Reklama

Waglewski Fisz Emade "Duchy ludzi i zwierząt": Magia Wagli [RECENZJA]

Domknięcie trylogii wspólnych albumów Wojciecha Waglewskiego i jego synów, Fisza oraz Emade, nie rozczarowuje.

Domknięcie trylogii wspólnych albumów Wojciecha Waglewskiego i jego synów, Fisza oraz Emade, nie rozczarowuje.
Okładka płyty "Duchy ludzi i zwierząt" grupy Waglewski Fisz Emade /

"Duchy ludzi i zwierząt" najpierw uświadomiły mi, że czas płynie nieubłaganie. Wydawałoby się, że ostatnia wspólna pozycja rodu Waglewskich została wydana całkiem niedawno. Nic bardziej mylnego: minęło już 7 lat od czasu "Matka, Syn, Bóg". Sam odsłuch uświadomił mi, że autorom albumu wskazówki zegara też dały się we znaki. Nigdy nie byli bowiem aż tak melancholijni i refleksyjni.

Rzadko również zdarza się też, aby w tego rodzaju klimatach jednocześnie było tak dużo ciepła. To zdecydowanie najdojrzalsza i najbardziej opanowana pozycja z dotychczasowych wspólnych nagrań spod szyldu Waglewski Fisz Emade. Muzycznie jesteśmy w domu. To ponownie album bardzo mocno inspirowany bluesem i najbliższy temu, co w ramach pozostałych projektów tworzy Wojciech Waglewski. Do tego miejscami wchodzimy wręcz w rejony jazzowe, szczególnie w partiach fortepianowych. Za to w porównaniu do poprzednich krążków tria dużo mniej tu inklinacji rockowych czy nawet rapowych, które zawsze były gdzieś nieśmiało wprowadzane, chociażby w podejściu do bębnów i basu.

Reklama

Dzięki skupieniu się wyłącznie na "mięsku", "Duchy ludzi i zwierząt" to na pewno najspójniejsza z dotychczasowych pozycji. Smaczku dodaje tutaj, że stojący za mikrofonem Wojciech Waglewski oraz Fisz brzmią coraz podobniej do siebie i autentycznie są momenty, w których łatwo ich ze sobą pomylić. Jednak nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś się od niej odbił - brak tu wyrazistych melodii, środki wyrazu znacząco ograniczone. Bo i nie w tych cechach tkwi siła "Duchów ludzi i zwierząt".

Tej należy szukać w miejscu, o którym mimochodem wspomniałem - dojrzałym podejściem do materii. I to na naprawdę wielu polach, bo trzeba dojść do pewnego poziomu rozeznania, by odzierać kompozycję z nadmiaru środków, z czasem ją uzupełniać i sukcesywnie budować napięcie.

"Pościg" jest efektowny, ale czy efekciarski? Bynajmniej. To w gruncie rzeczy oszczędny utwór, który z wolna rozkręca się, by wybuchnąć w partii świetnie rozpisanej sekcji smyczkowej, do której dołącza w pewnym momencie kontrabas odpowiednio dociskający piosenkę. Mimo odmiennego klimatu, to w podobny sposób budowania kompozycji wpisuje się "Na księżyc", którego zakończenie to najbardziej eksperymentalny moment całego albumu.

Dalsze dowody dojrzałości? Teksty inteligentne, ale oszczędne w słowach i dalekie od mądrzenia się. To po prostu świadectwa ludzi, którzy co nieco doświadczyli i wiedzą, co jest ważne, o co należy walczyć, kiedy warto się zatrzymać, a kiedy można odpuścić. 

"Na księżyc" w partii Waglewskiego seniora wprost mówi o tym, że każdego czas w końcu mija, a jednak ludzie dalej wolą udawać, że "świat należy do nich". Tymczasem Fisz porywa się na wątek feministyczny, który doskonale zrozumie każdy ojciec córki. Ręce zbierają się do oklasków. "Król" to podana z dużym smakiem piosenka o podziałach wewnątrzkrajowych. A ostatecznie pozostaje nam się cieszyć tym drobnym ułamkiem rzeczywistości, które są "dobrymi rzeczami w świecie rzeczy złych".

"Duchy ludzi i zwierząt" nie będą kandydować o miano płyty roku. To raczej jedna z tych pozycji, której poświęca się od czasu do czasu wieczory i zatapia w jej świecie, gapiąc się w dym papierosa okalający lampę, do której zbliża się ćma. I mimo tego, że "Duchy ludzi i zwierząt" mają momenty nadmiernie przeciągnięte, to ostatecznie w tym albumie tkwi jakaś nieopisywalna magia. Warto jej doświadczyć.  

Waglewski Fisz Emade "Duchy ludzi i zwierząt", ART2/Mystic Production

7/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Waglewski Fisz Emade | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy