Największy skandal w historii muzyki zniszczył im kariery. Wszyscy się od nich odwrócili
25 lat temu, 3 kwietnia 1998 roku, w wieku 33 lat zmarł znany z Milli Vanilli Rob Pilatus, postać, której tragiczny życiorys naznaczony był jedną z największych kompromitacji w historii muzyki rozrywkowej.
Duet Milli Vanilli powstał w 1988 roku. Za projektem stał producent Frank Farian, który sterował karierą młodych "wokalistów". Członkowie grupy natomiast początkowo w ogóle nie byli wokalistami.
Pochodzący z Niemiec Rob Pilatus przed startem "muzycznej" kariery był tancerzem. Występował m.in. z grupą Wind podczas Eurowizji w 1987 w Brukseli, gdzie niemiecka formacja zajęła drugie miejsce. Tancerzem był też urodzony we Francji Fab Morvan. To wspomniany Farian wpadł na pomysł, aby z dwóch świetnie ruszających się na scenie kolesiów zrobić zespół wokalny.
Skandal, który pogrążył Milli Vanilli
Początkowo szło im fantastycznie: ludzie rozchwytywali album "Girl You Know It's True" (pokrył się platyną), a ich hity - Girl I'm Gonna Miss You", "Baby Don't Forget My Number", "Blame It On The Rain"- gościły na pierwszych miejscach list przebojów. Wkrótce wyszło jednak na jaw, że Rob i Fab to oszuści, którzy tylko udają piosenkarzy.
Młodzi gwiazdorzy byli jedynie twarzami projektu, a w studiu zastępowali ich inni wokaliści: Charles Shaw i Brad Howell. Na koncertach śpiewali z playbacku, co wykryto w 1989 roku podczas występu w Connecticut. Wówczas zacięła się taśma z przebojem "Girl You Know It's True", a zestresowani członkowie Milli Vanilli uciekli ze sceny.
W 1990 roku zespół otrzymał nagrodę Grammy za album "Girl You Know It's True" (amerykańskie wydanie nieco zmienione w stosunku do europejskiej płyty nosiło tytuł "All Or Nothing"), jednak na skutek krytyki mediów decyzja została cofnięta. Milli Vanilli to jedyny zespół w historii, któremu odebrano nagrodę Grammy.
Tragiczny finał
Wskutek gwałtownego załamania kariery, Rob popadł w depresję. W show-biznesie, gdzie uchodził za postać skompromitowaną, nie miał już czego szukać. Uzależnił się od narkotyków i alkoholu, próbował popełnić samobójstwo. Po skazanej na porażkę próbie reaktywacji Milli Vanilli przestał rozmawiać z kolegą z zespołu. W 1996 roku trafił na trzy miesiące do więzienia za napaść, wandalizm i rabunek.
Dwa lata później podjęto kolejną próbę wskrzeszenia Milli Vanilli. Powstał nawet - nigdy niewydany - album "Back and in Attack", na którym duet śpiewał naprawdę.
W przededniu trasy koncertowej (3 kwietnia 1998 roku) Rob został znaleziony martwy w hotelu w Friedrichsdorf (miejscowość niedaleko Frankfurtu nad Menem). Śledztwo wykazało, że Pilatus zmarł w wyniku przedawkowania leków na receptę, które dodatkowo zmieszał z alkoholem. Niemiecka policja wykluczyła samobójstwo.
"Zostaliśmy ukrzyżowani"
Jedyny żyjący członek Milli Vanilli po śmierci Roba skrytykował hipokryzję branży rozrywkowej. "Autentyczność - a cóż to jest?" - pytał, wskazując na występy z playbacku podczas koncertów, kręcenia teledysków i wykorzystywanie efektów w studiu (choćby auto-tune).
"To nie chodzi o autentyczność, lecz o rozrywkę" - podkreślał Fab Morgan w rozmowie z "USA Today". Jego zdaniem, Milli Vanilli zostali "rzuceni na pożarcie". "Teraz wszędzie widzimy to, za co zostaliśmy ukrzyżowani" - zauważył Morvan.
Opowiedzą historię ich skandalu
W 2022 roku pojawiła się informacja o planach nakręcania filmu o duecie. Jednak już ta informacja wywołała spore oburzenie. Reżyserem projektu miałby być bowiem skompromitowany reżyser Brett Ratner, który w 2017 roku zniknął z show-biznesu z powodu poważnych oskarżeń o molestowanie seksualne kobiet. Jeff Nathanson miał odpowiadać za scenariusz.
Ratner ostatecznie nie został wyznaczony do nakręcania filmu. Projekt o nazwie "Girl You Know It's True" wyreżyseruje Simon Verhoven. W głównych rolach pojawią się: Tijan Njie (Rob Pilatus) i Elan Ben Ali (Fabrice Morvan). Produkcja do kin trafić ma jeszcze w 2023 roku.