Recenzja Passenger "Young As The Morning Old As The Sea": Wzloty i upadki
Iśka Marchwica
Passenger jest jednym z tych "folkowych" wokalistów, którzy fascynują, potrafią przyciągnąć rzesze słuchaczy, ale nie potrafią ich zatrzymać. Chociaż po "All The Little Lights", z przebojem "Let Her Go" Passenger wydał dwie kolejne płyty, nie udało mu się powtórzyć sukcesu singla sprzed kilku lat. Ale na najnowszym albumie jest co najmniej kilka kompozycji, które mogą przywrócić mu sławę.
Passenger wbija się w pamięć i ucho - spośród wielu indiefolkowych wokalistów, czarujących miłymi melodiami, kuszącym zarostem i umiejętnością gry na gitarze, Rosenberg jako chyba jedyny nie zachwyca... głosem. W porównaniu z Glenem Hansardem i jego miękkim tenorem oraz przeszywającym histerycznym falsetem, czy Damienem Rice'em , który potrafi wycisnąć łzy nawet z Kubusia Puchatka, Passenger może drażnić. Tym ciekawsze jest więc, że ten płaski, wręcz nie pasujący do charakteru muzyki głos, stał się znakiem rozpoznawczym artysty. Znak ten wykorzystuje umiejętnie, a na "Young As The Morning Old As The Sea" decyduje się nawet na bardziej swobodne traktowanie swojego instrumentu. Choć Passenger trzyma się bezpiecznego średniego rejestru swojego wokalu, to współpraca z chórkami, czy wtapianie się niemal szeptem w dźwięki gitary, dodają jego muzyce niebywałego uroku.
Nie byłoby to na pewno łatwe, gdyby nie bardzo dobre kompozycje. I tu po raz kolejny Passenger powinien zebrać gromkie brawa. Michael David jest kompozytorem utalentowanym, potrafiącym oddać rytmikę tekstu samą melodią ale i aranżacją instrumentalną, a prostymi zabiegami dynamicznymi czy artykulacją wyciąga ze swoich tekstów ukryty przekaz. Warto wsłuchać się w teksty Rosenberga - nie zawsze chilloutowa melodia i ogólnie pogodny choć melancholijny charakter muzyki (jak w singlowym "Somebody's Love" z rozmarzoną gitarką w tle) oddaje nastrój słów.
Jak każdy songwriter, Passenger bawi się naszymi emocjami i myślami, prowadząc nas swoimi kompozycjami do głęboko skrywanych uczuć i wspomnień. To zamyślenie, czasem zagubienie słychać w jego głosie i pewnie dlatego Passenger od lat wciąż utrzymuje się w uprzywilejowanym gronie wokalistów indiefolkowych. Nie bez powodu też w duecie "Beautiful Birds" pojawia się Birdy - ich głosy idealnie się uzupełniają, a sama Brytyjka o belgijskich korzeniach swoją delikatną naturą i romantyczną twórczością świetnie pasuje do koncepcji muzyki Passengera.
Poza kompozycjami typowymi dla Rosenberga, na "Young As The Morning..." znalazło się też kilka interesujących utworów o nieco żywszym charakterze. Po otwierającym "Everything", wpadającym momentami w stylistykę ballad country, uwagę zwraca "If You Go" z akompaniamentem smyczków i rozbudowującym harmonię chórem, a już po kolejnej balladzie Passenger serwuje nam iście gabrielowskie "Anywhere", którego rytmiczny gitarowy wstęp nie bez powodu przypomina przebojowe "Solsburry Hill". Podobnie ciekawą kompozycją jest tytułowe "Young As The Morning Old As The Sea", oparte na motorycznym podkładzie gitarowym, w którym bardzo wąska melodia potrafi niemalże wprowadzić słuchacza w trans.
Najnowsza płyta Passengera - doświadczonego wokalisty, gitarzysty i przede wszystkim kompozytora to solidna pozycja indiefolkowa. Skrojona na miarę potrzeb słuchacza, który w jesienne popołudnia ma ochotę trochę się zamyślić, trochę pokiwać i rozmarzyć. Zdaje się, że przy pracy nad tym - siódmym już solowym! - albumem, Michael Rosenberg wsłuchał się nie tylko w siebie, ale też w głosy świata. "Young As The Morning Old As The Sea" oferuje więcej przestrzeni, więcej brzmień i więcej różnorodności. A to dobrze wróży na... może nie sukces, ale na pewno szersze uznanie.
Passenger "Young As The Morning Old As The Sea", Mystic Production
7/10