Recenzja Krzysztof Krawczyk "Tańcz mnie po miłości kres. Piosenki Leonarda Cohena": Bez miłości

Tomek Doksa

Artysta ma ten przywilej, że może nagrywać cokolwiek tylko zapragnie. Choć oczywiście nie zawsze powinien.

Krzysztof Krawczyk sięgnął po piosenki Leonarda Cohena
Krzysztof Krawczyk sięgnął po piosenki Leonarda Cohena

W niedawnej rozmowie z "Polityką" Krzysztof Krawczyk powiedział, że podobają mu się młodzieżowe przeróbki jego utworów i nawet nie przekreślał współpracy z jakimś nowocześnie brzmiącym artystą, ale to musiałoby być - tu cytat - "coś zgodnego z moim charakterem". Cóż, pomyślałem, zdaję się to rozumieć. W wieku 69 lat nie na wszystko chyba człowiek powinien sobie pozwolić, czasem lepiej odpuścić nachalne kłanianie się widowni.

Pech chciał jednak, że chwilę później odpaliłem album, na którym jeden z najlepszych wokalistów, jacy kiedykolwiek śpiewali na polskiej estradzie, postanowił zmierzyć się z twórczością Leonarda Cohena. I wtedy dopiero przyszło zakłopotanie. Bo komuż pan Krzysztof chciał się przypodobać tą właśnie płytą? Czyżby swoim fanom? To akurat byłoby ciekawe, bo sam gdybym do nich należał czułbym się oszukany, że mój ukochany idol tak beznamiętnie śpiewa cudze piosenki, nie dając mi od siebie niczego poza charakterystyczną barwą. Fanom Cohena? Ci co najwyżej posłuchają płyty z politowaniem - na tle polskich wersji (wyłączając z tej oceny tłumaczenia tekstów Macieja Zembatego, bo to akurat najlepsza strona całego przedsięwzięcia) oryginały robią jeszcze lepsze wrażenie.

Komu zatem? Wygląda na to, że samemu sobie. "Tańcz mnie..." to album z kategorii ambicjonalnych, którym Krzysztof Krawczyk chciał wyraźnie przedłużyć celebrację 50-lecia swojej działalności artystycznej. Przed trzema laty wydawał dwupłytowy "Polski Songbook - Dlaczego dziś nie pisze nikt takich piosenek?", dziś dopisał do tego rozdział kolejny, tyle że inspirowany zagranicznymi piosenkami.

Sęk w tym, że tak jak w przypadku "Mony Lisy" i "Shadow of Your Smile", poza odkurzeniem cudzego repertuaru, sam niewiele tym wniósł do własnej twórczości. Ba, po raz kolejny niestety udowodnił, że pomimo fantastycznego głosu, nie ma szczęścia do repertuaru. Może więc warto inspiracji poszukać gdzie indziej? Może znowu tam, gdzie "marzę i śnię"?

Krzysztof Krawczyk "Tańcz mnie po miłości kres. Piosenki Leonarda Cohena", Sony

3/10

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas