Reklama

Autor przeboju do "Titanica" zmarł tragicznie. Zginął robiąc to, co kochał

To on stał za stworzeniem wielkiego przeboju promującego film "Titanic". James Horner był autorem muzyki nie tylko do tego filmu. Jego kompozycje można było usłyszeć w kilkudziesięciu popularnych produkcjach, które stały się klasykami kina. Sam kompozytor zginął tragicznie podczas pilotowania samolotu, które były jego wielką pasją.

To on stał za stworzeniem wielkiego przeboju promującego film "Titanic". James Horner był autorem muzyki nie tylko do tego filmu. Jego kompozycje można było usłyszeć w kilkudziesięciu popularnych produkcjach, które stały się klasykami kina. Sam kompozytor zginął tragicznie podczas pilotowania samolotu, które były jego wielką pasją.
James Horner za muzykę do "Titanica" otrzymał Oscara /Image Capital Pictures / Film Stills / Blake Sell / Reuters /Agencja FORUM

W trakcie całej swojej kariery James Horner stworzył muzykę do takich filmów jak: "Apollo 13", "Braveheart", "Jumanji", "Titanic", "Maska Zorro", "Piękny umysł" oraz "Avatar". Łącznie jego muzyka zabrzmiała w ponad 100 filmach.

Kompozytor dzięki swojej twórczości dwukrotnie odbierał najważniejszą nagrodę w przemyśle filmowym, czyli Oscara. Zdobył je za ścieżkę dźwiękową oraz za najlepszą piosenkę do wspomnianego "Titanica".

Ponadto Horner miał na swoim koncie również 10 nominacji do Oscara. Amerykanina doceniano również na innych galach. Kilkukrotnie nominowano go do Złotego Globu ( dwa z nich, podobnie jak przy Oscarach, zdobył za pracę przy "Titanicu").  Kompozytor odbierał nie tylko nagrody filmowe, ale także muzyczne. Artysta sześć razy zdobył nagrodę Grammy.

Reklama

Wielki przebój do "Titanica". Cameron nie chciał go w filmie

Dziś bezsprzecznie najpopularniejszym dziełem Jamesa Hornera jest "My Heart Will Go On". Utwór śpiewany przez Celine Dion, powstał we współpracy z Willem Jenningsem. Co ciekawe kompozycja była tworzona w tajemnicy.

James Cameron, reżyser "Titanica", a prywatnie zdeklarowany fan Metalliki i mocniejszych brzmień, nie przewidywał umieszczenia piosenki na końcu swojego filmu. Był przeciwny, aby popowy kawałek kończył jego katastroficzną epopeję. Wątpił też, czy tego rodzaju kompozycja zadziała na końcu dramatycznej opowieści. Jednocześnie jednak zdawał sobie sprawę, że dobry kawałek mógłby się stać narzędziem marketingowym, które promowałoby film. 

Nie tylko James Cameron był przeciwny powstaniu piosenki. O mało co sama Celine Dion odrzuciłaby propozycję jej nagrania. Gdy kompozytor "My Heart Will Go On" zagrał temat piosenki na fortepianie w hotelowym pokoju Caesars Palace w Las Vegas, Celine była pewna, że nie chce tego zaśpiewać. Decyzję podjął jednak jej mąż René Angélil, który obiecał Hornerowi, że jego żona nagra wersję demo. 

"Chciałam udusić męża. Bo nie zamierzałam tego zrobić! Właśnie nagrałam piosenkę 'Because You Loved Me' i ścieżkę dźwiękową do 'Pięknej i Bestii'. To była ogromna praca. Chciałam zrobić przerwę" - wspominała po latach Celine Dion.

Nagranie demo trafiło do kompozytora, który całymi tygodniami nosił je przy sobie, czekając na dobry humor Jamesa Camerona. Pamiętał o tym, że reżyser w ogóle nie chciał mieć piosenki w swoim filmie. W końcu Horner wręczył mu kasetę, prosząc, by wyświadczył przysługę i ją przesłuchał. Nie zdradził, kto ją nagrał. Cameron przyjął demo bez słowa, a po przesłuchaniu zgodził się umieścić ją w filmie.

Piosenka "My Heart Will Go On" ukazała się 8 grudnia 1997 roku, a 28 lutego 1998 roku znalazła się na pierwszym miejscu listy Billboard Hot 100. Na szczycie Billboard 200 muzyka do "Titanica" utrzymywała się przez 16 tygodni. Piosenka się również na płycie Celine Dion pt. "Let's Talk About Love" z końca 1997 roku. Album i soundtrack z muzyką do filmu sprzedały się łącznie w ponad 60 milionach egzemplarzy. Sam singel z piosenką znalazł 18 milionów nabywców.

Tragiczna śmierć Jamesa Hornera. "Zginął robiąc to, co kochał"

Horner był znany ze swojej pasji do latania. W 2015 roku stworzył muzykę do dokumentu "Living in the Age of Airplanes", przy którym współpracował z innym pasjonatem samolotów Harrisonem Fordem.

I to właśnie podczas jednego z rutynowych lotów Horner poniósł śmierć. Kompozytor zginął w wieku 61 lat w wyniku katastrofy samolotu, który sam pilotował 22 czerwca sierpnia 2015 roku.

Jednosilnikowy Short Tucano kierowany przez kompozytora rozbił się około 100 kilometrów od Santa Barbary. Szczątki samolotu odnaleziono trzy dni później. Horner był jedyną osobą na pokładzie.

"Straciliśmy wyjątkową osobę z wielkim sercem i ogromnym talentem. James zginął robiąc to, co kochał" - przekazała w tamtym czasie asystentka kompozytora.

Okoliczności wypadku w kolejnych tygodniach badała Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Po dochodzeniu uznano, że główną przyczyną wypadku była niezdolność Hornera do wykonywania manewrów lotniczych na niskim pułapie. Analiza danych radarowych wykazała, że kompozytor wykonał akrobacje lotnicze w bardzo niewielkiej odległości od znajdujących się tam szczytów górskich (dzieliło go od nich mniej niż 30 metrów).

Według NTSB czynnikiem, który mógł też mieć wpływ na ocenę sytuacji przez Hornera, był fakt, że kompozytor przyjmował przeciwbólowe leki na receptę na chroniczne bóle głowy. W  trakcie sekcji testy toksykologiczne wykazały, że w organizmie muzyka znajdowały się kodeina oraz butalbital.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: James Horner | Celine Dion
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy