Hey Joe, skąd się wziąłeś?

To jeden z najważniejszych utworów w historii rocka. "Hey Joe" ma aż kilkadziesiąt oficjalnych wersji. Każdy szanujący się gitarzysta choć raz wykonał go na scenie. Kto najlepiej poradził sobie z tą piosenką i kto tak naprawdę ją napisał?

Jimi Hendrix byłby zadowolony, słysząc wykonanie Slasha?
Jimi Hendrix byłby zadowolony, słysząc wykonanie Slasha?arch. AFP

Rockowi artyści niezmiennie od ponad 40 lat sięgają po "Hey Joe". Traktuje się go niemal jak relikwię Jim... ups. Nie tak prędko.

Autorstwo "Hey Joe" często przypisuje się Jimiemu Hendrixowi. Nic z tych rzeczy. Wielu wymienia Dino Valentiniego. To także mit. The Leaves? Pudło. Niektórzy poddają się i sięgają po formułkę "melodia i tekst tradycyjne". Jednak wszystkie dowody wskazują na to, że autorem "Hey Joe" jest Billy Roberts. To on zarejestrował tę piosenkę jako własną w 1962 roku i wszystkie dziennikarskie śledztwa w ostateczności prowadziły właśnie do niego.

Pochodzący z Greenville 73-letni Billy Roberts to typowy bohater jednego przeboju. Żaden inny z jego utworów nie zdobył takiej sławy, a i "Hey Joe" stał się kultowy dopiero wtedy, kiedy sięgnął po niego Hendrix.

Nie było jednak tak, że usiadł sobie Roberts na ganku z gitarą i wymyślił "Hey Joe" w przypływie weny. W piosence dostrzeżono silne inspiracje trzema innymi utworami: progresję akordów Billy wziął od swojej dziewczyny Nieli Miller, która w 1953 roku nagrała "Baby, Please Don't Go To Town"; tytuł i forma "pytanie-odpowiedź" zostały wzięte od Carla Smitha i hitu z 1953 roku - "Hey Joe"; z kolei opowieść o mężczyźnie, który ucieka po zabiciu żony to treść ballady "Little Sadie", która funkcjonowała w Południowej Karolinie (tam właśnie znajduje się Greenville) na początku XX wieku.

Pierwszą zarejestrowaną wersją "Hey Joe" jest nagranie "Hey Joe, Where You Gonna Go?" kalifornijskiej grupy The Leaves z 1965 roku. Dodajmy, że nie jest to jeszcze ten Joe, którego kojarzymy. Piosenka była początkowo grana dużo szybciej niż obecnie:

W 1966 roku za utwór wziął się zespół The Jimi Hendrix Experience. To najpopularniejsza wersja słynnej piosenki i to do niej odwoływali się wszyscy kolejni wykonawcy. Jimi Hendrix doszlifował "Hey Joe" kontrolowaną nonszalancją i brawurową grą na gitarze (z użyciem zębów).

No i się zaczęło. Wysyp coverów z biegiem lat nie ustaje. Każdy próbuje dodać coś od siebie. I co ciekawe, chyba nikt na "Hey Joe" nie poległ. Przedstawiamy ranking pięciu najciekawszych wykonań "Hey Joe" ery post-hendrixowej!

5. Brazylijska formacja O Rappa podeszła do sprawy bez kompleksów - na powrót przyspieszyła piosenkę, wymieniła tekst na portugalski, a przede wszystkim podarowała w hołdzie reggaeowo-hiphopowy sznyt:

4. 19-letnia kanadyjska wokalistka Cassie Steele zasługuję na pochwałę za interpretację (moim zdaniem poradziła sobie z utworem lepiej niż niegdyś Cher) i rewelacyjnie spisujące się gitary:

3. Magnetyczny głos Seala i gracja Davida Gilmoura. To nie mogło się nie udać!

2. Psychodeliczne wykonanie Nicka Cave intryguje, wciąga i zapada w pamięć:

1. Slash i Steve Winwood zagrali "Hey Joe" klasycznie, a jednocześnie stworzyli coś naprawdę dużego. Głos starszego już Winwooda i fantastyczna gra Slasha (który tradycyjnie odpłynął w trakcie solówki na swoje niedostępne innym śmiertelnikom morza) dały piorunujący efekt:

Historia "Hey Joe" dowodzi, że nie są prawdą tezy o powolnym wyczerpywaniu się muzyki, jako skończonej kombinacji możliwych dźwięków. Powyższe covery pokazują, że te same dźwięki i te same słowa można wciąż odkrywać na nowo. Czy ktoś się nudził słuchając kolejnych wersji?

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas