Recenzja Pectus "Kobiety": Bronią się tylko damy!

Nie wątpimy w "siłę braci", zawsze jednak doskonałym dopełnieniem męskiego dotąd kwartetu mogą okazać się silne kobiety. Z okazji dziesięciolecia istnienia Pectus zaprosił do współpracy dziesięć wybitnych dam polskiej estrady. Wszystko po to, by spróbować na nowo przepracować temat kobiecości we współczesnym świecie.

Okładka płyty Pectus "Kobiety"
Okładka płyty Pectus "Kobiety"

Czwarta płyta grupy ma wymiar oryginalnego projektu, który eksponować ma siłę kobiecości, a także ukazać w całej złożoności różne aspekty bycia kobietą. Tym razem bracia Szczepanikowie zaprosili 10 utalentowanych i cenionych wokalistek: Irenę Santor, Urszulę Dudziak, Barbarę Trzetrzelewską, Grażynę Łobaszewską, Marylę Rodowicz, Urszulę, Kayah, Patrycję Markowską, Monikę Kuszyńską i Anię Wyszkoni. To istny kalejdoskop kobiecości: wyjątkowe, różnobarwne głosy, odmienne pokolenia, style, doświadczenia muzyczne i życiowe. Każda kobieta to inna historia.

Apologię kobiecości zapowiada już okładka płyty: obcas - symbol kobiecego wdzięku, tu w prawdziwie futurystycznym wydaniu.  Ma być więc rzecz o nowoczesności, ale też o tym, co w byciu kobietą stałe, ponadczasowe, niezmiennie intrygujące.

Godna pochwały, "dżentelmeńska", koncepcja albumu sprawia, że wiele możemy sobie obiecywać po tym wydawnictwie. Pierwiastek żeński cechuje się w końcu wielobarwną emocjonalnością. I emocje owszem są. Próżno jednak doszukiwać się skrajności. Paleta barw kobiecych uczuć na tym krążku ogranicza się do pasteli. Nie znajdziemy tu utworów o kobiecie namiętnej czy chociażby wyrazistej emocjonalnie. Jakie więc są i o czym opowiadają pectusowe "Kobiety"?

Mają nadzieję i potrafią cierpliwie czekać, łakną bliskości i obecności  - jak Monika Kuszyńska w "Linii życia", utworze-monologu nad łóżkiem pogrążonego w śpiączce mężczyzny. Umieją czytać "Między słowami", jak Patrycja Markowska w najbardziej "rockowym" i dynamicznym kawałku na płycie. Opowiadają o ukojeniu, nostalgii, samotności w wielkim mieście - nie w tonie skargi, a subtelnej kołysanki (Ania Wyszkoni, "Na parapetach"). Czasami porzucają mężczyzn bez żalu, odchodzą, zdradzają (Basia Trzetrzelewska w "Ostatniej z niedzie"). Innym razem czarują panów swym urokiem, uprawiają grę pozorów - jak Urszula Dudziak w utworze "Nowy Jork, Jazz i Styl" - lekkiej piosence oddającej ducha nowojorskiej kobiety niezależnej. Potrafią pokazać dystans i luz, jak Maryla Rodowicz w słodko-gorzkiej "Sprawie picia", utworze z przymrużeniem oka, o kobiecie, która "pije, modli się i śpi". To kobiety eleganckie i pełne wdzięku - jak Irena Santor w utrzymanym w klimacie retro "Walcu en face". Najmocniejszym punktem na płycie jest "Róż i dusz" - Kayah, kobieta silna, śpiewa tu o słabościach: strachu, złości i gniewie - które jednak nie znajdują odzwierciedlenia w balladowej aranżacji utworu.To portrety różnorodne. Lecz niestety także dość stereotypowe.

Powstała więc płyta kobieca (choć nie dla wszystkich kobiet), ciepła, pełna brzmień lekkich i pogodnych. Nawet ciemne strony rzeczywistości są w niej opowiedziane w ten sam, subtelny sposób. Nie zaskakuje oryginalność aranżacji, zdecydowanie brak tu także przeboju na miarę "Barcelony" - dynamicznego, z linią melodyczną, która zapadałaby w pamięć. Warstwa tekstowa albumu obfituje w banały. Nie znajdziemy tu poruszających, czy choćby nawet oryginalnych tekstów. Wiele za to utartych metafor i niewyszukanych porównań. Mogą także irytować banalne rymy w stylu: "ty i ja - szepty dwa" czy "nie potrafisz nic dać (...) - nie potrafisz już spać"...

Na krążku można również doszukać się bardziej lub mniej świadomych inspiracji inną damą polskiej muzyki rozrywkowej - Agnieszką Osiecką. Chociażby w piosence "Walc en face", opartej na motywie życia - tańca, który od razu nasuwa skojarzenia z "Niech żyje bal". Także aranżacja "Ostatniej z niedziel" momentami do złudzenia przypomina "Na całych jeziorach ty".

Można śmiało stwierdzić, że na krążku tym bronią się tylko kobiety. Każda ze śpiewających pań wykonała piosenkę, która w jakiś sposób wydobywa charakterystyczne cechy jej talentu. Mniej na tej płycie narracji o obliczach kobiecości sensu stricte, powstała natomiast piękna antologia najwybitniejszych polskich głosów kobiecych. Wokal Tomka Szczepanika przy każdej z zaproszonych dam wypada dość monotonnie.  Można bez cienia przesady powiedzieć, że wokalista pozwolił się zdominować kobietom. A ściślej: pozwolił, aby dominowały ich siła i urok. I jest w tym wyraźna celowość! Album, według zapowiedzi lidera grupy, miał być "hołdem dla kobiet i ich roli w naszym codziennym życiu". Pozostaje tylko pytanie, czy "wyjątkowość" tej płyty nie jest aby paradoksalnym podkreśleniem męskocentrycznego sposobu ujmowania rzeczywistości? 

Pectus "Kobiety", Grash Music

4/10

Katarzyna Pająk

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas