Dom gwiazdy z lotu ptaka robi wrażenie. Wybuchła wokół niego wielka afera!
Oprac.: Daniel Kiełbasa
Jest jedną z największych gwiazd Hollywood i wykonawcą wielu nieśmiertelnych przebojów. Barbra Streisand dzięki niezwykle bogatej karierze, wokalistka i aktorka mogła zamieszkać w ekskluzywnej posiadłości w Malibu, która obecnie wyceniana jest na 100 milionów dolarów. Gwiazda nie zawsze lubiła chwalić się swoją posiadłością, co przyniosło zaskakujący efekt.
Barbra Streisand i James Brolin od wielu lat mieszkają w ekskluzywnym domu na wybrzeżu Malibu. Zakupiona w 1997 roku posiadłość gwiazdy składa się z trzech osobnych budynków (dwa z nich zostały dokupione w 2009 roku za 24 mln dolarów - stodoła i młyn z kołem wodnym, które zostały przerobione na luksusowe domy), a w całym kompleksie znajduje się 14 sypialni, 23 łazienki, dwa baseny, sztuczne jezioro z łódką, ogromny ogród i miejsce na wypoczynek na świeżym powietrzu.
Cały kompleks warty jest obecnie około 100 milionów dolarów, natomiast jej sąsiadami są m.in. Chris Martin z Coldplay, Sean Penn, Jeff Bezos, Bob Dylan i Julia Roberts.
Afera wokół domu Barbry Streisand. Głośny pozew skończył się jej blamażem
Z domem wokalistki w Malibu łączy się słynny efekt Streisand, z którego na pewno sama wokalistka i aktorka nie jest dumna. O co w nim chodzi? O skutek odwrotny do zamierzonego. W momencie próby cenzury pewnych treści (zdjęć, tekstu, nagrań) przez gwiazdę, polityka lub organizację, dochodzi do sytuacji odwrotnej - następuje szybkie i niekontrolowane rozpowszechnienie niewygodnego materiału po całej sieci.
W 2002 Kenneth Adelman został zatrudniony w ramach California Coastal Records Project do zrobienia zdjęć wybrzeżu Kalifornii. Łącznie fotograf wykonał ponad 12 tysięcy ujęć dla naukowców badających erozję brzegu. Wszystkie kopie znalazły się także w sieci.
Na nieszczęście dla Adelmana na tym samym wybrzeżu mieszka Barbra Streisand. Gdy ta dowiedziała się, że jej willa została sfotografowana, poinformowała swoich prawników. Ci natychmiast wytoczyli ciężkie działa, pozywając w 2003 roku fotografa o naruszenie prywatności piosenkarki, domagając się od autora 50 milionów dolarów odszkodowania.
Nie chciała, aby ktoś fotografował jej dom. Gorzko tego pożałowała
O całym absurdalnym żądaniu Streisand prawdopodobnie świat nie dowiedziałby się, gdyby nie... błąd prawników, którzy zapomnieli utajnić sprawę w sądzie. Afera dotarła do mediów, które podały miejsce, z którego można było ściągnąć fotografię. Liczba pobrań zaczęła rosnąć lawinowo. Przed sprawą zdjęcie będące przyczyną sporu pobrało zaledwie sześć osób (a oprócz prawników zrobił to sąsiad Streisand, którego posiadłość także była na zdjęciu). Niedługo później licznik ściągnięć przekroczył ponad 400 tys., a fotografia "3850" krążyła po całej sieci (trafiła nawet do bazy Associated Press).
Finał sprawy to wyrok sądu, który nie dopatrzył się naruszenia prywatności gwiazdy, a Streisand musiała pokryć koszty procesu. Dwa lata później Mike Masnick z serwisu Techdirt spuentował całą sprawę następująco:
"Jak długo prawnikom zajmie uświadomienie sobie, że próba represjonowania czegoś, co nie podoba im się w sieci, prawdopodobnie sprawi, że coś, czego większość ludzi w sieci nie widziała, stanie się rzeczą, którą zobaczą wszyscy. Nazwijmy to efektem Streisand!".