Reklama

Def Leppard robi sobie przerwę

Brytyjscy rockmani z grupy Def Leppard ogłosili roczną przerwę. Czy to oznaka końca ponad 30-letniej kariery?

Ostatnie wieści z obozu Def Leppard nie napawają optymizmem. Pod koniec 2009 roku pojawiły się pogłoski o rozpadzie, kiedy odwołano ponad 20 koncertów na trasie po Ameryce Północnej. Przyczyną były "nieoczekiwane problemy osobiste".

Później wokalista Joe Elliott ujawnił, że wrócił do domu, by być przy swojej ciężarnej żonie, która miała urodzić ich pierwsze dziecko.

Muzycy brytyjskiej formacji jednak zaprzeczają, że to koniec Def Leppard. "Nie potrafimy sobie wyobrazić nas, robiących coś innego".

Jak się okazuje, przerwa w działalności zespołu będzie jednak dłuższa, a muzycy planują skupić się na swoich pobocznych projektach.

"Robimy sobie roczną przerwę. Ja zajmę się nowym zespołem [Down 'N Outz], bo akurat mam na to czas. Po takim sukcesie jak 'Hysteria' [płyta z 1987 roku rozeszła się w ponad 20-milionowym nakładzie - przyp. red.], kiedy jesteś częścią maszyny korporacyjnej, to staje się normalnym biznesem pod koniec dnia. To dla nas stresujące i coraz trudniej jest nam przygotować płytę" - mówi otwarcie Joe Elliott w rozmowie z brytyjskim "Metrem".

Z kolei Down 'N Outz (tworzony z członkami The Quireboys) jest odświeżającą odmianą dla wokalisty Def Leppard: "To jest bycie nastolatkiem w ciele 50-latka" - tłumaczy.

Pozostali muzycy także mają swoje zajęcia na boku - gitarzysta Vivian Campbell od maja jest członkiem Thin Lizzy, a drugi gitarzysta Phil Collen (niedawno się ożenił) współtworzy trio Man Raze.

Studyjny dorobek Def Leppard zamyka "Songs From The Sparkle Lounge" z 2008 roku.

Zobacz przebój "Hysteria" z festiwalu Download w Donington Park w 2009 roku:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Def Leppard | muzycy | def
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy