Przewodnik rockowy: Nawrócenie Cata Stevensa

Jerzy Skarżyński (Radio Kraków)

W moim poprzednim tekście, tym o Brianie Molko z Placebo, wspomniałem że szczegóły prywatnego życia artystów zazwyczaj zupełnie mnie nie obchodzą, pod jednym wszakże warunkiem, iż w jakiś bezpośredni sposób nie rzutują na tworzone przez nich dzieła.

Yusuf Islam, wcześniej znany jako Cat Stevens - fot. Brendon Thorne
Yusuf Islam, wcześniej znany jako Cat Stevens - fot. Brendon ThorneGetty Images/Flash Press Media

Wspominam o tym raz jeszcze, bo dziś poopowiadam o twórcy i wykonawcy tak wybitnym, że nie sposób nie uznać go za jednego z najwybitniejszych w dziejach rocka, a w którego przypadku, wydarzenia związane z jego duchowością miały ogromny wpływ na kształt oraz obszerność tego, co nam dał (i na szczęście znów daje). Owym muzykiem jest brytyjski plastyk, kompozytor, poeta, gitarzysta, wokalista dziś znany (raczej wąskiemu gronu) jako Yusuf Islam, a w latach 60. i 70. XX wieku odnoszący mega sukcesy pod pseudonimem Cat Stevens.

To może zabrzmi dość dziwnie, ale nasz dzisiejszy podopieczny to... trzy osoby w jednym ciele! Aż trzy? Tak, bo żeby pewnego dnia Cat Stevens mógł się przeistoczyć w Yusufa Islama, to najpierw musiał się na Ziemi pojawić ten pierwszy, tyle tylko, że... tak naprawdę nikt taki (oczywiście teoretycznie, bo w praktyce jest jednak możliwe, iż gdzieś, kiedyś, jacyś Stevensowie nadali swojej pociesze imię Cat) się nie urodził! Jaki to możliwe? Czyżby jakiś cud? Nie, bo po prostu osoba, którą później pokochał świat jako Cata Stevensa, pojawiła się na nim pod imionami i nazwiskiem - Steven Demetre Georgiou. Konkretnie stało się to 21 lipca 1948 w londyńskiej dzielnicy Marylebone. To, że jego prawdziwe nazwisko brzmi bardzo śródziemnomorsko, nie jest przypadkiem, bo jego tata - Stavros Georgiou miał korzenie grecko-cypryjskie. Natomiast, dla geograficznej odmiany, jego mama - Ingrid Wickman, była Szwedką.

Gdy Steven się rodził, po mieszkaniu państwa Georgiou biegała już dwójka jego rodzeństwa: siostra Anita i brat David. A propos ich mieszkania warto wspomnieć, iż było ono położone nad należącą do rodziny restauracją Moulin Rouge, która działała na tyle dobrze, że familia żyła całkiem dostatnio.

Co ciekawe (a istotne, za względu na późniejsze wydarzenia) Steven Georgiou, mimo że tato był wyznania greko-katolickiego, a mama baptystką, został zapisany do rzymskokatolickiej szkoły podstawowej. To już wtedy chłopiec ujawnił artystyczne uzdolnienia oraz zainteresowanie muzyką (grywał na fortepianie). Gdy rodzice dostrzegli jego talenty, zdecydowali że dobrze byłoby go zabrać na jakiś czas do Szwecji, aby tam uczył się sztuki. I tak, Steven wraz z mamą, przenieśli się do miasta Gävle, gdzie chodził do podstawówki w której uczył się muzyki oraz rysunku u swojego wujka - malarza Hugo Wickmana. Natomiast po powrocie do Londynu młody Georgiou trafił do lokalnej szkoły na West Endzie, a potem do Hammersmith School of Art, gdzie zdobywał wiedzę na temat plastyki.

Niewiele później, okazało się, że mimo iż w dalszym ciągu lubi sztuki piękne, to jednak jeszcze bardziej ciągnie go do muzyki. W praktyce oznaczało to, że najpierw napisał sobie kilka ballad, a potem zaczął je śpiewać tam gdzie mu tylko pozwolono, czyli w najróżniejszych klubach i barach. I wówczas okazało się, że ma nie tylko spory talent, ale także dużo szczęścia, bo niektóre z jego kompozycji docenili (m.in. dzięki taśmom demo) znani już wtedy artyści, którzy wprowadzili je do swojego repertuaru. Wówczas też młody artysta poczuł, że jego imię oraz nazwisko nie bardzo pasują do kogoś, kto robi karierę w show-biznesie i postanowił wymyśleć sobie odpowiedni pseudonim. Koniec końców, m.in. dzięki podpowiedzi swojej dziewczyny, która wyszeptała mu kiedyś, że ma oczy jak... kot, przeistoczył się w Cata Stevensa.

W 1966 r. Cata Stevensa odkrył brytyjski producent i menażer Mike Hurst, który pomógł mu w zdobyciu kontraktu, dzięki któremu 18-letni wtedy artysta nagrał swoje pierwsze single. A te, co nawet ich twórcę nieco zaskoczyło, stały się od razu przebojami. I tak jego debiutancka płytka - "I Love My Dog" dostała się na 29. miejsce brytyjskiej listy, a promujący jego pierwszy album, tytułowy z niego temat - "Matthew and Son" dotarł do miejsca nr. 2. Jak łatwo się domyśleć, także ów longplay został doceniony przez krytykę i publiczność, a pochodzącą z niego piosenkę - "Here Comes My Baby" na wielki hit wylansowała bardzo modna wtedy grupa The Tremeloes. Warto też wspomnieć, że napisana w tym samym roku przez Stevensa ballada - "The First Cut Is the Deepest" (wydał ją na swoim drugim albumie - "New Masters"), została najpierw wylansowana przez P. P. Arnold, a później w swoje przeboje zmienili ją: w 1977 Rod Stewart i w 2004 Sheryl Crow.

Cat Stevens śpiewa "The First Cut Is the Deepest" (1967 r.):


W roku 1968 nastąpiło wydarzenie, które jak się później okazało, mocno wpłynęło na postrzeganie świata przez Cata Stevensa. Otóż lekarze zdiagnozowali u niego wówczas ciężką gruźlicę i natychmiast skierowali go do szpitala, gdzie w następnych miesiącach dosłownie walczył o życie. Udało mu się, ale owe dni sprawiły, że bardzo się zmienił się i fizycznie (przy wzroście ponad 180 cm, ważył tylko 48 kilogramów), i psychicznie. Co do tego drugiego, to najprościej stwierdzić, że nagle stał się człowiekiem bardzo wrażliwym i dojrzałym ("Wydawało mi się, że dotąd żyłem jakby z zamkniętymi oczami").

Po rekonwalescencji Cat Stevens postanowił zmienić brzmienie w jakim były dotąd nagrywane jego dość słodkie utwory i postawił na połączenie ballad z rockiem o niezwykle wyrafinowanej instrumentacji. Jednym zdaniem: od tej pory, każda jego pieśń, była prawdziwym dziełem sztuki. Ten drugi okres zaczął się od wydanego w 1970 albumu "Mona Bone Jakon" i promującego go singla "Lady D'Arbanville".

Cat Stevens w singlu "Lady D'Arbanville":


Piosenka odniosła spory sukces, także w Stanach Zjednoczonych i dała artyście przepustkę do szybkiego nagrania kolejnego długograja. Ten, pod tytułem "Tea For The Tillerman" ukazał się jeszcze w tym samym roku (otrzymał aż trzy platynowe płyty w USA) i przyniósł autentyczne perły nad perłami. Wspomnę tylko o nieśmiertelnym hicie "Wild World" (w 1993 wylansowane ponownie przez grupę Mr. Big) i o niewiele gorszych: "Hard-Headed Woman", "Father and Son" oraz "Sad Lisa".

