Recenzja Eagles Of Death Metal (EODM) "Zipper Down": Wrzuć na luz

Tomek Doksa

Gdyby sugerować się tylko okładką, szkoda byłoby na tę płytę czasu. Dlatego najlepiej od razu przejdźcie do muzyki.

Za kiczowatym obrazkiem kryje się najlepsze pół godziny, jakie spotka was w tym roku w amerykańskim rocku
Za kiczowatym obrazkiem kryje się najlepsze pół godziny, jakie spotka was w tym roku w amerykańskim rocku 

Prztyczek do naprawdę słabej okładki to oczywiście informacja dla tych, którzy jakimś cudem nie mieli z Eagles Of Death Metal dotąd do czynienia. Szkoda byłoby odrzucić "Zipper Down" spośród muzycznych propozycji wyświetlanych wam w formie małych miniaturek w serwisach streamingowych, tylko ze względu na ten kiczowaty obrazek. Jeśli więc gdzieś on wam przemknął wam na ekranie, wróćcie do niego czym prędzej, bo może się okazać, że kryje się za nim najlepsze pół godziny, jakie spotka was w tym roku (pamiętajcie, że Queens Of The Stone Age nic na razie nie wydają) na scenie amerykańskiego rocka.

Zbyt duże słowa (to już pytanie do znawców tematu)? Nie dla kogoś, kto jednak nie bierze rocka wyłącznie na poważnie, a chłopaków na przykład z takiego Tenacious D nie ma akurat w pobliżu. Wydawało się co prawda, że formuła Eagles Of Death Metal mogła się po jednak po trzeciej płycie "Heart On" z 2008 roku wyczerpać, ale jak się okazuje - długoletnia przerwa od wspólnego studia zadziałała na panów Hughes i Homme wręcz przeciwnie i wyraźnie zrobiła im dobrze. "Zipper Down" to ich nowy znak firmowy, kwintesencja garażowego rocka zagranego z jajem i przymrużeniem oka (rym niezamierzony, ale jak najbardziej wpisujący się w estetykę zespołu).

Dlatego równie dobrze ten album mógłby firmować tytuł "The best of", bo w nowych nagraniach EODM znajdziemy dokładnie wszystko to, co w muzyce zespołu było do tej pory najlepsze (a w bonusie jeszcze cover "Save a Prayer" z repertuaru Duran Duran, oczywiście też na kalifornijską nutę). Jess i Josh nie tracą ani poczucia humoru ("Silverlake K.S.O.F.M."), wciąż mają tą samą, świetną bajerę ("I Love You All The Time"), no a przede wszystkim konsekwentnie nie przepuszczają okazji do zarażania klimatami Desert Sessions, tyle że w zdecydowanie bardziej rozrywkowym wydaniu.

"Ludzie nie powinni się spinać, ale rozluźnić i być sobą" - głosił w przedpremierowych wywiadach Jesse Hughes, przy okazji zapewniając, że "Zipper Down" to jego filozofia życiowa przełożona na muzykę. Cóż, nie pozostaje nic innego, jak tylko pogratulować dystansu. A przy okazji spróbować też przenieść choć odrobinę tej wyluzowanej (choć też nieznośnie krótkiej) płyty do własnego życia. Każdemu z nas się przyda.

Eagles Of Death Metal "Zipper Down", Universal

7/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas