Wersy ponad prawem

Pezet / Małolat "Dziś W Moim Mieście", Koka Beats

Biegłość warsztatowa Pezeta i Małolata cieszy ucho
Biegłość warsztatowa Pezeta i Małolata cieszy ucho 

Pezet z Małolatem nagrali ciężkawy, manieryczny, prowokująco niedojrzały krążek hiphopowy, którego nie chce się analizować, ale o dziwo chce się słuchać.

"To musiało potrwać" - obwieszcza "Intro" płyty "Dziś w moim mieście". I rzeczywiście, sporo wody upłynęło od czasu kiedy po raz pierwszy słyszeliśmy o wspólnym projekcie braci Kaplińskich.

Ich biegłość warsztatowa cieszy ucho, udowadniając, że nie marnowali czasu. Nie są może jeszcze tak dobrzy jak myślą, co pokazują niezgrabne przyspieszenia w "Dopaminie", ale w polskich warunkach trudno szukać styli tak silnych, wyrobionych i uniwersalnych. Przyrównując do instrumentów - większość naszej sceny ma flow nasuwający na myśl gitarę garażowego punkrockowca. Oni, zwłaszcza Pezet - to saksofon przyzwoitego jazzmana. Co ważne, nie gra na jedną modłę. Zaczepne "Zaalarmuj" brzmi jak druga część niesamowitego "Salutuj" Weny, singlowe "Dziś W Moim Mieście" czy "Nagapiłem się" przynosi solidną dawkę miejskich obserwacji, "Chciałbym Uciec Stąd" stanowi dobry przykład, ekshibicjonistycznego, emocjonalnego numeru, a "Gdzie Byśmy Dziś Byli" - należycie opowiedzianej historii.

Recenzent bez problemu wyciągnie parę mocnych wersów do swojego tekstu. Ot choćby: "Kiedy wchodzę na mikrofon, skurwysynu, wzywaj władzę / Pezet i Małolat mają wersy ponad prawem / pękają głośniki od Warszawy po Ottawę / a Kupicha i Wiśniewski mogą iść nam zrobić kawę". Albo "Gówno mnie obchodzi co i kto przywiózł na cargo / nagapiłem się już dość na tych co mieli mieć Gallardo".

Czego więc brakuje? Dobrych refrenów, bo jeśli nie są skreczowane, albo nie śpiewa ich Grizzulah z EastWest Rockers, to nie niosą w ogóle. Bardziej zróżnicowanych bitów, gdyż mocna perkusja dobrze napędzająca się z gryzącym syntezatorem, świetnie łamany rytm, czy pomysłowa harmonia a la "Mission Impossible" to wciąż za mało, by uzasadnić producencki monopol (no, prawie) Czarnego. Przede wszystkim brakuje jednak sensu.

Niedawno narzekałem, że tematy na płycie Vienia, choć ciekawe i różnorodne, brzmią jak wypisane na karteczce w jeden wieczór, a potem w pocie czoła zrealizowane. U Pezeta i Małolata wypływają z życia, nie da się ukryć. Tyle, że w tym życiu od lat nie wydarzyło się nic szczególnie ciekawego. Zdemonizowana Warszawa nie razi tak jak na płycie Płomienia 81, niemniej niekończące się, przeżarte goryczą nawiązania do alkoholu, kokainy i szybkich kobiet nużą. Wszystko to już było i jeśli ktoś jest zainteresowany tylko tym co panowie mówią, a nie jak to robią, spokojnie może poprzestać na projekcie Małolat/Ajron i "Muzyce Poważnej".

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas