Sokół i Marysia Starosta "Czarna biała magia". Klasa światowa (recenzja)
Daniel Wardziński
Przez wiele lat Sokół wydawał się jednym z najbardziej konserwatywnych i twardogłowych reprezentantów sceny rap w Polsce. Nowy album pokazuje, że jest otwarty na nowe, profesjonalny w podejściu, ale jednocześnie wierny swoim poglądom.
Emocjonowanie się tym, że mamy tutaj numer z legendą Nowego Jorku - DJ-em Premierem, że SpaceGhostPurrp dał dwa niesamowite podkłady, że czołowi producenci z różnych części Europy dokładają swoje cegiełki, a legendarni DJ-e tacy jak Tony Touch stają za gramofonami, to jedno. Ważniejsze jest to, w jaką całość poukładały się te puzzle i co z tego wynika.
To klasa światowa, materiał wyprodukowany na poziomie z którego można być dumnym, muzycznie nie gorszy od mainstreamowych hitów z dowolnej części świata. Co ciekawe, jest bardzo nowoczesny, uwzględnia nowe trendy w światowym rapie, wykorzystuje je w sposób kreatywny i odpowiednio sprofilowany na zimny, stoicki głos Sokoła i jego możliwości poruszania się po bitach. Polacy z Magierą czy SoDrumaticiem na czele pokazują, że nie mamy potrzeby mieć kompleksów. Mnóstwo najwyższej klasy przejść, mostków, dogrywek, sekcji instrumentów, skreczy, wokalnych partii Marysi Starosty i aranżacji, które nie pozwalają się nudzić. Do tego materiał jest wyjątkowy przez to, że każdy utwór doskonale pasuje do treści, buduje klimat całości, jest elementem misternej układanki.
Choć Marysia wypada tutaj bardzo dobrze, nie tylko jako subtelna wokalistka, która na siłę nie pcha się na pierwszy plan, ale również jako tekściarka, to główną rolę z pewnością gra Sokół. Raper znany fanom polskiego rapu z Zip Składu i WWO, jest w bardzo wysokiej dyspozycji, zarówno lirycznej jak i czysto wokalnej. Zwrotki z "Każdego dnia" są niemal szokujące - oto narrator, który niebezpiecznie zbliżał się do recytacji, a swoje flow ograniczał do prostego nośnika treści, potrafi zastosować ciekawe przerzutnie, kreatywnie rozłożyć rymy w linijkach, jednocześnie zachowując pełną specyfikę swoich dotychczasowych dokonań.
Oprawa jest bliska perfekcji, ale od samego początku jasne jest, że od Sokoła przede wszystkim dostajemy treść. Bardzo ciężką, mroczną, brutalną, ale co najważniejsze skłaniającą do zastanowienia. Sceptycy będą mówić, że to jest gwóźdź do trumny, że pcha w depresję, ale pozwolę sobie się z tym nie zgodzić. To co Sokół zrobił na tej płycie to oczywiście ekspozycja wszystkiego co najgorsze w naszym otoczeniu - zepsutych relacji międzyludzkich, braku moralności, przedmiotowego traktowania drugiego człowieka, zezwierzęcenia, manipulacji i kłamstwa. Jednocześnie to nie jest obraz niewiarygodny, a jedynie nazywający po imieniu to, od czego każdy woli odwrócić wzrok. Choć tak jak bywało wcześniej Sokół "przerażająco obojętny idzie przed siebie", to na "Czarnej białej magii" wydaje się angażować bardziej w to, żeby zwrócić naszą uwagę na to, w jakim świecie żyjemy, żeby skłonić do zmian, zaczynając od siebie. Do tego są tutaj momenty jak "Nie padnę" czy "Każdy dzień", które nie tylko opisują brud, ale też sugerują pewne rozwiązania i możliwości działania. "Ja nie zbawię, ja nie zrobię nic, ty musisz zrobić ruch" nawija "W mieście" i tak też odbieram całość tego materiału.
Mnóstwo tu numerów, których nie da się zapomnieć. Opis remizowych zabaw po których "kac był nie do przejścia", stoicki spokój w prezentacji tablicy Mendelejewa w naszej żywności, firmowe storytellingi o bardzo wysokim stopniu komplikacji, gorzkie diagnozy otoczenia... To wszystko imponuje przejrzystością przekazu, ale też trafnością i realizmem. Potrafi nagrać numery stanowiące niemal paranoiczny zapis patologicznych imprez poza kontrolą, jak i ironicznie wypunktować rzeczywistość by na koniec powiedzieć, że może melodyjny refren sprawi, że zwrócisz uwagę na to o czym mówi.
W "Na wiatr" mówi o tym, jaka jest dla niego waga słowa i jak drażni go to, że inni rzucają nim dla samego rzucania. To słychać. Na 70 minut płyty mamy oczywiście parę nazbyt prostych kwiatków ("hej! czy byłaś już r***ana w tej sprawie?") czy typowych dla Sokoła anachronizmów w stylu "kop na lico prolongował w Witku przerwę", ale nie znajdziemy nawet słowa, które nie jest tu po coś. Do tego większość utworów stoi na poziomie, przy którym nie da się stawiać zarzutów - tak jest z "Każdym dniem", "Resztą życia", "Proporcjami" i wieloma innymi.
To bardzo ważny album, jeden z najlepszych w ostatnich latach. Zrealizowany na światowym poziomie, ale przede wszystkim skłaniający do zastanowienia nad polską rzeczywistością, działający na wyobraźnię, a może i działania ludzi. Niezwykle ciężki i trudny do przesłuchania "na raz", mógłby być krótszy, ale szkoda byłoby treści z tych tracków, które by odpadły. Absolutna czołówka tego roku, nie tylko w rapie i jedne z najlepszych zwrotek Sokoła od dawna. Pozycja obowiązkowa dla każdego.
Sokół i Marysia Starosta "Czarna biała magia", Prosto
9/10