Reklama

Deep Purple w Katowicach: Dobrze być królem (relacja)

Warto było wejść do studia i nagrać nową płytę. Album "Now What?!" z kwietnia 2013 r. tchnął trochę świeżego powietrza (który to już raz?) w brytyjsko-amerykańskich weteranów hard rocka, co świetnie widać na żywo.

W sobotni wieczór (15 lutego) Deep Purple wystąpili w dobrze im znanym katowickim Spodku, dwa dni wcześniej zagrali w Arenie w Poznaniu. Komentarze są dość jednoznaczne - grupa jest w dobrej formie, a pochwały zbiera szczególnie wokalista Ian Gillan. Podczas ostatnich wizyt (a zespół gości nad Wisłą w odstępach kilku-kilkunastomiesięcznych) to właśnie on wydawał się najsłabszym ogniwem, na którym najmocniej odcisnęły się trudy rock'n'rollowego życia. Wiadomo, że od dawna już nikt nie liczy na klasyk "Child in Time" (przypomnijmy, Gillan ma 68 lat), ale momentami brakowało mu "pary".

Instrumentaliści wydatnie pomagają swojemu frontmanowi złapać oddech, bo każdy z nich miał swoje kilka minut na solowe popisy (efektownie wyglądało solo Iana Paice'a na perkusji, gdy na moment całkiem zgasły światła, a trzema kolorami rozbłyskiwały końcówki pałeczek), a rzadko który numer na żywo był zagrany w wersji studyjnej. W Katowicach (a w Poznaniu podobno także) Ian Gillan nie odstawał od swoich kolegów.

"It's good to be king" - śpiewa Gillan w "Uncommon Man", jednym z pięciu (!) utworów z nowej płyty zaprezentowanych w Spodku. Na scenie mogliśmy zobaczyć pięciu króli w naprawdę królewskiej formie. Przyjęcie też mieli tradycyjnie królewskie (choć na płycie Spodka momentami było nawet całkiem sporo miejsca, za to trybuny fani wypełnili szczelnie), ale Polacy już dawno sobie w tym temacie wyrobili świetną markę. "Fantastic, superb, manifique" - komplementował nas Ian Gillan na koniec. Swoją drogą wokalista coraz bardziej zaczyna przypominać swojego niemal rówieśnika Joe Cockera (te charakterystyczne ruchy!).

Reklama

Warto było zwrócić szczególną uwagę na utwory z "Now What?!": usłyszeliśmy otwierający koncert "Apres Vous", poświęcony gwiazdorowi niskobudżetowych horrorów "Vincent Price", "Uncommon Man" (kapitalny wstęp), "Hell to Pay" i wzruszający, dedykowany pamięci nieodżałowanego, zmarłego w lipcu 2012 r. Jona Lorda "Above and Beyond". Na rozstawionych po boku sceny telebimach pojawiły się wówczas zdjęcia byłego klawiszowca Deep Purple, a Ian Gillan na koniec posłał całusa w stronę nieba. Piękny gest.

Te nowe kompozycje mieszczą się w purpurowych kanonach, ale też pokazują, że zespół wciąż ma jeszcze coś do powiedzenia. Pisane były też pod aktualne możliwości wokalne Gillana, dzięki czemu mają spore szanse na dłużej zagościć w koncertowej setliście (z płyt z lat 90. czy pierwszej dekady XXI wieku ostały się przecież pojedyncze przypadki). Bo tego, że w najbliższym czasie muzycy nie planują emerytury, jestem więcej niż pewien. Imponujące zgranie (te gitarowo-klawiszowe "pogaduchy" Steve'a Morse'a i Dona Aireya!), wysokiej klasy umiejętności i radość z tego, co się robi - czego chcieć od nich więcej?

Oczywiście, wiadomo, że nie mogło zabraknąć punktów obowiązkowych, takich jak choćby "Strange Kind of Woman", "Perfect Strangers" (z niezbędnym fragmentem kompozycji Chopina i "Mazurka Dąbrowskiego" w wykonaniu Dona Aireya), "Space Truckin'" (tym razem katowicki Spodek "odleciał", jak nasz olimpijski mistrz - Kamil Stoch), wykonane z pomocą publiczności "Smoke on the Water" i "Hush", czy w końcu finałowy "Black Night". Choć muzycy wykonywali je po raz n-ty, nie miałem poczucia, że było to przeżarte rutyną. Okazuje się, że na bazie najsłynniejszego chyba riffu w historii muzyki rockowej wciąż można wykrzesać coś nieoczywistego.

Koncert Deep Purple w Spodku otwierała (już po raz trzeci! - wcześniej na Festiwalu Legend Rocka w Dolinie Charlotty w 2011 i w Hali Ludowej we Wrocławiu w 2013 r.) pochodząca z pobliskiej Dąbrowy Górniczej grupa Kruk. Hardrockowa formacja, tym razem z Romanem Kańtochem w roli wokalisty, nagrywała swoje koncertowe DVD, którego częścią będzie także minirecital akustyczny z antresoli Spodka (dwa numery zagrane jeszcze przed wejściem na scenę).

Kańtocha w składzie Kruka widziałem w klubie w Krakowie niespełna miesiąc przed Spodkiem. Wówczas nie byłem do niego zbyt przekonany, ale na dużej scenie przed kilkutysięczną publicznością sprawdził się naprawdę przyzwoicie. Podczas 45-minutowego występu usłyszeliśmy m.in. "It Will Not Come Back", "Rising Anger" i polskojęzyczne wersje "Embrace Your Silence" ("Otul swoją ciszę"), "In Reverie" ("W zamyśleniu") i "Lady Chameleon" ("Kameleon").

Setlista koncertu Deep Purple w Katowicach:

"Apres Vous"
"Into the Fire"
"Hard Lovin' Man"
"Strange Kind of Woman"
"Vincent Price"
"Contact Lost" (+ solo gitarowe)
"Uncommon Man"
"The Well-Dressed Guitar"
"The Mule" (+ solo perkusyjne)
"Above and Beyond"
"Lazy"
"Hell to Pay" (+ solo klawiszowe)
"Perfect Strangers"
"Space Truckin'"
"Smoke on the Water"
Bis:
"Hush" (+ solo basowe)
"Black Night".

Michał Boroń, Katowice

Czytaj także:

Droga nie ma końca - recenzja płyty "Now What?!"

Nie chcę się zestarzeć - wywiad z perkusistą Deep Purple

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Deep Purple | koncert w Polsce
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy