Reklama

Recenzja Skorup & JazBrothers "Ludzie chmur": Głowa w chmurach, stopy na ziemi

Takim albumem jak "Ludzie chmur" nie podbija się list sprzedażowych. Nie podbija się także forów internetowych, które niby poszukują czegoś nowego, ale ostatecznie wolą pozostać przy raperach z poszóstnymi rymami i flow w permanentnym zaniku. Kupuje się za to tych, którzy są w pół drogi między docenianiem mainstreamu, a wielbieniem dla podziemia.

Takim albumem jak "Ludzie chmur" nie podbija się list sprzedażowych. Nie podbija się także forów internetowych, które niby poszukują czegoś nowego, ale ostatecznie wolą pozostać przy raperach z poszóstnymi rymami i flow w permanentnym zaniku. Kupuje się za to tych, którzy są w pół drogi między docenianiem mainstreamu, a wielbieniem dla podziemia.
Okładka płyty Skorup & JazBrothers /

MaxFlo śmiga w radio + MaxFlo śmiga w telewizjach muzycznych + MaxFlo słuchają dzieciaki z komórek na ulicach = MaxFlo już nie jest nasze. Wierzcie lub nie, ale takie równanie pojawia się w naprawdę wielu rapowych głowach. I kiedy już sytuacja do dopieczenia mikołowskiej wytwórni wydaje się idealna, włodarze wypuszczają na legalu gości pokroju Skorupa i JazBrothers, dodając z nieskrywaną satysfakcją: "Ejże koledzy, nie tak prędko, rączki na kołderkę".

"Ludzie chmur" brzmią jak wypadkowa wszystkiego, co było najlepsze w poprzednich wydawnictwach gliwickiego rapera. Albo nawet inaczej - jak przeniesienie najlepszych cech z jednoczesnym zaadaptowaniem ich do świadomości muzycznej statystycznego odbiorcy. Arsenał środków jest naprawdę mocny. Weźmy samą podstawę, czyli nawijkę. Jest ona osadzona w śląskich realiach, ale nie stanowi ciekawostki etnologicznej, którą można pooglądać przez szybę w muzeum. Flow dotyka do żywego naturalną melodyjnością "z czornym jak wungiel" zabarwieniem, lecz zostaje wyważony uniwersalnym, dostosowującym się do bitów wachlarzem rozwiązań. Gdy zajdzie potrzeba, może się rwać jak stara kapota, innym razem posuwać potoczyście w takt instrumentarium. Głos pozwala za to swobodnie przechodzić od modulowanej piskliwości, procentowego charczenia i luźnego zaśpiewu do standardowego jechania.

Reklama

Dużą podpowiedzią, jeśli idzie o teksty, staje się utwór "Drzewo", w którym to Skorup zaznacza: "Każdy znak interpretuj na sposobów sto". Przychylam się do jego zdania, z góry dementując niewypowiedziane jeszcze zarzuty na temat rozmycia i ględzenia bez żadnej wizji. Wizja jest, tylko trzeba się wsłuchać, wyjść poza sferę szesnastki z jej stojącą jak kat nad grzeszną duszą puentą. Wersy nie są okrągłe, ale też niczego nie podają na tacy. Pierwotny zamysł danego kawałka kłuje jak podskórny impuls i sugeruje pojęcie, by pozostawić słuchacza bez asysty przewodnika. To, czego się doszukamy i co wyniesiemy, zależy tylko od nas. Nadrzędny obowiązek: puścić wodze fantazji i dać się trafić dźwiękom, co zresztą nie jest nadludzkim wysiłek, gdy słucha się kolejnych podkładów spod ręki duetu JazBrothers. Uznanie, że mamy do czynienia ze znakomitą produkcją byłoby zapętleniem się w komplementach oraz pompowaniem i tak konkretnego materiału, więc poprzestańmy na określeniu "dobra". Czyli taka, która potrafi zrobić to wolno, która może połączyć lirykę Skorupa z chrypliwym śpiewem Meli Koteluk, która wie, jak nie urżnąć samplowi jaj, ale i  nie żerować na jego chwytliwości, która wreszcie potrafi uderzyć się w pierś i poprosić o pomoc muzyków dęciakowych, smyczkowych i strunowych. A że bardzo krótkimi momentami odzywają się mary polskiej, ramolowatej frazy? Wróć do słowa "dobra".

Kiedy pojawią się pierwsze większe śniegi, a świąteczny czas przyniesie chwilę na oddech, "Ludzie chmur" powinni sprawdzić się doskonale jako album-przyczynek do nocnych refleksji. Polecam z ręką na sercu, bo sam będę praktykował.

Skorup & JazBrothers "Ludzie chmur", MaxFloRec

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Skorup
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy