Wyższa szkoła jazdy
Daniel Wardziński
Trzeci Wymiar "Dolina Klaunoow", Labirynt Records
Patrząc w obiektywnych kategoriach łatwo dojść do wniosku, że Trzeci Wymiar to zdecydowanie najlepsze trio rapowe w Polsce. Zjawiskowa technika budowania rymów, nienaganna dykcja, trzy skrajnie różne, ale równie efektowne głosy i dobór podkładów według starych zasad, które sprawdzają się do dziś. Czy czwarty album grupy z Wałbrzycha spełnia pokładane w nim nadzieje?
Zależy czego się spodziewano, bo w przypadku MC's tak bardzo zaawansowanych w sztuce składania słów oczekiwania zawsze będą wyższe. Fani na pewno liczyli na to, że drapieżna i fascynująca forma, pomimo swojego uroku nie pozwoli zejść treści na drugi plan. Mamy tutaj numery, które stanowią prezentację stylu autorów, jak świetne, singlowe "Dostosowany 2" z Ras Lutą, ale jest też porcja naprawdę mocnego przekazu. "Luksusowe Ghetto" z gościnnym udziałem Peji traktujące o zepsuciu ludzkich cech w nowobogackich środowiskach czy następny na trackliście kapitalny numer z Te-Trisem... Podane w bardzo dobrym stylu przemyślenia dorosłych i odpowiedzialnych mężczyzn, którzy potrafią uważnie patrzeć na świat.
Numerów w których ewidentnie "o coś chodzi" jest zresztą więcej, a treść jest daleka od banału i oczywistości. Antyklerykalne "Nie wierzę w nic już" z najlepszymi wersami na albumie, świetna historia w "Dlaczego on, a nie ja?" czy niesamowicie motywujące i "żywe" "Ważne jak kończysz" - za takie numery fani kochają Trzeci Wymiar najbardziej. Nie ma tu jednak grobowej powagi. Przy tej płycie można się świetnie się bawić. Takie numery, jak "Długopisy" na bicie Magiery z WhiteHouse, mistrzowskie, soczyste "Nieważne jak zaczynasz" albo zupełnie oderwane od rzeczywistości, ale bardzo obrazowe "Architekci placów boju". Mają one oczywiście swoją treść, ale to forma sprawia, że można słuchać tych numerów raz za razem.
Muzycznie nie ma zaskoczenia - jest zdecydowanie klasycznie - bliżej stylistyki lat 90. niż współczesnych trendów telewizji muzycznych. Zaskoczeniem może być obsada producentów. Oczywiście nie mogło zabraknąć koncertującego z grupą Creona, który jednak nie wypada tak dobrze jak zwykle, a jego udział jest znacznie mniej okazały niż w przypadku dwóch poprzednich albumów. Cieszy powrót 3W do bitów White House - Magiera i L.A. w sumie zrobili trzy świetne tracki. Swoją szansę wykorzystał debiutant - Snake. Dużo muzyki pochodzi też od Donatana, a ci którzy spodziewali się brzmienia Zachodniego Wybrzeża i mainstreamu, mocno się zdziwią.
Płyta pełna jest wersów z impetem nieosiągalnym dla większości raperów na polskiej scenie. Technika jest wyśmienita, głosy znów brzmią wyjątkowo i profesjonalnie, bity w większości pasują. Ideał? Nie do końca. Pomimo naprawdę kapitalnych momentów, których nie warto (nie wolno!) przegapić, płyta nie jest równa, chwilami nieco chaotyczna, a raperzy miewają chwilowe spadki formy. Na płytach 3W to nowość. Brakuje społecznie zaangażowanych numerów w stylu "Czarne chmury nad miastem", a problemem może być też fakt, że niesamowicie koronkowe zwrotki wałbrzyskiej trójki są trudne do zrozumienia "z miejsca" i płyta wymaga wielu przesłuchań, żeby dać odpowiedni efekt. Nie żałujcie czasu, bo 3W wciąż jest najlepszym trio w tym kraju, choć osobiście liczyłem, że będzie jeszcze lepiej. Może przy okazji nadchodzących solówek?
7/10