David Ellefson (Megadeth) skomentował oskarżenia. "Mam prawo się bronić"
David Ellefson, wieloletni basista i współzałożyciel grupy Megadeth, pod koniec maja został wyrzucony z legendy thrash metalu. Muzyk został oskarżony o nakłanianie do seksu nieletniej osoby. Teraz odniósł się do oskarżeń.
"Informujemy naszych fanów, że David Ellefson nie gra już w Megadeth i że nasze drogi oficjalnie się rozeszły. Podjęcie decyzji nie było łatwe. Nie znamy dokładnie wszystkich szczegółów tego, co zaszło, ale nasze relacje już były nadwyrężone, a to, co ujawniono, sprawiło, że nasza współpraca jest niemożliwa" - taki komunikat pod koniec maja pojawił się na Twitterze, podpisany przez Dave'a Mustaine'a, współzałożyciela i niekwestionowanego lidera zespołu Megadeth.
Ta decyzja jest efektem oskarżeń, które pojawiły się na początku maja. W mediach społecznościowych opublikowano wulgarne nagrania z udziałem Ellefsona o charakterze seksualnym. Wówczas pojawiły się sugestie, że kobieta była nieletnia.
"Jak możecie wiedzieć, wyciekły pewne prywatne konwersacje. Zostały one upublicznione w złej wierze przez osobę trzecią, która nie powinna znaleźć się w ich posiadaniu. Choć wprawiają mnie one w zażenowanie, chcę powiedzieć o tym wprost i tak szczerze, jak to jest możliwe: Nie jestem z tego dumny, ale są to prywatne rozmowy dorosłych ludzi, które zostały wyjęte z kontekstu i tak zmanipulowane, żeby jak najbardziej zaszkodzić mojej reputacji, karierze i rodzinie" - tłumaczył wtedy basista, podkreślając, że chodzi o dorosłe osoby.
Koncertowym następcą Ellefsona został dobrze znany fanom Megadeth James LoMenzo, który z "Generałem" brał udział w nagraniach płyt "United Abominations" (2007) i "Endgame" (2009).
Teraz w wywiadzie dla "Trunk Nation" Ellefson odniósł się do oskarżeń. "Wszelkie zarzuty, że robiłem coś nielegalnego są fałszywe. Dlatego też natychmiast udałem się na policję. Ktoś, kto zrobił coś złego, nie idzie na policję. Na policję idzie ktoś, kto nie zrobił niczego złego. Dlatego udałem się na policję i złożyłem zeznania. Mam prawo się bronić, przekazałem więc sprawę prawnikom i policji. Nie wydarzyło się nic nielegalnego. Postanowiłem też na pewien czas się usunąć i zrezygnowałem z mediów społecznościowych. Mam jedno konto na Facebooku, którego nawet nie prowadzę, służy do celów biznesowych. Ale nawet z niego zrezygnowałem. To chyba pomogło" - powiedział.
Dodał też, że według niego karę powinna ponieść osoba, która udostępniła nagrania. "To było przestępstwo. Nie można robić takich rzeczy - udostępniać takich treści - i nie ponieść kary" - stwierdził.