Reklama

Recenzja TV On The Radio "Seeds": Najlepszy Pop On The Radio

Dobry pop to też sztuka. TV On The Radio mają na to patent.

"To w tysiącu procentach najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiliśmy" - zapowiedział buńczucznie przed premierą piątej płyty TV On The Radio wokalista Tunde Adebimpe. I fani zaczęli przebierać nerwowo nogami, wypatrując na horyzoncie albumu jeszcze lepszego od tego, co przed laty znaleźli na "Dear Science" i "Return to Cookie Mountain". "A co jeśli się nie uda? Bo przecież nie uda się na pewno" - gdzieś przeczytałem. Ale - kłania się tu znowu pewny siebie Adebimpe - szkoda czasu na wasze rozterki. "Wchodziliśmy do studia bez jakiejkolwiek presji. Po prostu rzucaliśmy do siebie: 'nagrajmy jakieś piosenki'" - tłumaczył w innym wywiadzie.

Reklama

Dobrze o tym wszystkim wiedzieć, biorąc do ręki najnowszy materiał jego kapeli. Bo nawet jeżeli Tunde się mylił i "Seeds" nie okaże się albumem najlepszym, to już na pewno najbardziej zaskakującym w 13-letniej karierze. Po tym co ta ikona amerykańskiej alternatywy zrobiła na pięciu dotychczasowych krążkach, oczekiwania względem jej kolejnej płyty powinny być dość jasne: zagrajcie dobrego, niestroniącego od eksperymentów i szerokich inspiracji rocka, a słuchacz będzie zadowolony. Ale panowie z TVOTR głosu ludu nie posłuchali. Zamiast stylistycznego ciągu dalszego postanowili odświeżyć swoje brzmienie i postawili tym razem na... pop. Tak, tak, na pop, ale jednak z dużej litery.

Musiał mieć na to wpływ basista Gerard Smith, którego śmieć przed trzema laty postawiła pod znakiem zapytania dalszą działalność całego zespołu. Odświeżenie brzmienia to po części na pewno jego zasługa - słuchając na "Seeds" takich melodii jak "Trouble", trudno wyzbyć się wrażenia, że wspomniane przez Adebimpe te "zwyczajne piosenki" były dla reszty muzyków czymś w rodzaju terapii po stracie bliskiego kolegi. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam, tym najprędzej tłumaczyłbym stylistyczną zmianę w chwytliwej i czarującej tanecznym pulsem muzyce formacji.

TV On The Radio przypomina mi na "Seeds", za co najbardziej lubię kapele pokroju Manic Street Preachers. Czyli łączenie przyjemnego z pożytecznym. Z jednej strony Tunde, David Sitek i reszta załogi uprawiają pop, jakiego chciałbym słuchać na co dzień w radiu i telewizji, z drugiej zaś - w pozornie przyjemnych i radiowych melodiach przemycają wystarczającą ilość pożytecznych i inspirujących słuchacza wątków, by cały ten ich pop móc nazwać sztuką z kategorii pięknych.

I naprawdę mało istotne, gdzie ta płyta plasuje się względem największych dokonań TVOTR. Wolę ją oceniać jako naturalną ewolucję zespołu i właściwy wybór po ponad dekadzie wspólnego grania. Przewietrzenie studia i głębszy oddech po niedawnych wydarzeniach, ostatecznie wszystkim nam powinny wyjść na dobre. A po latach, kto wie, być może to właśnie okaże się największym osiągnięciem tego zespołu.

TV On The Radio "Seeds", Harvest

8/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach Interii!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: TV On The Radio | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy