Zagłuszają własny brak inwencji

Starsailor "All The Plans", EMI Music Poland

Okładka płyty "All The Plans" Starsailor
Okładka płyty "All The Plans" Starsailor 

Po pięknej, debiutanckiej "Lova Is Here" z 2001 roku, każda następna płyta Starsailor staczała się poziomem muzycznym po równi pochyłej w dół. Czy "All The Plans" ratuje honor Brytyjczyków?

Na czwarte regularne wydawnictwo Brytyjczyków czekaliśmy 4 lata. Przyznam szczerze, że jest to zespół, do którego mam ogromne sentymenty, związane z debiutancką "Love Is Here". Ta pełna pięknych melodii płyta miała wpływ na ukształtowanie bez mała moich muzycznych upodobań. Dwa lata później Starsailor postanowił zerwać ze słodkim wizerunkiem zespołu balladowego, tworząc głośny, gitarowy album "Silence Is Easy" Myślę, że to był błąd.

Wróćmy do "All The Plans". Po cichu liczyłem na odejście od stylistyki znanej z ostatnich dokonań grupy. Miałem nadzieję, że Starsailor przestanie hałasem zagłuszać swój własny brak inwencji.

Niestety, nadzieja jest matką głupich i swoich dzieci nie lubi. "All The Plans" bowiem jest płytą słabą. Po dwukrotnym odsłuchaniu zawartości żaden utwór nie zapadł mi w pamięci; brzmi to trochę jak zlepek jednego, niedokończonego pomysłu poprzecinanego na kilkuminutowe kawałki na potrzeby płyty.

Starsailor przestał bawić się muzyką, zamiast tego odgrzewa te same, dodatkowo stare kotlety, próbując zagrzać je w świeżym oleju. Dodatkowo "Tell Me It's Not Over" pachnie niczym skopiowana "The Hardest Part" Coldplay. Oj, słychać, że panowie mają kryzys twórczy, ale najgorsze jest to, że zawartość tego albumu po prostu męczy jak zwycięski bieg maratoński. Najprościej mówiąc - przeciętność.

Żeby nie wyjść na kolejnego krytyka, który jedynie krytykować umie dorzucę optymistycznie na koniec, że jest światełko w tunelu - kończący płytę utwór "Safe At Home"; niemal powrót do korzeni Starsailor. Życzyłbym sobie, żeby grupa wróciła do dawnych dobrych brzmień, tudzież panom: Jamesowi Walshowi, Jamesowi 'Stel' Stelfoxowi, Benowi Byrne i Barry'emu Westheadowi większego zaangażowania w wielką przygodę, jaką jest oryginalne brzmienie muzyczne. Inaczej Starsailor zginie w tłumie przeciętnych grup grających "pop codzienny"

Marcin Bareła

www.niebieskagodzina.blog.com

(Listy do redakcji)

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas