Gwiazdor lat 80. i 90. zażenowany pieniędzmi od Spotify. Dostał 12 dolarów
Oprac.: Daniel Kiełbasa
Weird Al Yankovic, niewątpliwie jedna z najbarwniejszych postaci show-biznesu lat 80. i 90. Wokalista, który parodiował największe przeboje i wyśmiewał kultowe teledysk, tym razem zakpił ze Spotify i tego, jak płaci ona artystom za wyświetlenia. Muzyk pod koniec roku od giganta streamingowego otrzymał 12 dolarów za ponad 80 milionów wyświetleń.
Pod koniec roku Spotify w ramach akcji Wrapped pozwoliło podsumować rok w serwisie swoim użytkownikom. Wielu z nich chwaliło się swoimi ulubionymi wykonawcami i piosenkami.
Na sam koniec podsumowania każdy z użytkowników otrzymał też nagarnie od artysty, którego często słuchał w minionych 12 miesiącach. Ci, którzy otrzymali wiadomość od Weirda Ala Yankovica mogli się mocno zdziwić.
Wokalista, który swoje największe triumfy święcił w latach 80. i 90. dzięki parodiom wielkich przebojów ("Amish Paradise", "Fat", "Smells Like Nirvana", "Eat It", "Like a Surgeon") w ciągu ostatniego roku na muzyce w Spotify zarobił - jak sam stwierdził - 12 dolarów. Tyle warte było 80 milionów wyświetleń piosenek artysty.
Swoją frustrację w prześmiewczy sposób postanowił wyładować w pozdrowieniach do fanów. Muzyk narzekał na serwis Spotify w nagraniu, które udostępniło samo Spotify.
"Cześć, jak się masz? Al z tej strony. Będę się streszczał. Dziękuje wam wszystkim za wsparcie. Jeśli dobrze widzę, miałem 80 milionów wyświetleń w tym roku na Spotify. Jeśli dobrze liczę, to zarobiłem 12 dolarów. Akurat starczy mi na kanapkę w knajpie. Z głębi mojego serca, dziękuję za kanapkę" - stwierdził.
Przypomnijmy, że Spotify obecnie płaci za jedno odtworzenie artystom 0,003 centa, a w 2024 roku wspomniana stawka ma zostać jeszcze mocniej obniżona.
Weird Al Yankovic uderza w Spotify. "Właśnie dlatego przestałem nagrywać płyty"
W rozmowie z serwisem Consequence Yankovic zabrał głos na temat swojej wypowiedzi dla Spotify, gdzie uderzył w korporację.
"Mój menedżer powiedział mi, że Spotify chce, abym nagrał 30-sekundowy materiał wideo, w którym podziękuje swoim słuchaczom za wyświetlenia. Więc powiedziałem, o tym, że jeśli dobrze liczę, to zarobię 12 dolarów za 80 milionów odtworzeń, co starczy na kanapkę. Już później spytałem mojego menedżera i prawie wszystko się zgadza. 12 dolarów to lekka przesada ze względu na efekt komiczny" - mówił.
Według niego żart polega na tym, że Spotify regularnie "obniża wynagrodzenia za odsłuch artystom". Yankovic stwierdził, że wspomniane 12 dolarów uważa za żart, bo według niego nie zarobił nawet tyle.
"Nie zarobiłem tyle, ile niektórzy twierdzą, bo muszę dzielić tantiemy z wytwórnią płytową, co pochłania ogromną część, a także z każdym innym wydawcą i współautorami utworów. Zarabiam więc mniej niż wszyscy myślą" - komentował.
"To powód, dla którego przestałem wydawać klasyczne albumy" - mówi Yankovic, który ostatnią płytę nagrał w 2014 roku (trafiła w USA na pierwsze miejsce zestawienia Billboard, a nawet pokryła się złotem).
"Ludzie po prostu nie kupują płyt. A na pewno znaczna większość. Ale najwyraźniej Taylor Swift ma się dobrze. Niestety w branży muzycznej jest to trudne. To też powód, dla którego ciągle dużo koncertuję. Kocham to robić, ale to także gwarantowany dochód. Sprzedaż nagrań od dawna nie jest nawet w pobliży tego, co było kiedyś" - stwierdził.
Przypomnijmy, że dzięki Spotify najlepiej zarabiają ci, którzy już i tak są największymi gwiazdami muzyki. Rekordzistka serwisu - Taylor Swift - za 26 miliardów streamów otrzymała 100 mln dolarów.
Szef Spotify - Daniel Ek - w jednej ze swoich wypowiedzi, w której atakował artystów, wręcz zachęcał ich do taśmowego wypuszczania muzyki i wydawania 2-3 albumów rocznie, aby ich zyski były większe, bez względu na jakość tego, co wydadzą.