - powinno zmobilizować AEG Live do objęcia Murraya dokładniejszą kontrolą.
Jak dotąd doktor Conrad Murray nie otrzymał nawet części wynikającej z umowy sumy pieniędzy. Lekarz na opiece nad Michaelem Jacksonem miał zarobić ponad 150 tysięcy dolarów.
Przypomnijmy, że Michael Jackson umarł 25 czerwca 2009 roku w wyniku zatrzymania akcji serca po przyjęciu zbyt mocnej dawki leków, zaordynowanych przez doktora Conrada Murraya. Lekarz został oskarżony o nieumyślne zabójstwo artysty.