Peter Gabriel: Droga na szczyt
Choć uznaniem krytyki Peter Gabriel cieszył się już od lat 70., kiedy to stał na czele grupy Genesis, największy triumf komercyjny (co nie oznaczało obniżenia lotów artystycznych) przyniosła mu wydana 25 lat temu solowa płyta "So".
Miejsce w historii Gabrielowi zagwarantował teledysk do przebojowego singla "Sledgehammer". Za reżyserię klipu odpowiadał Stephen R. Johnson, ale dużo zawdzięczamy animacjom przygotowanym przez Aardman Animations i Nicka Parka (ten od serii filmów z Wallace'em i Gromitem) oraz braci Quay (m.in. słynna "Ulica krokodyli" na podstawie prozy Brunona Schulza). Klip zyskał ogromne uznanie - to najczęściej emitowane wideo w historii MTV, a przypomnijmy, że przecież ta stacja służyła za główny kanał przekazu teledysków. Zobacz ten klip:
W 1999 roku MTV umieściła "Sledgehammer" na 4. miejscu swojej listy 100 najlepszych teledysków wszech czasów. Podczas gali MTV Video Music Awards (1987) klip zebrał aż dziewięć nagród, ustanawiając niepobity rekord aż do dzisiaj. Dodatkowo Gabriel za "Sledgehammer" zgarnął też Brit Awards za najlepszy klip, dorzucając do drugiej nagrody brytyjskiego przemysłu muzycznego jako najlepszy brytyjski artysta.
"'Sledgehammer' to hołd dla muzyki, przy której się wychowywałem - soulu i bluesa. Miałem okazję współpracować z muzykami sekcji dętej, która nagrywała z Otisem Readingem, moim wokalistą wszech czasów. To było coś fantastycznego" - mówił Peter Gabriel.
Rozpoczęta po rozstaniu z Genesis (1977) solowa działalność Gabriela od początku cieszyła się powodzeniem wśród słuchaczy w ojczyźnie. Pierwsze cztery płyty zatytułowane po prostu "Peter Gabriel" na brytyjskiej liście, zajmując zawsze miejsca w pierwszej dziesiątce. "Trójka", zwana także "Melt" (z przebojami "Biko" i "Games Without Frontiers") dotarła nawet na sam szczyt.
Co sprawiło zatem, że akurat piąty solowy album przyniósł tak ogromny sukces komercyjny? W połowie lat 80. Gabriel nawiązał współpracę z kanadyjskim producentem Danielem Lanois, który nagrywał z m.in. Brianem Eno oraz szykującą się do podbicia świata grupą U2 ("The Unforgettable Fire"). Po latach Lanois przez magazyn "Rolling Stone" został obwołany "najważniejszym producentem, który pojawił się w latach 80.". To właśnie dzięki Kanadyjczykowi na "So" pojawiają się ambientowe plamy dźwiękowe, które wcześniej pojawiały się na płytach Briana Eno. Wokaliście udało się połączenie pop-rockowych przebojów z charakterystycznymi dla niego mrocznymi klimatami. Jednocześnie nie był to tak wyraźny skręt w stronę komercyjnego grania, jak zrobili to jego były koledzy z Genesis. Co ciekawe, na amerykańskiej liście singli "Sledgehammer" zrzucił... "Invisible Touch" Genesis.
"Myślę, że za sukces 'So' odpowiada m.in. to, że zespół dał z siebie wszystko, mieliśmy świetną ekipę od dźwięku i produkcji i udało się te wszystkie elementy znakomicie połączyć" tłumaczył Gabriel.
Nie sposób zaprzeczyć, że wokalista miał świetnego nosa do dobierania sobie współpracowników - poza Lanois w nagraniach płyty "So" brali udział także jego starzy druhowie, jak choćby obłędny basista Tony Levin, znakomici perkusiści Manu Katche i Jerry Marotta (zwróćcie uwagę na to, jak ważny jest rytm u Gabriela) czy gitarzysta David Rhodes (współautor utworu "That Voice Again"). Poza tym swoje trzy grosze dorzucili także m.in. Stewart Copeland (perkusista The Police), amerykańska wokalistka Laurie Anderson (utwór "This Is The Picture (Excellent Birds)", który nie znalazł się na oryginalnym wydaniu winylowym, trafił dopiero na kompaktową reedycję), pochodzący z Indii skrzypek L. Shankar, senegalski wokalista Youssou N'Dour ("In Your Eyes"), wokalista Simple Minds Jim Kerr, związany głównie z funkiem i jazzem basista Bill Laswell, Nile Rodgers (lider amerykańskiej grupy Chic) czy pakistański wokalista Nusrat Fateh Ali Khan (jeden z najsłynniejszych wykonawców nurtu world music).
Osobne słowa uznania należą się wokalistce Kate Bush. Jej duet z Gabrielem w "Don't Give Up" to jedna z najwspanialszych ballad wszech czasów. Ich współpraca sięga końca lat 70., a Bush zaśpiewała z Gabrielem już na jego trzeciej płycie - w utworach "No Self Control" i "Games Without Frontiers".
Zobacz i posłuchaj "Don't Give Up":
Ulubionym utworem Gabrielem z "So" jest otwierający album "Red Rain" ("to przykład, gdzie zespół gra z ogromną energią, na uznanie zasługuje też robota Daniela Lanois" - komentował wokalista). Tekst tego nagrania prowokuje liczne interpretacje. Ponoć główną inspiracją był sen Gabriela, w którym pływał w basenie, popijając czerwone wino (inne źródła podają, że było to morze w kolorze czerwonym). W książeczce do zremasterowanej wersji "So" sam Gabriel napisał, że tekst dotyczy także kwaśnych deszczy (czy szerzej katastrofy związanej z wybuchem jądrowym).
"Red Rain" w wersji z DVD "Play":
"Red Rain" to także jeden utworów związanych z tajemniczym Mozo. Na początku swojej solowej kariery Gabriel wpadł na pomysł przygotowania filmu właśnie o tytule "Mozo". Później ostatecznie go porzucił, ale Mozo wspomniany jest w piosenkach "On The Air", "Here Comes The Flood", "Exposure", właśnie "Red Rain" czy późniejszym "Big Blue Ball".
To od płyty "So" Peter Gabriel zaczął nadawać swoim wydawnictwom tytuły (jak wcześniej pisałem, cztery pierwsze albumy nazywały się po prostu "Peter Gabriel"). Jak się jednak okazało, nie kryje się za tym żaden głębszy przekaz. "To nic nie znaczy. Po prostu spodobała nam się forma tego słowa i to, że ma dwie litery. Po prostu" - wyjaśnił Gabriel w wywiadzie dla "Smash Hits" w 1986 roku. Kolejne albumy pokazały, że wokalista najwyraźniej nie przywiązuje wagi do tytułów: były to "Us" i "Up", dopiero w 2010 roku ukazał się "Scratch My Back".
"So" przyniosło Gabrielowi cztery nominacje do Grammy. W USA album dotarł do 2. miejsca listy "Billboardu", aż pięciokrotnie pokrywając się platyną. W rodzimej Wielkiej Brytanii "So" dał byłemu wokaliście Genesis drugi numer 1 (trzykrotna platyna). Wydany sześć lat później "Us" na listach radził sobie równie dobrze (2. miejsca w USA i Wielkiej Brytanii), to jednak "So" należy się tytuł największego sukcesu Petera Gabriela.
Michał Boroń