Reklama

Perfect bez Hołdysa: 20 lat minęło

20 lat temu, 8 stycznia 1994 roku w katowickim Spodku odbył się pierwszy polski koncert Perfectu po reaktywacji bez udziału Zbigniewa Hołdysa. Ta rocznica zbiega się niedawną premierą na płycie CD albumu "Live" z 1983 r.

"Live" Perfectu uznawany jest za jedną z najlepszych koncertowych płyt w historii polskiego rocka. Album zawiera zapis dwóch pamiętnych występów z warszawskiej Stodoły, z października 1982 roku (podczas trwania stanu wojennego).

"Ten koncert był ważny z wielu powodów. Odbywał się w szczególnym momencie, miał swój unikalny kontekst, towarzyszyły mu chwilami niezwykłe okoliczności. W jakimś sensie decydowały się wtedy nasze losy. Być może dlatego pamiętam go bardzo dobrze i pamiętam wszystko, co się działo wokół. I być może dlatego jest w nim tyle energii. I dlatego jestem z niego dumny" - wspominał Zbigniew Hołdys.

Reklama

Zawieszenie działalności z powodu stanu wojennego sprawiło, że w składzie Perfectu zaszły dwie zmiany: gitarzystę Ryszarda Sygitowicza zastąpił Andrzej Urny (eks-Dżem i Krzak), a basistę Zdzisława Zawadzkiego - Andrzej Nowicki (eks-Mech). Na koncertach w Stodole grupa zaprezentowała niemal w całości premierowy repertuar (z debiutanckiej płyty "Perfect" na "Live" znalazły się tylko "Chcemy być sobą" i "Nie płacz Ewka").

"Ryzyko, że z samymi nowymi utworami zostaniemy odrzuceni, było ogromne. (...) Grzesiek [Markowski, wokalista Perfectu] sprowokował widownię do zaśpiewania 'Nie bój się tego Jaruzelskiego' [zamiast "Nie bój się tego wszystkiego"; na koncertach regularnie zmieniano też refren "Chcemy być sobą" na "Chcemy bić ZOMO" ]. (...) 'Autobiografii' jeszcze nikt nie znał. Albo prawie nikt" - mówił Zbigniew Hołdys.

Wydany na winylowej płycie "Live" błyskawicznie osiągnął sukces (ponad 350 tys. sprzedanych egzemplarzy), windując Perfect do grona gwiazd rodzimego rocka. Nowe piosenki z "Live" (z "Autobiografią", "Idź precz" i "Objazdowym niemym kinem" na czele) kilka miesięcy później zarejestrowano w studiu - trafiły na płytę "UNU" (wydaną jeszcze przed "Live"). Kariera Perfectu gwałtownie jednak wyhamowała, gdy rozgoryczony Zbigniew Hołdys ogłosił decyzję o rozwiązaniu zespołu. Grupa po raz ostatni w Polsce zagrała w czerwcu 1983 r. na festiwalu w Opolu.

"Samochód marki Perfect przez trzy lata jechał stale na 4 biegu i przyszedł czas na zrobienie przerwy" - uzasadniał wówczas Hołdys, przy okazji wylewając żale na swoich (jeszcze?) kolegów z zespołu.

"Spojrzałem na zespół i zobaczyłem, że o naprawdę godną i dobrą muzykę walczę też sam. Zrozumiałem, że Perfect więcej osiągnąć nie może" - mówił w 1983 roku lider Perfectu ("Non Stop").

Cztery lata później doszło do krótkotrwałego powrotu w ramach Perfect Day (trzy koncerty - w Hali Oliwii w Gdańsku, w Spodku w Katowicach i dla kilkudziesięciu tysięcy widzów na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie). To podczas tego ostatniego występu sprzedawano pamiętne wejściówki na koncert w 2000 roku, do którego nigdy nie doszło.

"'Perfect Day' był pięknym hasłem, na stadionie był wspaniały klimat, ale ja nie byłem do końca przekonany: bałem się, czy nie zacznie się jakieś iskrzenie. Dźwiękom ufałem, ale ludziom już przestałem ufać" - opowiadał o tamtych koncertach Grzegorz Markowski ("Tylko Rock" z 1996 r.).

Przełom lat 80. i 90. to reaktywacja Perfectu przez Zbigniewa Hołdysa bez udziału Grzegorza Markowskiego. Lider grupy zebrał skład na eksport pod kątem występów w Stanach Zjednoczonych (tam powstały też anglojęzyczne wersje niektórych utworów).

W związku z licznymi propozycjami koncertowymi jesienią 1993 roku doszło do reaktywacji Perfectu (jako Perfect Band). Pod tym szyldem dla Polonii w Kanadzie występowali Grzegorz Markowski (wokal), Piotr Szkudelski (perkusja), Andrzej Nowicki (bas), Ryszard Sygitowicz (gitara) i Andrzej Urny (gitara). Zabrakło wówczas Hołdysa, który miał odrzucić propozycję powrotu. Inicjatorem reaktywacji był Seweryn Reszka, niegdyś przyjaciel Hołdysa i menedżer Perfectu w 1987 r.

"Pierwszy koncert w Hamilton. Już podczas pierwszych numerów młodzież zbiega pod scenę, zaczęła tańczyć i śpiewać z zespołem. Uwierzyli, że znów mogą razem grać" - pisał Reszka na swojej stronie The Perfect Rock Band Story.

"Postanowiliśmy zagrać w Polsce. Stało się to 8 stycznia 1994 r. w katowickim Spodku. Tłumy były nieprzebrane, a sukces wyjątkowy. 'Perfect bez Hołdysa jest perfekt' - głosiły tytuły gazet. Posypały się propozycje koncertów z całej Polski" - przypomina Seweryn Reszka.

"Płyta z łez i krwi. W tych dźwiękach jest ogromnie dużo stresu i wiele radości" - komentował później Grzegorz Markowski.

Występ w Spodku (pierwszy koncert Perfectu w Polsce po siedmiu latach) zarejestrowano i wydano na kasecie "Live '94". W 2003 r. ponownie wydano ten materiał na płycie CD.

"Oczywiście nikt z nas chyba do końca nie wierzył, że uda się wrócić bez Zbyszka, ale publiczność sama wytupała nasz powrót, kiedy 8 tys. ludzi przyszło [...] na koncert do Spodka. I wtedy stało się jasne - ludzie chcą Perfectu, nawet bez Hołdysa. Wydawało się, że to jest samochód bez kierownicy. Okazuje się jednak, że i w ten sposób da się jeździć" - śmiał się Markowski (tygodnik "W Drodze" z 1997 r.).

Jazda bez kierownicy trwa właśnie 20 lat, a w tym czasie ukazało się pięć studyjnych płyt zespołu: "Jestem" (1994), "Geny" (1997), "Śmigło" (1999), "Schody" (2004) i "XXX" (2010).

Czytaj także:

Perfect: Nadchodzi koniec

Perfect: Wszystkie pilne sprawy

Zbigniew Hołdys: Lufa i ogór

Zobacz teledyski Perfectu na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Perfect
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama