Niektórzy fani twierdzą, że Cugowski ukradł Andrzejczakowi posadę. Wokalista zabrał głos w sprawie i zaprzeczył plotkom

Krzysztof Cugowski przez wielu uznawany jest za głos Budki Suflera. Choć nie był pierwszym wokalistą grupy, to fani nie wyobrażają sobie, aby kto inny miał wykonywać przeboje "Takie tango" czy "Jest taki samotny dom". Artysta dołączył do zespołu w latach 70., lecz później opuścił szeregi formacji, aby wrócić na dobre dopiero po paru latach. Wówczas pojawiły się głosy, że Cugowski wygryzł Felicjana Andrzejczaka, zastępując go w roli frontmana. Muzyk po wielu latach odniósł się do tych spekulacji.

Krzysztof Cugowski wypowiedział się na temat swojego powrotu do Budki Suflera przed laty
Krzysztof Cugowski wypowiedział się na temat swojego powrotu do Budki Suflera przed latyMichal Wozniak/Dzien Dobry TVN/East NewsEast News

Budka Suflera to jeden z najpopularniejszych zespołów rockowych w Polsce. Został założony w 1974 r. przez dwóch wybitnych muzyków: Krzysztofa Cugowskiego i Romualda Lipkę. Pierwszy z nich uznawany jest za najpopularniejszego frontmana grupy po dziś dzień, jednak nie zawsze był wierny formacji. Już trzy lata po założeniu Budki Suflera opuścił jej szeregi, ponieważ trudno było mu dogadać się z pozostałymi muzykami.

Krzysztof Cugowski pokłócił się z muzykami z Budki Suflera. Odszedł na kilka lat

W 1977 r. między Cugowskim a Lipką wywiązał się konflikt. Wokalista bowiem chciał, aby jego nazwisko było wymieniane przed nazwą zespołu. Drugi założyciel nie chciał przystać na tę propozycję, więc ich drogi się rozeszły. Formacja musiała poradzić sobie z zadaniem znalezienia nowego frontmana, który potrafiłby sprostać wymagającemu repertuarowi Budki Suflera.

Krzysztofa Cugowskiego zastąpił Romuald Czystaw. Wokalista występował z grupą przez kilka lat, jednak w 1982 r. zmuszony był odejść z powodu problemów z głosem. Na jego miejsce do grupy dołączył Felicjan Andrzejczak. Zabawił w szeregach formacji jedynie rok, jednak dla wielu fanów przez ten czas stał się legendą zespołu. To jego głos możemy usłyszeć w wielkim hicie "Jolka, Jolka pamiętasz", którego po dziś dzień słuchają pokolenia Polaków.

Krzysztof Cugowski po latach powrócił do Budki Suflera. Wygryzł Felicjana Andrzejczaka?

Po odejściu Andrzejczaka, jako frontman zespołu ponownie zaczął występować Krzysztof Cugowski. Nikt nie spodziewał się, że wokalista zastąpi kolegę po fachu. Zaczęły nawet pojawiać się głosy, jakoby miał go wygryźć. Fani mieli swoje teorie, szczególnie z uwagi na to, że Budka Suflera przymierzała się do wydania kolejnej płyty z Felicjanem Andrzejczakiem. Powstały nawet robocze nagrania albumu "Plastykowe serce", lecz gdzieś zaginęły. Nic więc nie wskazywało na to, że piosenkarz odejdzie.

"Moi koledzy wtedy rzeczywiście nagrali płytę z Felkiem i ona nigdy nie została wydana, to jest prawda. Natomiast tych materiałów od dawna nie ma, bo jeszcze jak graliśmy wspólnie do 2014 r., to były próby odnalezienia tego materiału. Nie mam pojęcia, może gdzieś to jest, ale taka płyta była nagrana, to prawda" - wytłumaczył Cugowski w rozmowie z Plejadą.

Krzysztof Cugowski zabrał głos w sprawie swojego powrotu do Budki Suflera. Dementuje plotki

Do ponownego nawiązania współpracy między Cugowskim i muzykami z Budki Suflera rzekomo doszło w momencie, w którym wokalista wszedł do studia, gdy zespół nagrywał album "Czas czekania, czas olśnienia" z okazji 10-lecia swojej działalności. Legendarny frontman podtrzymuje, że nie miało to żadnego związku z Felicjanem Andrzejczakiem.

"To są jakieś bzdury! Nie wiem, kto to opowiada, bo ta płyta na 10-lecie była nagrywana co najmniej pół roku wcześniej i w ogóle w innej sprawie. A płyta z Felicjanem rzeczywiście nie doszła do skutku, ale chyba jedną piosenkę słyszałem. Tak to było, natomiast nic poza tym nie wiem, co się stało z tamtym materiałem. Płyta 'Czas czekania, czas olśnienia' nie ma nic z tamtej płyty. To jest zupełnie od nowa wszystko robione, także trudno. To było 40 lat temu..." - powiedział w wywiadzie.

Felicjan Andrzejczak i Krzysztof Cugowski nie byli skłóceni

Krzysztof Cugowski przyznał nawet, że czuje wielki żal. Chciałby, aby w tamtym czasie płyta z Felicjanem Andrzejczakiem ukazała się, bo - jak twierdzi - "należało mu się". Nie miał natomiast większego wpływu na to, jak potoczyły się losy krążka. Co więcej, nie był z tego powodu skłócony z drugim wokalistą. Muzycy przyjaźnili się latami, aż do śmierci Andrzejczaka we wrześniu bieżącego roku.

Julia Żugaj zdradziła, co planuje na sylwestra. "Będę potrzebowała dużo wsparcia" INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas