Reklama

Urbanski "Everdome (Original Metaverse Soundtrack)": Emocje w metawersum [RECENZJA]

Wojtek Urbański potwierdza swoją pozycję najbardziej wszechstronnego producenta muzycznego w kraju nad Wisłą.

Wojtek Urbański potwierdza swoją pozycję najbardziej wszechstronnego producenta muzycznego w kraju nad Wisłą.
Wojtek Urbański jest jednym z najpopularniejszych producentów muzycznych w Polsce /Tadeusz Wypych /Reporter

Nie wiem, czy w polskiej muzyce jestem w stanie wskazać bardziej uniwersalnego producenta muzycznego niż Wojtek Urbański. Bo też za nic ma on jakiekolwiek etykiety - jako słuchacz nigdy nie wiesz, co przyszykuje tym razem. Czy to pójdzie w trip-hopowy sampling, synthwave, microhouse, czy też odbije od elektroniki, tworząc rzeczy niemal rockowe, albo też będzie dowodził orkiestrą coverującą piosenki Krzysztofa Krawczyka. A inicjatywy, jakich się podejmuje, pokazują, że w jego przypadku ciekawość łączy się z inną cechą - odwagą.

Reklama

Krach NFT i upadek Metaverse Marka Zuckerberga pokazały, że wdrożenie koncepcji Web3 w życie codzienne jest w tej chwili raczej marzeniem twórców, a przyszłość technologii jawi się pod znakiem sztucznej inteligencji. Everdome jednak nie porzuca myśli o tym, że w wirtualnej rzeczywistości może znaleźć się miejsce na spędzanie wolnych chwil. I aby "rozgrywka" oparta na eksploracji kosmosu była jeszcze bardziej immersywna, Urbanski skomponował do niej ścieżkę dźwiękową. Ryzykowny pomysł? Może, ale niewątpliwie się opłaciło.

Miejscami jest to bowiem rzecz niezwykle wręcz... piękna. Kiedy w "The Cycler" po zimmerowskich, majestatycznych dronach z dozą orientalnych brzmień następuje wyciszenie ze wzruszającą partią smyczków, to słuchacz wie, że uczestniczy w doznaniu niesamowitym. "A New Home" napędzają z wolna wygrywane akordy fortepianowe, którym towarzyszą syntezatorowe pady, ale kiedy wjeżdżają smyczki, to czujemy błogi spokój. Wznoszącej "Spaceport" naprawdę niewiele brakuje do tego, aby stanowić wstęp do dłuższego numeru Sigur Rós z czasów "Agaetis Byrjun".

Czasami jednak Urbanski idzie w drugą stronę: "Solar Storm" to szaleńcze przeskoki i glitche, wypełnione niby to przypadkowymi dźwiękami, które umieściłbym gdzieś między wspomnianym Hansem Zimmerem a Timem Heckerem. "Red Planet" jeszcze bliżej do eksperymentów tego drugiego z Danielem Lopatinem, twórcą eksperymentalnego projektu Oneothrix Point Never. Gdzieniegdzie trafimy na syntezatory, które mogłyby napędzać synthwave'owe piosenki, ale Wojtek ani razu nie wychodzi poza anturaż ścieżki dźwiękowej.

Przyznaję, nie sprawdziłem czy służy samemu metawersum, ale jestem pewien, że mamy do czynienia z dziełem, które spokojnie broni się samodzielnie. Pod tym kątem to rzecz bardzo bliska temu, co osiągnął Clint Mansell z Kronos Quartet w "Źródle" czy w Hans Zimmer w "Interstellar". I podobnie jak w tamtych pzypadkach, z jednej strony czuć echa futurystyczne, z drugiej doskonale wiemy, że bez muzyki klasycznej w "2001: Odysei Kosmicznej" soundtrack do "Everdome" nigdy by nie powstał. Ale co najważniejsze, "Everdome" daleko do zwykłej muzyki użytkowej. Pełno tu emocji, które aż czekają na to, by słuchacz je wyciągnął.  

Urbanski, "Everdome", Dyspensa Records

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wojtek Urbański | urbanski | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama