Ciągnie wilka do lasu...
Steven Tyler dał pierwszy publiczny występ od kiedy udał się na odwyk w grudniu. Wydarzyło się to w barze karaoke.
Wokalista swoim popisem zaskoczył wszystkich bawiących się w publie w Palm Desert (Kalifornia). Tyler był tam ze swoim rzecznikiem i dwoma ochroniarzami.
61-letni rockman ożywił się, gdy dwóch fanów Aerosmith porwało się na szlagier "I Don't Want To Miss A Thing". Wtedy to podekscytowany Tyler wskoczył na scenę, wziął mikrofon i zaczął śpiewać razem z nimi.
Niemal wszyscy bawiący się tego wieczoru otoczyli muzyka i dokończyli razem z nim utwór. Organizator imprezy karaoke powiedział później dziennikarzom, że Tyler był bardzo uprzejmy i zadowolony z obrotu spraw.
Wokalista aktualnie leczy się z uzależnienia od leków przeciwbólowych. Pod dużym znakiem zapytania stoi jego przyszłość w Aerosmith. Koledzy z grupy już oficjalnie szukają nowego frontmana.
Czytaj także: