Czego słucha nasza redakcja? Załapał się nawet "Oppenheimer"

Wakacje w pełni, sezon festiwalowy w pełni, ale pomiędzy kolejnymi koncertami też trzeba czegoś słuchać. I tutaj pojawiają się polecajki od naszej redakcji.

Kadr z film "Oppenheimer"
Kadr z film "Oppenheimer" UniversalAgencja FORUM

Sprawdźcie, co przygotowaliśmy dla was w tym miesiącu!

OLIWIA KOPCIK

Cinemon "Supercharged" - płyta z czerwca i naprawdę, jak do tego doszło nie wiem, że wspominam o niej dopiero teraz, choć rzuciłam się do słuchania zaraz po premierze. Duet The Bullseyes mówi o sobie, że są "twoim ulubionym zagranicznym zespołem z Polski" i z Cinemon jest podobnie. "Cinemon to niezmiennie najlepszy amerykański zespół w Krakowie" - tak, na przykład, powiedział Jarek Szubrycht. Panowie od "Supercharged" na bank dorastali w Seattle i nie próbujcie mnie przekonać, że tak nie jest, bo i tak nie uwierzę.

Wrona "Kryzys tożsamości" (akustycznie) - zdecydowanie zbyt często mam tak, że się kimś podjaram i mówię wszystkim: "No koniecznie musisz sprawdzić!", a potem ten ktoś zaczyna robić jakieś dziwne ruchy i nagrywać rzeczy, które wcale nie są fajne. W tym przypadku na szczęście tak nie było. Wronę poznałam na ubiegłorocznych Jarocińskich Rytmach Młodych, wtedy nazwano jej styl pink punkiem. W tym roku znowu pojawiła się na Jarocinie i naprawdę świetnie patrzeć, jak jej kariera się rozwija.

"Kryzys tożsamości" - pierwszy singel z przygotowywanego albumu - już pokazywał, że druga płyta wcale nie będzie gorsza od debiutu. Cierpliwie czekam co dalej. A tymczasem Wrona opublikowała inną wersję "Kryzysu tożsamości", tym razem akustycznie. I wiecie co? Nagranie wyczyszczone z tych wszystkich elementów zmuszających do skakania nadal jest okrutnie dobre.

ALEKSANDRA CIEŚLIK

Soundtrack do filmu "Oppenheimer" - produkcja autorstwa Christophera Nolana jest na ustach widzów i krytyków z całego świata. Tylko w pierwszy weekend zarobiła 80,5 miliona dolarów. Opowieści o losach ekscentrycznego fizyka, "ojca" bomby atomowej, towarzyszą fantastycznie dobrane dźwięki. Skomponował je Ludwig Göransson - szwedzki kompozytor, dyrygent i producent muzyczny. Na swoim koncie ma m.in. muzykę do takich hitów jak "Venom" czy "Tenet". Nolan nie podał "wytycznych" dotyczących soundtracku. Jedyną sugestią było przedstawienie głównej postaci przy pomocy skrzypiec. To, jak i cała reszta dźwięków, idealnie oddały neurotyczny charakter naukowca.

Joe Bonamassa "Well, I Done Got Over It" - jeden z ulubionych artystów naszego cyklu "Pełnia Bluesa" na początku miesiąca zapowiedział nowy album - "Blues Deluxe Vol. 2". Płyta ujrzy światło dzienne 6 października. Muzyk zaprezentuje na niej nowe wersje utworów najważniejszych bluesmanów - m.in. Alberta Kinga, Bobby'ego "Blue" Blanda czy Petera Greena z Fleetwood Mac. Niedawno wydana piosenka "Well, I Done Got Over It" to akurat cover Guitar Slima.

RAFAŁ SAMBORSKI

susk/slotkakotka123 "KURDE FAJA EP" - pochodzące z Częstochowy Susk i Slotkakotka123 zaskoczyły rok temu wszystkich "Zmiennymi zakłócającymi". Ta introspektywna EP-ka przypominała o tym, że emo-hop istniał długo przed przejęciem pojęcia przez wytatuowanych raperów drących nadmiernie mordę i wycierających łzy dolarami. Raczej był pojęciem szczerości i ekshibicjonizmu emocjonalnego w sposób dużo bliższy przeciętnemu człowiekowi, jak i - co akurat jest zapewne czystym przypadkiem - przywiązaniu do dewizy DIY. Atmosphere, Anticon: ktoś coś?

Susk została zauważona przez SB Maffiję i zaproszona do Starteru, ale po raz kolejny okazało się, jak ogromną barierą do przeskoczenia bywa dla niektórych odbiorców nieco większy wysiłek intelektualny. Cóż, raperka wzięła więc swoją nadworną producentkę, popracowały nad sobą, popracowały w lepszych warunkach i powstała "KURDE FAJA EP".

To materiał technicznie stojący parę poziomów wyżej od poprzedniego krążka. W bitach Slotkiejkotki132 jest więcej przestrzeni, co szczególnie warto docenić w minimalistycznym "nixon sram ci na grub". Progres Susk za mikrofonem natomiast absolutnie imponuje: jest bardziej precyzyjna, przyspiesza doskonale, podśpiewuje dużo lepiej i nawet jeżeli miejscami tu za dużo modulacji głosu, to kipi pewnością siebie za mikrofonem, celowością. Co natomiast najważniejsze, w czasach odsuwania treści na bok, zostawia wiele cytatów w głowie słuchacza. A z uwagi na to, że Susk jako pierwsza w polskim rapie poprawnie wypowiedziała "savoir-vivre", mamy niewątpliwie do czynienia z materiałem historycznym.

Slowdive "kisses" - pocałunki to niewątpliwie jedna z najprzyjemniejszych rzeczy, jakich doświadcza człowiek w relacji z drugą osobą. Czasami odkrywasz, jak bardzo niedocenione na co dzień, szczególnie gdy masz dłuższą przerwę i po niej każdy pocałunek smakuje znów jak pierwszy. Ze Slowdive jest tak, że po pierwszych zachwytach w latach 90., prawdziwe docenienie (a może w zasadzie kult?) przyszło po paru latach od rozpadu zespołu. Kiedy zaś wrócili na scenę, wszyscy słuchacze wiedzieli, że mamy do czynienia z zespołem absolutnie wielkim. I "kisses" to dowód tej wielkości: jasne, to mało skomplikowana piosenka, słodko-melancholijna piosenka, która może odbija nieco za bardzo od sheogaze’owo-dreampopowego anturażu. Ale nie można nie docenić tego, że w dalszym ciągu rozmarzone, wręcz rozmazane brzmienie i atmosfera budowana przez Slowdive to rzecz jedyna w swoim rodzaju.

PAWEŁ WALIŃSKI

Osi and the Jupiter "Cedar and Sage: Riders of the Gallows Vol. 1" - lato. Podróże, wycieczki. Nie każdy z nas może sobie jednak pozwolić na dłuższy urlop. Dlaczegóż by więc nie wybrać się do kniei, nie wychodząc z domu? Osi and Jupiter to neofolkowy projekt z Kent w Oregonie, nazwę biorący od imion psów lidera, który z powodzeniem przeteleportuje Was do przedwiecznego lasu, pachnącego mchem i leśnymi ziołami, gdzie nawiążecie intymne relacje z drzewami i to poprzez nie, nie smartfona będziecie się komunikować z otoczeniem. Jasne, że trochę się nabijam, ale jeśli lubicie natchnioną muzykę niesioną pięknymi melodiami, koniecznie sprawdźcie ich ostatnią płytę. I poprzedzającą ją EP-kę. Za wcześniejsze nagrania nie daję gwarancji.

Baroness "Beneath the Rose" - bez bicia przyznam, że cztery lata przeszarżowałem w swoim zachwycie nad ostatnią płytą ekipy z Savannah w Georgii (sprawdźcie tutaj). Bo i ekipa Johna Baizleya przeszarżowała. Na "Gold and Grey" wszystkiego było zbyt wiele. Zmian tempa, tonacji, progresji, przeszkadzajek, kombinowania. A wreszcie niekoniecznie czytelna była produkcja. Czy nowy album formacji, "Stone", zachowa zalety poprzedniego a jednocześnie na nowo zapozna się ze szlachetną prostotą piosenki opartej na tłustych riffach? Po drugim już singlu ciężko orzec. Ale zapewniam, że 99% świata fanów alternatywnego sludge/heavy gryzie pazury czekając na tę płytę.

MARCIN FLINT

Olga Czech "Wczechświat" - znana z zespołu Drekoty twórczyni nagrała krążek, który w jednej chwili brzmi ambientowo i filmowo, by w innej pójść w kameralny koncert fortepianowy z laptopem pod ręką. Od początku jest to muzyka własna, urokliwa i bardzo uspokajająca, a przy tym uciekająca od banału, bo to nigdy nie jest repertuar do windy. Ale kiedy dochodzi wokal i polski tekst, poczucie odrealnienie narasta, dzieje się magia. Remedium na duszne noce, płyta, które pokoloruje sny pastelami.

Mroku "Tracę wiarę" - mnóstwo rapu adresowane jest do nastolatków, to nie tajemnica. Ale nie ten Mroka, koszalińskiego weterana mikrofonu. Od lat przygotowuje on album "Drobne zgrzyty", traktowane jako opus magnum w jego karierze. Premiera już we wrześniu, zaś póki co żaden utwór nie pokazał, że warto czekać tak bardzo, jak uczyniło to "Tracę wiarę". Raper chce mówić rzeczy ważne, wartościowe, rymując przy tym bardzo gęsto. I robi to na klasycznym podkładzie, mnoży sensy, nie traci pasji i nie obniża poprzeczki.

DAWID BARTKOWSKI

Fillomatic "Tha Samuraiz" - totalna świeżynka, z której opis - "To opowieść o wartościach, honorze. To wojna między starym a nowym, z której nie każdy wróci jako człowiek" - uderza swoją pretensjonalnością, ale... kogo to obchodzi? Brzmienie "Tha Samuraiz" Fillomatic, jednego z najciekawszych kolektywów w podziemiu, to perełka. Klimat nie do podrobienia, Wu-Tang na sterydach, prostota podkładu Fava masuje mózg jak ostatnio mało co z naszego poletka. Zwrotki też krótkie i konkretne, przeciągnie końcówek bardziej urzeka niż irytuje, a niektóre rymy z miasta Rakowa też muszą się podobać. Rapowa wołowina Kobe, co wobec konkurencyjnej instagramowej i paczkowanej mielonki z dyskontu nie pozostawia wątpliwości co wybrać. Delektować można się tylko jednym.

Symptom "Otello" - skoro już jestem przy fillomatikowej ekipie to przypominam sobie "Otello", który został nagrany w składzie Bartek Koko, FAV i DJ Cutahead. Całość sygnowana jako Symptom to najntisowa klasyka, srogi wpie... (wybaczcie, ale nie mogę tego w pełni napisać), bębny, które łamią karki, teksty, po których trzeba wziąć jakieś znieczulenie, oraz gramofonowa robota ("Hahaha"!), nieodłączny element każdego dobrego hip-hopowego albumu. Sprawdźcie sobie taką "Bezsenność", gdzie z wizytą wpada inny wariat Laikike1 - nie powiecie, że można się nie bać ("Moi rodzice boją się mojej muzyki", tak luźno przywołując Volta z "Blokersów"). Albo "Bejsment" - można pomyśleć, że beat to robota Lorda Finnese'a albo innego Da Beatminerz ze swojego prime time'u. Lepszej rekomendacji już nie mam.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas