Recenzja Swans "To Be Kind": Lubicie jak boli?
Paweł Waliński
Nie, żeby Swansów kiedykolwiek słuchało się lekko. Szczególnie że "To Be Kind" to, podobnie jak "The Seer" aż dwie godziny absolutnego muzycznego sadyzmu. I chyba muszę być jakimś zwyrolem sado-maso, skoro i tak mi mało...
Jeśli komuś wydawało się, że po tak kolosalnym albumie, jak poprzedni, Michael Gira będzie miał problem, by doskoczyć do poprzeczki, ten się mylił. Po oddechu w postaci przecież też nielekkich i niewesołych Angles of Light, artysta postanowił najwyraźniej przebić ciężar swoich dawnych albumów. "The Seer" czynił to dobrze, "To Be Kind" robi to jeszcze lepiej. Dużo ostatnio słucham ekstremalnych dźwięków, jednak mało co potrafi tak przeorać łeb, jak Swans właśnie.
Na tym albumie wszystko jest absurdalnie wręcz gigantomańskie. Od długości płyty, przez długość poszczególnych utworów, po sposób w jaki zostały napisane, zaaranżowane i wyprodukowane. Ściany dźwięków są tak gęste i ciężkie, że człowiek osuwa się i kuli w fotelu. Rytmika industrialna, rytualna, nieustępliwa. Bezlitośnie wgryza się nie tylko w mózg, ale w każdą komórkę. Gdyby inna formacja podjęła próbę grania tak emocjonalnie wyczerpującego, pewnie poległaby w przedbiegach. Girze z całą tą okrutną gigantomanią jednak do twarzy. I nawet jeśli pojawiają się tu momenty lżejsze, jak odrobinę neubautenowskie "Some Things We Do", przypominające najprzystępniejsze dokonanie Swans - "Children of God" - to nie jest to spacer w parku, a najwyżej wyjście z trumny na papierosa.
Co może w przypadku "To Be Kind" najważniejsze to fakt, że przy całym ciężarze albumu, Gira nie pozwala mu stać się magmą, nie powiela w nieskończoność jednego patentu (choć pozostaje w swojej własnej konwencji). Horyzonty muzyczne, jakie na tej płycie słychać są ogromne. Jeśli pokusilibyśmy się o jakiś namechecking, to wylądowalibyśmy ze zbiorkiem obejmującym Bargelda, Davida Tibeta, Bauhaus, Jazza Colemana, Pendereckiego, Stockhausena, Russolo. I pewnie wielu innych. Płyta mimo brutalności i bezkompromisowości jest bardzo "kolorowa", bardziej od poprzedniczki psychodeliczna ("She Loves Us!"). Pojawiają się reminescencje bytności w Swans Jarboe ("Kirsten Supine"), są wezwania do rewolucji i wojny, przy których człowiek ma realną ochotę zbić butelkę i zaszlachtować kogoś tulipanem ("Touissant L'Ouverture"). Oddech łapiemy może tylko przy połamanym, primusowskim "Oxygen". Ale świeżego powietrza się nie spodziewajcie. Prędzej odrobinę mniej zatrutego.
Tekstowo jest jak zwykle. Nadal jesteśmy jednym z biczowników w korowodzie, bezlitośnie, kańczugiem, wyrywającym sobie z pleców mięcho. Tu nadal wszystko jest brudne, wściekłe, bolesne, wstydliwe, chore i wynaturzone. To nadal absolutnie niedościgły turpizm, psychodrama, muzyczna psychoanaliza. To kolejny raz, kiedy myślimy, że jak talentu muzycznego byśmy Girze zazdrościli, tak jego życie psychiczne musi być istnym koszmarem.
Album jest nieskończenie idealny. To spiżowy posąg zła na pustkowiu. To zdobna w gargulce gotycka katedra. To monolit, przed którym klękają maleńcy. Żadna wazelina - to nagranie jest tak dobre, że łeb urywa i Swans pokazują reszcie sceny (scen może raczej?) miejsce w szeregu. Dziwi z kolei inny fakt. Kiedy Gira zdecydował się reanimować projekt, może trochę przewrotnie postanowił odciąć się od lżejszych eksperymentów znanych z "Soundtracks for the Blind" i pogmerać przy najbrutalniejszych momentach swojej twórczości, ale jeszcze (sic!) dołożyć do pieca. Zabieg tak zupełnie w jego przypadku przemyślany, jak i marketingowo fatalny - zdawać by się mogło. Tymczasem "To Be Kind" jest pierwszym nagraniem zespołu, które znalazło się w czterdziestce najlepiej sprzedających się płyt po obu stronach oceanu, a zainteresowanie girowskimi poczynaniami nigdy nie było większe. Dobrze. Znaczy, że wcale nie tak nieliczni słuchają rzeczy dobrych, jak trudne by nie były. Albo, że więcej w naszym społeczeństwie ludzi chorych, wyobcowanych, zdziwaczałych i zwyrodniałych, niż chciałoby się wierzyć.
Swans "To Be Kind", Mystic
10/10
Swans wystąpią podczas tegorocznej edycji Unsound Festival, który odbędzie się w dniach 12-19 października w Krakowie.