Recenzja PlanBe "MODA": Zmiana planów
Dobrze wykonany młody rap głównego nurtu? Jeżeli tylko darować sobie zbyt uważne słuchanie tekstów i zbyt pilne szukanie odniesień, to wciąż bezbarwny jeszcze PlanBe może być w tym wypadku PlanemA.
Nie ma to jak miłe niespodzianki. Na wydanej w 2017 roku "Insomni" PlanBe był treściowo jak zlepek podniecalskich wersów z bardzo nastoletniego Messengera , a stylistycznie... cóż, po prostu go nie było, mieliśmy do czynienia z zupełnie przezroczystą hybrydą modnych styli, która sama jeszcze nie wie, czy bardziej rap, czy może r'n'b. Dwa lata później wypisanie sobie ciekawszych wersów jest trudne, ale po kilku przesłuchaniach już wykonalne. Chłopak nadal jest kameleonem, jeżeli w utworze jest gość - np. Sarius czy Gedz, możecie być pewni, że się do nich upodobni. Są tu jednak numery będą nieśmiałym zaczątkiem tożsamości. I wreszcie wiadomo, że rap ma pierwszeństwo. Krótko mówiąc - progres.
To za co trzeba pochwalić najmocniej, to przygotowanie warsztatowe. Planek ma głos i słuch. Zaśpiewa, zarapuje, jak chce, to naupycha rymów, również tych podwójnych, żeby fundamentaliści hiphopowi musieli mu dać spokój (patrz "A co gdyby?"). Płynnie przeskoczy z jednego flow na drugie w trakcie kawałka. Ogarnie trapowe metrum, poleci zwiewnie na hybrydzie house i EDM-u - i to nie jest tak, że będzie jak skoczek, który porwie się na lot i nie ustoi lądowania. Tu nie ma obniżania not za wartość techniczną, jest krągło i swobodnie, taka "Cola" to spoko kawałek. Ba, refren do "Potrzebuję" jest nawet finezyjny, nieoczywisty, z ładnie powyciąganymi wysoko końcówkami. Chciałbym takich piosenek w radiach, serio.
Minusy? Przed chwilą pisałem, że tekstowo są momenty. Niestety krótkie. Osobista "Lista życzeń" z linijkami "Żeby ojciec wreszcie mógł odpocząć / Żeby ktoś za niego jeździł w trasę / By nauczył mnie jak mam dorosnąć" robi wrażenie i to chyba jedyna chwila, gdy warstwa tekstowa budzi emocje. Obrazek brania L4 tak, żeby szef nie widział z bardzo przyzwoitego "Menago" (odpowiednio wpasowany Otsochodzi) i dziewczyna pukająca do mieszkania, by potem cicho wydukać w wannie "zapraszam" z chwalonego przed chwilą "Potrzebuję", to rzadkie przykłady plastycznego, filmowego obrazowania, tak u raperów cennego. A tak poza tym raczej trwoga - fazowe koktajle, moknące pluszaki, nauczycielka pastwiąca się dlatego, że Plan za bardzo się uśmiechał, marzenia o koszulkach we wszystkich kolorach świata, Supreme. Co dalej? Rapowanie "spłukany" do "szampany" i "moda do wygoda", strzały pokroju "słuchają małe gromadki (...) i małe osadki", "Gadasz o tym, że ty ćpałeś sorty / Ze strachu znowu oblałeś szorty".
Tak, biorę poprawkę na młody wiek, na obecny poziom mainstreamowego tekściarstwa w rapie i pewno koniec końców zakończyłbym recenzję jednoznacznie pozytywnie, bo "MODA" to przyjemna, letnia płyta wielu zastosowań. Ale niestety przydarzyło się "Oh Love" - mam za złe zarówno to, że austriacka knajpiana pościelówa stała się natchnieniem, jak i oczywiście to, że polskiego numeru nie podpisano jako cover. Tak się nie robi, za to ocena o oczko w dół, bo niesmak pozostaje.
PlanBe "MODA", QueQuality
5/10