Bruce Springsteen zepsuł branżę koncertową? "To jest twoja wina"
Oprac.: Oliwia Kopcik
81-letni Paul McCartney ma pretensje do Bruce'a Springsteena, że z jego powodu muzycy muszą teraz grać potwornie długie koncerty. Paul McCartney z rozrzewnieniem wspomina czas, gdy Beatlesi ograniczali się do półgodzinnych występów.
Paul McCartney był gościem najnowszego odcinka podcastu "Needs A Friend", którego gospodarzem jest były telewizyjny showman, Conan O'Brien. Jednym z wątków, który poruszyli, dotyczył tego, co drażni eks-Beatlesa w obecnej branży muzycznej. Brytyjczyk wskazał, że męczą go zbyt długie sety, czyli zestawy utworów, które wykonywane są podczas koncertu.
"W dzisiejszych czasach, poza główną częścią występu, może być też coś na rozgrzewkę. (...) W efekcie artyści grają teraz przez trzy lub cztery godziny. Obwiniam o to Bruce'a Springsteena. Powiedziałem mu to: 'Gościu, to jest twoja wina'" - McCartney stwierdził z odrobiną humoru.
"Nie możesz teraz być na scenie przez godzinę. Kiedyś załatwialiśmy to w pół godziny. Tak robiliśmy jako Beatlesi i dostawaliśmy za to zapłatę. (...) To nie wydawało się dziwne" - opowiada muzyk. McCartney przyznał, że zastanawiał się, dlaczego zaszła taka zmiana w długości występów. I doszedł do wniosku, że kiedyś widowiska składały się z koncertów większej liczby artystów. By wszystkich pomieścić w harmonogramie, ich występy musiały być krótsze.
Eks-Beatles może być sceptyczny, co do panujących obecnie standardów koncertowych, jednak, kiedy wychodzi na scenie i on daje epicki show. Gdy w ubiegłym roku McCartney świętował na Glastonbury jubileusz swoich 80. urodzin, czarował publiczność przez trzy godziny.