Taśmy prawdy
Łukasz Dunaj
The Black Tapes "The Black Tapes", Antena Krzyku
"The Black Tapes" trwa zaledwie 28 minut. To wystarczająco długo, aby zdemolować sobie mieszkanie podczas "prywatki, jakiej nie przeżył nikt".
Przez długie lata twierdziłem, że nad Wisłą nie potrafią grać rock'n'rolla. Szukając przyczyn głównie w naszej cierpiętniczo-romantycznej naturze, jako przykład europejskiego kraju, w którym wiedzą jak to się robi, podawałem Szwecję. No i proszę, warszawska formacja The Black Tapes wybrała się właśnie do Sztokholmu, by zarejestrować swój debiutancki album.
Nie twierdzę, że z naszymi macherami od dźwięku to by się nie udało, ale wreszcie mamy załogę, która gra rasowego punk'n'rolla. Skojarzenia z wczesnymi The Hives, Peter Pan Speedrock czy nawet Zeke są jak najbardziej wskazane, chociaż w mediach pojawiają się, zapewne bardziej nobilitujące, odniesienia do The Clash czy Stiff Little Fingers.
Najważniejsze, że można odpalić debiut The Black Tapes bez obaw, że za sprawą akcentu wokalisty czy samego brzmienia płyty, czeka nas przykra kolizja z rodzimą przaśnością. Te krótkie, dwu- i trzyminutowe, hałaśliwe piosenki są ekstraktem surowego, witalnego podejścia do gitarowego grania. Nie znajdziecie tu ni grama emo-rozterek, wysublimowanych dłużyzn, koronkowych aranżacji. Jest za to proste, głośne granie z łapy. Proste nie znaczy prostackie. Piosenki Czarnych Taśm są bowiem bardzo sprawnie zagrane. Tam gdzie trzeba, pojawia się czujny klawisz lub zawadiacka solówka. Przyciąga uwagę zimnofalowy klimat początku "1984" czy dancepunkowa pulsacja w "Bus Stop". Dużo w tym wigoru, a zarazem umiaru.
Niemal każdy numer jest przebojowy, zapamiętywalny i o to właśnie kaman w profesji uprawianej przez Warszawian. Mam nadzieję, że chłopcy nie obrażą się za wyróżnianie coveru, ale muszę przyznać, że ich wersja "Sleeping In My Car" Roxette to strzał w środek tarczy. Okazuje się, że dobra piosenka pozostaje dobrą piosenką, niezależnie od tego, czy otrzymujemy ją w cukierkowym aranżu Pera Gessle, czy zapodaną z punkową werwą á la The Black Tapes.
7/10