Recenzja Małolat "Więcej": Więcej znaczy lepiej

Krzysztof Nowak

Dziesięć lat od debiutanckiej, mocno ulicznej płyty nagranej z producentem Ajronem, minęło, jak z bicza strzelił. Młodszy brat Pezeta – Małolat – powraca z solówką, która całkiem wprawnie rzeźbi w nowoczesnym brzmieniu. Ale czy lud to kupi?

Okładka płyty Małolat "Więcej"
Okładka płyty Małolat "Więcej" 

Jeśli masz na koncie legalny krążek, uważany w szerokich kręgach słuchaczy za kultowy, to możesz przez długi czas jeździć po Polsce i koncertować. Jeśli jednak masz przy tym brata, którego określa się mianem ikony gatunku, możesz jeździć dwa razy więcej, zgarniać lepszą gażę i nie mieć żadnego ciśnienia na robienie kolejnego wydawnictwa. Tym bardziej należy docenić więc fakt, że po latach zawirowań Małolatowi udało się wydać kolejny album i to taki, dzięki któremu wychodzi ze wszystkich szufladek, w jakich go dotąd umieszczano. "Więcej" sceny nie zawojuje, ale pokazuje, że można u nas robić rap inny niż wszyscy.

Dekada potrafi zmienić w twórczości rapera bardzo dużo, ale wolta, jakiej dokonał na przestrzeni tego czasu młodszy Kapliński, jest iście zdumiewająca. Dorastanie - swoją drogą, lecz mówimy o przypadku, w którym z dawniej słyszanego nawijacza zostaje wyłącznie... szczerość. Gorąca krew i zaciśnięte pięści zostały zamienione na rodzinny spokój i rzadkie przejścia z kacem. Uliczne porady ustąpiły miejsca uniwersalnym treściom dla dorosłych facetów. Wreszcie klasyczne bity zeszły w cień, dając pole do popisu szeroko pojętej elektronice, co się zowie. Kiedy wjeżdża "Brudna robota", najlepiej widać ową przemianę. Zapiekły, agresywnie wyrzucający kolejne wersy raper odszedł w niepamięć, a zamiast niego przyszedł gość, który kładzie wersy miarowo i odpowiednio je akcentuje, by wybrzmiały jak najczyściej (no, czasem jeszcze wyrzuci z siebie nieeleganckie słówko na "k", które wypowiada jak nikt w grze, ale incydentalnie). Co jednak warte podkreślenia, to nie w utworach refleksyjnych, lecz żwawych bangerach radzi sobie najlepiej, czego najlepszym przykładem jest "Barok". I wszystko byłoby fajnie, gdyby jego roboty nie psuli niektórzy goście. Przy bardzo konkretnych featuringach Sztossa, Pezeta czy Gingera bardzo blado wypada Melny, oraz - to duża niespodzianka - Wuzet. Wydawać by się mogło, że ten ostatni może skraść show koledze z wytwórni, ale ewidentnie nie był w takim gazie, jak przy nagrywaniu własnego solo.

Skoro już jesteśmy przy autorze "Własnego Zdania"... Widać, że podsunął reprezentantowi Koka Beats producentów, którzy wykonali wartościową pracę przy okazji jego własnych utworów. eRAeFI oraz Dubsknit to nie pierwsi lepsi beatmakerzy, więc nie było się czego obawiać, jeśli idzie o poziom muzyczny. Jakieś zaskoczenie jednak jest, bowiem duża część repertuaru serwowanego przez obu panów nie ma zamiaru burzyć domów, tylko otwierać głowy. Nieokiełznana, naładowana energią elektronika spod znaku WZ zamyka się właściwie w tytułowym kawałku oraz wspomnianym już "Baroku", inna ujawnia się w naspidowanym, narzucającym tempo "Dobrze żyć". Poza tymi fragmentami mamy ulotne, na wskroś impresjonistyczne bity, które każą skupiać się na detalach: niespokojnych klawiszach ("Wszystko, żeby przeżyć"), regularnym cykaniu ("12 lat"), tubalnych, wykręconych dźwiękach ("Niepokój") czy gładziutko osiadającym bębnie ("Pod nogami"). A wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? To, że ostatni utwór albumu rozpoczyna się jazzem z odpowiednio dobraną perkusją i basem. Pomieszanie z poplątaniem.

"Więcej" to materiał dla starszego odbiorcy, lecz na nowych podkładach. Problem jednak w tym, że ci, którzy mają nieco więcej lat na karku i cenią treść, raczej rozmiłowują się w klasycznych bitach i niespieszno im do nowinek. Młodzi zaś lubią nowinki, ale treści Małolata nie będą im bliskie. Czyli dla każdego coś dobrego, ale zarazem, tak naprawdę, dla nikogo.

Małolat - "Więcej", Koka Beats7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas