Recenzja Kali Uchis "Isolation": Najsłynniejsza Kolumbijka naszych czasów ma problem
Najsłynniejsza Kolumbijka naszych czasów ma problem. Duży, ale... to z korzyścią dla nas wszystkich.
Przebić muzyczny poziom Shakiry raczej nie trudno, ale kto by się nią przejmował w czasach, kiedy pojawiają się takie płyty jak "Isolation" Kali Uchis? Nikt. Oj, czekaliśmy na ten album, czekaliśmy. Długo, ale warto było, bo bardzo rzadko zdarza się, żeby oczekiwania zostały wynagrodzone w takim stopniu.
"Isolation" to album pełen kontrastów. Z jednej strony jest krwisty i rasowy, z drugiej skrywający sporo intymności. Jest również bardzo bliski klasycznym dokonaniom R&B sprzed dekady, takich pań, jak Amerie i Aaliyah, a momentami nawet je przebija, mimo że bez takich hitów. Jest to płyta niemalże kompletna, której jedyną wadą może być... długość. Chce się więcej, bo tak to płynie.
Dzień spędzony pod palmami ("Miami") ze świadomością, że za kilka godzin będziemy bawić się na cudownej imprezie na plaży (tak, tak - "Dead to Me") z doskonałym DJ-em za konsoletą, który wie, kiedy zmienić numer. Nawet hiszpańskojęzyczna piosenka "Nuestro Planeta", początkowo niezbyt pasująca do całości, wydaje się być chwilowym złapaniem oddechu, a z perspektywy czasu nabiera rumieńców i pozwala zrozumieć fenomen artystki.
Na razie jestem daleki od nazywania Kali Uchis nową gwiazdą popu, ale jej subtelność, wyczucie i przede wszystkim dobry muzyczny gust imponują. Nieczęsto zdarza się, żeby już przy pierwszym utworze poczuć to "coś". Kali Uchis wraz z Om'Masem Keithem i Thundercatem przenoszą nas do innego świata, serwując przy tym najlepsze otwarcie płyty ('Body Language") od wielu, wielu miesięcy. A dalej? Jest jeszcze lepiej!
"Flight 22" to leniwie płynący najlepszy lounge, który najlepiej smakuje, kiedy konsumujemy go z drinkami z parasolką. Gwiazdorsko obsadzony "After the Storm", gdzie gospodynię wspomagają Tyler, the Creator i "odkopany" Bootsy Collins, wybitnie przypomina klasykę, podobnie jak sympatyczne "Feel Like a Fool" czy "Just a Stranger", które spokojnie mogłoby być jednym z highlightów ostatniego albumu Thundercata. To jedne z najjaśniejszych punktów programu, a gdzieś za rogiem czai się przecież "In My Dreams" (Albarn wcale nie przeszkadza!) ze swoją krautrockową strukturą.
Czasami można odnieść wrażenie, że "Isolation" cierpi na nadmiar produkcji, ale... czy to poważny zarzut wobec pozostałych, lżejszych piosenek? Nie. Takie rzeczy były ostatnio tylko u Westa, zanim odleciał na dobre i potrafił przemycać tonę pozytywnego feelingu, oraz u... duetu OutKast. Ci przecież tylko w sobie znany sposób oddawali hołd swoim herosom, a mogliby to również zrobić na beacie z "Your Teeth In My Neck". Taka to płyta!
Kali Uchis "Isolation", Universal Music Polska
8/10