Recenzja Hania Rani "Esja": Muzyczny bezczas
Maria Zimny
Hania Rani z albumem "Esja" pewnym krokiem weszła na międzynarodową scenę jako solistka, startując od razu z mocnej pozycji. Stanęła za nią bowiem ważna i prestiżowa brytyjska wytwórnia Gondwana Records. Album pokochali już słuchacze, zachwycając się pięknem, delikatnością i komunikatywnością muzyki artystki, którą do tej pory mogliśmy słuchać w duecie tęskno.
Jedni bez mrugnięcia okiem zachwycają się wspaniałością jej dzieła, inni - choć częściowo przytakują - tu i ówdzie kręcą nosem. Przesłuchując po raz pierwszy ten album również u mnie pojawiły się wątpliwości. Nie chodzi o stronę wykonawczą, zastanawiałam się raczej nad oryginalnością tego, co słyszę.
Muzyka na "Esji" przywoływała bowiem brzmienie i klimat tego, co już dobrze znamy z twórczości takich artystów jak m.in.: Nils Frahm, Olafur Arnalds, Max Richter czy Philip Glass. Kontekstów, bardzo znanych i popularnych, można by wymienić więcej, stąd właśnie w uszach dźwięczało pytanie, czy nam jeszcze takiej muzyki, tyle, że w polskim wydaniu, potrzeba? Pytanie pozostało w zawieszeniu, a muzyka zapętlała się w łańcuch wielokrotnego odsłuchu. Słuchałam jej z nieukrywaną przyjemnością, ale w rozdarciu, które dyktował krytyczny umysł. Aż w końcu doczekałam się kilku ważnych zdań, które padły z ust Rani w wywiadzie, a wątpliwości częściowo zostały rozwiane. Ale od początku…
Esja to zarówno nazwa łańcucha górskiego w Islandii, jak i tytuł zbioru solowych impresji oraz skoncentrowanego na stworzeniu klimatu i skupionego na detalach grania. To muzyka bardzo oszczędna w formie, zwrócona w stronę minimalizmu, bazująca na brzmieniu pojedynczych dźwięków, skupiona na ich barwie i sposobie artykulacji. Jest to też muzyka z wnętrza, także w sensie dosłownym, słyszymy bowiem często cały wewnętrzny mechanizm instrumentu, wyciągnięte są odgłosy młoteczków, strun, pedału, co dodaje tej muzyce uroku i wzmacnia poczucie intymności tego, z czym obcujemy. W połączeniu z lekkością i płynnością, daje to efekt bezczasu, który pomaga oderwać się słuchaczowi od rzeczywistości.
Punkt nacisku położony jest na prostych melodiach i motorycznej rytmice. W tym przypadku prostota nie oznacza jednak banału, jest natomiast znakiem jakości. Album jest zbiorem, dla jednych tylko, dla innych aż, pięknych melodii, które urzekają, wyciszają, zachęcają do refleksji. I to jest jedna z wartości, nie tylko tej płyty, ale tego rodzaju muzyki - mniej, prościej i ciszej w hałaśliwym, pełnym chaosu świecie. Sporo współczesnej muzyki wywołuje niepokój, dyskomfort, uwiera, stawia dla niektórych zbyt duże wyzwania, nierzadko jest odbiciem niepokojów świata i rzeczywistości w której żyjemy. Wiele ludzi, będąc już tym wszystkim zbyt obciążona, wcale nie ma ochoty konfrontować się z taką muzyką, jakkolwiek byłaby wartościowa. "Esja" jest tu przeciwwagą, pomaga bowiem znaleźć harmonię, daje poczucie bezpieczeństwa, które wynika z poukładana i dostarcza przyjemności z obcowania z czystym pięknem.
Cały album jest bardzo spójny, a muzyka, choć wydaje się tak prosta i tak łatwo przyswajalna, kryje detale, których uśpiona czujność przy pierwszym, czy drugim odsłuchu może nie wyłapać. W końcu "Esję" stworzyła nie pierwsza lepsza pianistka, a naprawdę gruntownie wykształcona, wszechstronna i zdolna instrumentalistka, która przez ogromną część życia z sukcesem poruszała się w wymagającym świecie muzyki klasycznej. Nie są to więc proste melodie napisane przez kogoś, kto inaczej nie potrafił, są to proste melodie napisane celowo i w sposób zamierzony odarte z wirtuozowskich popisów oraz wyrafinowanych fraz. Ich celem jest przede wszystkim komunikatywność i dostarczenie przyjemnych odczuć.
Wydaje się wiec, że wszystko tu się zgadza, pozostaje tylko wyartykułowana na początku wątpliwość, którą trochę rozwiała sama artystka. "Esja", co do której brzmienia i koncepcji miałam wątpliwości, ma być preludium do kolejnego, planowanego na niedaleką przyszłość, albumu. To w porozumieniu z wydawcą Hania zdecydowała, że jej pierwszym krokiem będzie solowy, minimalistyczny i instrumentalny album. Zapowiadać ma on kolejny, który stanie się dopełnieniem tego, kim i jaką artystką jest Hania Rani. Z tego właśnie względu ciężko oceniać kreację autorki, ta dyskusja dopiero przed nami. Sama "Esja" nie daje moim zdaniem pełnego jej obrazu, czegoś w tej muzyce brakuje. I to coś miejmy nadzieję niedługo poznamy.
Hania Rani "Esja", Gondwana Records
8/10