Następne lata to jego kolejne albumy: potrójnie platynowy - "Teaser And The Firecat" (71); trochę słabszy, ale też platynowy - "Catch Bull At Four" (72); progresywno-rockowy - "Foreigner" (73); "Buddha and the Chocolate Box" (74); "Numbers" (75); "Izitso" (77) i "Back to Eart" (78) oraz nieśmiertelne tematy: "Morning Has Broken"; "Moonshadow"; "Peace Train"; "O Caritas"; 18-minutowy - "Foreigner Suite"; "How Many Times"; "Oh Very Young"; "(Remember the Days of the) Old Schoolyard"; "(I Never Wanted) To Be A Star" i "Bonfire".

Cat Stevens w przeboju "Wild World":


W drugiej połowie lat 70. nastąpiły kolejne dwa wydarzenia, które podobnie jak choroba zmieniły jego stosunek do tego co robi. Pierwsze nastąpiło gdy po pobycie na imprezowej Ibizie pojechał do Maroka, do Marrakeszu i tam zetknął się z wykonywaną przez miejscowych muzyką nazywaną adhan. Gdy zainteresowany zaczął o nią wypytywać, dowiedział się, że jest to muzyka grana... dla Boga. Owa wiadomość dość mocno go poruszyła. Natomiast drugie ze wspomnianych zdarzeń było o wiele bardziej dramatyczne. Otóż 1976 r. Cat Stevens przebywał w Malibu, w Kalifornii. Pewnego dnia postanowił wykorzystać wolny czas i popływać. Gdy już odpłynął dość daleko od plaży, nagle poczuł, że prawdopodobnie odpływ odciąga go coraz bardziej od brzegu. Słabnący i przeświadczony, że lada chwila utonie, zaczął się modlić. I wówczas nadciągnęła potężna fala, która popchnęła go w stronę lądu.

Po owym dla niego cudownym ocaleniu Cat szukając dręczących go pytań zaczął poznawać buddyzm, zen, I Ching, numerologię, a nawet Tarota i astrologię. Tak się jednak złożyło, że pewnego dnia jego starszy brat podarował mu na urodziny egzemplarz Koranu. Stevens zaczął go studiować i uświadomił sobie, że to jest to. W trzydzieści lat później, w jednym z wywiadów powiedział na ten temat: niektórym ludziom może się wydawać, że był to jakiś ogromny przełom, ale dla mnie było to stopniowe przejście... 23 grudnia 1977 roku artysta formalnie przeszedł na islam. Na początku następnego roku oficjalnie "zniknął" Cat Stevens, a pojawił się Yusuf Islam.

Yusuf Islam w przeboju "Wild World":


Wraz z przemianą duchową, nastąpiło całkowite zerwanie Yusufa z show-biznesem. Na specjalnej licytacji sprzedał swoje instrumenty, a cały (gdy już nie występował, z tantiemów i sprzedaży płyt zarabiał ponad 1,5 miliona dolarów rocznie) majątek przeznaczył na działalność dobroczynną. I tak (m.in.) w 1981 r. założył w Londynie Islamia Primary School, a potem całą sieć szkół średnich (The Association of Muslim Schools); jest także organizatorem i prezesem fundacji The Small Kindness która pomaga najbiedniejszym dzieciom na Bałkanach, w Indonezji i Iraku. Za tą działalność był wielokrotnie nagradzany i to bardzo prestiżowymi nagrodami m.in.: w 2003 - World Social Award, za humanitarną pomoc dzieciom i ofiarom wojen; w 2004 - Man For Peace Award (ufundowaną przez Michaiła Gorbaczowa), za poświęcenie w walce na rzecz pokoju, pojednania ludzi oraz potępiania terroryzmu; 2007 - The Mediterranean Prize for Peace za pracę, jaką wykonał dla zwiększenia pokoju na świecie. Ma też dwa doktoraty honoris causa - Uniwersytetu Gloucestershire i Uniwersytetu Exeter.

Yusuf Islam i "Father and Son":


Aby ktoś nie pomyślał, że Yusuf Islam, to jakiś nawiedzony i oderwany od ziemi filantrop, dodam jeszcze, że od 1979 r. jest żonaty z Fauzią Mubarak Ali z którą ma pięcioro dzieci i na razie troje wnucząt, a obecnie mieszka w Londynie, ale (pewnie brzydszą) część każdego roku spędza z rodziną w Dubaju.