80-letnia legenda The Who smutno o przyszłości. "Jestem na wylocie"
Oprac.: Mateusz Kamiński
Roger Daltrey, czyli wokalista The Who, ostatnio świętował 80. urodziny. Niedługo później przestał być głównym kuratorem Teenage Cancer Trust - organizacji, z którą był związany przez 24 lata. Pędzący czas odbija się na artyście, a w ostatnim wywiadzie przyznał, że nie zostało mu wiele czasu. "Muszę być realistą. Jestem na wylocie" - mówi wykonawca przeboju "Baba O'Riley".
Choć Roger Daltrey był członkiem jednego z najbardziej "niebezpiecznych" zespołów muzycznych lat 60., czyli The Who, udało mu się dożyć sędziwego wieku. 80-letni dziś wokalista w niedawnym wywiadzie zastanawia się nad brutalnością przemijającego czasu. Liczy się z tym, że najbliższe lata mogą być jego ostatnimi.
Wokalista od 2000 roku sprawował artystyczną pieczę nad organizacją, która pomaga chorującym na raka nastolatkom. W jej ramach w londyńskiej Royal Albert Hall odbywały się koncerty charytatywne z udziałem największych gwiazd muzyki. W ostatnim czasie Daltrey uznał, że jest już w zbyt zaawansowanym wieku, by kontynuować swoją pracę.
"Muszę być realistą. Jestem na wylocie. Średnia długość życia wynosi 83 lata i przy odrobinie szczęścia dożyję tego wieku, ale potrzebujemy kogoś innego, kto będzie napędzał wszystko" - czytamy we fragmencie jego "pamiętnika zza kulis" Teenage Cancer Trust w "The Times".
80-letnia legenda The Who smutno o przyszłości. "Jestem na wylocie"
W wypowiedzi cytowanej przez dziennik daleki jest jednak od całkowitego odejścia od organizacji, woli natomiast po cichu wspierać ją z tylnego siedzenia.
"Nie opuszczam TCT - jestem patronem od czasu, gdy po raz pierwszy spotkałem założycieli organizacji charytatywnej, dr Adriana i Myrnę Whiteson, ponad 30 lat temu - i to będzie kontynuowane, ale będę pracował na zapleczu, rozmawiając z rządem i podnosząc im temperaturę" - przyznaje.
Roger Daltrey ma problem z przemijaniem, a ostatnie miesiące były dla niego szczególnie ciężkie. Z powodu kilkumiesięcznej przerwy od publicznych występów zaczął odczuwać mocną tremę i stres. "Nie robiliśmy nic od siedmiu miesięcy, a ta zima była brutalna. Byłem w stanie hibernacji. Przez cały styczeń całkowicie straciłem głos" - opowiada.
"Żyję jak mnich i gdybym pojechał w trasę na tydzień, znów byłbym sprawny jak pies rzeźnika, ale dziś wieczorem, po raz pierwszy w mojej karierze, pomyślałem: 'Kurczę, to jest trudne'" - wspomina niedawne koncerty w Londynie w ramach Teenage Cancer Trust.
Jak na razie sporo wskazuje na to, że świętujący 60-lecie zespół The Who wyruszy w pożegnalną trasę koncertową. Wcześniej jednak, bo już w czerwcu 2024 roku, Daltrey-solo zagra w Ameryce Północnej.