Recenzja Martyna Jakubowicz "Prosta piosenka": Porządek świata pozostanie nienaruszony

Paweł Waliński

W utworze "Mój czas ucieka" Jakubowicz deklaruje, że "żyje niebezpiecznie". Gra za to mocno zachowawczo. I cholera... dobrze, że zachowawczo.

"Prosta piosenka" Martyny Jakubowicz to album absolutnie niedzisiejszy
"Prosta piosenka" Martyny Jakubowicz to album absolutnie niedzisiejszy 

Gatunek zwany powszechnie singer/songwriter ma u nas w kraju historię co najmniej mocno w stosunku do reszty świata krzywą. Tłumaczyć go na "piosenkę autorską"? Pachnie, czy raczej śmierdzi, "Krainą Łagodności", albo uderza w patetyczne struny spod znaku Kaczmarskiego. Z drugiej strony z kolei mamy ostatnio niemało młodych twórców, którym się taką łatkę przykleja. Tu też problem: taki mianowicie, że to już singer-songwriter przefiltrowany przez współczesne indie, jakieś Bon Ivery, Sheerany, czy wreszcie skandynawskie dziewczynki w czapkach-uszankach.

Martyna Jakubowicz w sumie od zawsze w miarę samotnie stoi między jednym, a drugim, na swój sposób łącząc bluesa, rocka i folk. Nieinaczej na "Prostej piosence", która jest albumem udanym, choć jednocześnie daleko mu do czegoś wyjątkowego. Zważywszy, że od ostatniego nagrania artystki minęło już sześć lat, zestaw który oferuje mógłby być jednak odrobinę skuteczniej napisany, mógłby wymijać takie mielizny jak choćby "Kota na kolanach mam", piosenkę o której Kofta mógłby powiedzieć, że jest "na temat marynistyczny", czyli "o d**ie Maryni". Tak tekstowo, jak i muzycznie. Choć z drugiej strony może nie każdy numer w muzyce okołofolkowej musi mieć ciężar gatunkowy dylanowskiego "Mr. Tambourine Man"...

Przyjemnie jest na płaszczyźnie wykonawczej, bo płyta ma bardzo organiczne, koncertowe brzmienie. Niekoniecznie zupełnie minimalne, ale mimo wielu warstw odległe od niegustownych barokowych przesad. Gościnny udział Wojciecha Waglewskiego, Korteza, czy Jana Smoczyńskiego szlachetnie ubogaca i tak już szlachetne brzmienie samej Jakubowicz. Wiadomo, że nie jest to wokalistka siłowa, ale jak mało kto potrafi korzystać ze swojej charakterystycznej, ciepłej barwy głosu, a sposób w jaki podchodzi do interwałów w takiej "Wielkiej słabości" może kojarzyć się z wczesną Joni Mitchell. Zresztą duch Joni Mitchell i podejścia do folku z tamtej właśnie epoki da się usłyszeć na "Prostej piosence".

Pomijając kocią wpadkę i może ze dwa inne wypełniacze, plusem płyty są teksty, oddające mądrość dojrzałej artystki i dojrzałej kobiety, a jednocześnie w większości pozbawione niepotrzebnego dydaktyzmu. Wraz z brzmieniem składa się to na album absolutnie niedzisiejszy, który zupełnie niesłusznie przemilczą zasłuchani choćby w udzielającym się na nim Kortezie, bywalcy wielkomiejskich hipsterowni. Szczęśliwie Jakubowicz ma swoją lojalną publiczność, która na jej nowe nagrania czeka z wywieszonym językiem. Porządek świata pozostanie więc nienaruszony, choć może trochę jednak szkoda.

Martyna Jakubowicz "Prosta piosenka", Universal

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas