Recenzja Malik Montana "Tijara": Nie goni za fanami, fani i tak nie przyjdą
Stereotypy i uprzedzenia jeszcze nic dobrego nie przyniosły, więc tym bardziej warto zapoznać się z "Tijarą".
Nie ma drugiej postaci w polskim rapie, która tak bardzo polaryzuje słuchaczy. Jest to trochę niesprawiedliwe w stosunku do samego Malika Montany, któremu przecież nie można odmówić talentu do świetnych refrenów, doskonałego wyczucia w tworzeniu hooków czy nawet kilku pojedynczych, celnych linijek. Już z przyzwoitości nie wspomnę, że raper ma świetny gust muzyczny, bo próżno szukać u niego słabych bitów. Co jest w takim razie nie tak?
Nic. Jeśli nie mieliście już wcześniej do niego sympatii, to najnowsza płyta tego też nie zmieni. "Tijara" wcale nie odkrywa Malika na nowo - to stary, dobry Malik Montana, który nawet nie stara się poszukiwać nowych środków wyrazu. Wielkich zmian w najważniejszej materii tutaj nie ma, bo jeśli ktoś szuka poważnych refleksji nad kondycją świata i przemijaniem, niech lepiej wsiądzie do pociągu i patrzy w znikający punkt. On jest inny. On ma to "coś". Coś, co intryguje, nakazuje słuchać z uwagą i spróbować zrozumieć świat, w którym buty czyści się szczoteczką do zębów (koniecznie sprawdźcie "Entliczek Pentliczek"), a złoty Rolex ma wzbudzać zazdrość. Uniwersum pełne pieniędzy, narkotyków, szybkiej zabawy, mody (zabawne wersy "Podbijają małolaci, Malik sztosik but / To są Valentino trampki - włoski krój" w "Mufasie") i... miłości do najbliższych, którą dość często podkreśla (chwytająca oda do dziecka "Idź spać"). Świat pełen kontrastów.
Malik Montana jest dobrym i ciekawym raperem, aczkolwiek zbyt często przytrafiają mu się pretensjonalne linijki, których wydaje się, że nie da się wymyślić na trzeźwo. Trzeba podkreślić, że całkiem nieźle porusza się bo doskonałych bitach, ma świetne hooki (genialny, melodyjny refren w "Pierwszym Nosie") i stara się bawić słowem, o czym możemy przekonać się w jednym z najlepszych na płycie "Who You Mam".
"Tijara" ma niesamowity potencjał radiowy, który mógłby zostać wykorzystany w pełni, gdyby nie zbyt wulgarne teksty (wcale nie traktować tego jako wady). Produkcje m.in. Olka, Worka, 2K Beatz i Bejotka to hity, które sam Malik wykorzystuje raz lepiej ("Mówili", "Mieli"), raz gorzej ("Pelikan"), ale najlepiej wypadają, kiedy z wizytą wpadają wokalistki: Landberry w "Kingu" i KiKi w wielkim "W imię lepszego jutra".
Mimo kilku wad "Tijara" jest jednym z najważniejszych tegorocznych albumów i oznaką konsekwencji samego Malika Montany. "Z klatek j*** szczochem na szczyt / Z bloków na salony wciąż ten sam styl / Pytasz gdzie widzę siebie za rok, dwa / Numer jeden Malik z WWA" - może tak nie będzie, ale grzechem jest pomijać ten album, bazując tylko na stereotypach i uprzedzeniach. Warto.
Malik Montana "Tijara", My Music
7/10