Recenzja Dinosaur Jr. "Give a Glimpse of What Yer Not": Wieje nudą
Kamil Downarowicz
"Czy jesteś ze mną?" - śpiewa J Mascis na najnowszej płycie Dinosaur Jr. I choćbym nie wiem jak bardzo chciał odpowiedzieć mu twierdząco, to nie mogę tego po prostu zrobić...
Niemal w każdej dziedzinie sztuki znaleźć można artystów, którzy pomimo ogromnego talentu i nieocenionego wpływu na rozwój uprawianego przez siebie rzemiosła, nigdy nie zdobyli uznania szerokiej publiczności. Pozostając w cieniu, robili po prostu swoje, a z czasem uzyskali poklask w nielicznych, elitarnych kręgach, przy okazji stając się źródłem inspiracji dla innych, często odnoszących komercyjne sukcesy, twórców. Do tej grupy outsiderów z pewnością należy Joseph Donald Mascis, Emmett Jefferson "Murph" oraz Louis Knox Barlow, wchodzący w skład Dinosaur Jr. Powiedzenie, że bez nich prawdopodobnie takie kapele jak Nirvana, Mudhoney czy The Smashing Pumpkins nigdy nie nagrałyby swoich sztandarowych numerów nie wydaje się wcale przesadzone. Tym bardziej należałoby się spodziewać, że trójka Amerykanów posiada jak najbardziej uzasadnione powody do obrażania się na rzeczywistość i pokazania środkowego palca wszystkim wokół. Jednak nic takiego nigdy nie miało miejsca.
Dinosaur Jr., ulokowany gdzieś na odległych rubieżach muzycznej galaktyki, zdaje się nie przejmować swoją pozycją, a temu, co dzieje się w jej ścisłym centrum, przygląda się z drwiącym uśmieszkiem. Pomysł Mascisa i spółki na granie ukształtował się i okrzepł w kolorowych latach 80. i do dnia dzisiejszego pozostał praktycznie niezmieniony. Brudne, przesterowane gitary zderzają się z gęstym rytmem perkusji i melodyjnym, melancholijnym wokalem. Do tego garage rockowego pieca dokładane są jeszcze charakterystyczne solówki i niewielkie węgielki hardcore'u i grunge'u. Ten prosty przepis okazał się niezwykle skuteczny i długotrwały. Pochodzące z końcówki lat 80. albumy takie jak "You’re living All Over Me" czy "Bug" stanowią dzisiaj absolutną klasykę gatunku. Nagrany w 2007 roku (zespół wznowił wtedy działalność po dłuższej przerwie) rewelacyjny "Beyond" oraz kolejne udane longplaye niczego nowego w stylistyce Dinozaurów nie przyniosły, jednak wciąż zbierały wysokie noty. "Gramy swoje i robimy to najlepiej na świecie" - zdawało się mówić trio. Tym razem miało być podobnie. Niestety, nie jest.
Jeśli miałbym określić "Give a Glimpse of What Yer Not" jednym słowem to byłaby to "nuda". Zupełnie jakby zajęci swoimi własnymi projektami i życiem osobistym muzycy, tym razem nie do końca zaangażowali się w nową płytę. Zapowiadające wydawnictwo kompozycje "Tiny" i "Going Down" dawały nadzieje, że będzie dobrze. Wyraziste, energetyczne riffy, wpadające w ucho refreny i zręcznie wplecione w całość solówki - za to Dinosaur Jr. kochamy i chcemy ich przytulać. Niestety, właśnie te dwa utwory to najjaśniejsze punkty na całej płycie. Ciężko uwierzyć, że tak nijakie, miałkie i niepozostawiające po sobie żadnego wrażenia nagrania jak "I Told Everyone", "Good to Know" czy "Mirror" wyszły spod ich ręki. Pewien potencjał i niezłe momenty odnaleźć można co prawda w przywołującym na myśl R.E.M. z czasów "Monster", "Love is" czy "Lost All Day", przez które wyraźnie prześwituje sylwetka Neila Younga. Jednak wrażenie niedopracowania tych utworów i zatrzymania się gdzieś w połowie drogi psuje całą zabawę. Nawet mające nas w założeniu rozczulić ballady "Knocked Around" i "Be A Part" powodują jedynie wzruszenie ramion.
Każdemu zespołowi zdarza się nagrać słabszy album. Tym razem padło na Dinosaur Jr. Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko wypadek przy pracy, z którego grupa wyciągnie wnioski na przyszłość. Jeśli nie masz ochoty nagrywać płyty lub nie masz na nią pomysłu... to po prostu tego nie rób i poczekaj, aż przyjdzie na to odpowiednia pora. Brak zaangażowania to rzecz, którą fani wyczuwają z miejsca i która wzbudza w nich nieufność. Przy kolejnym wejściu do studia Mascis, Murph i Barlow będą musieli się z tym zmierzyć. Z całego serca życzę im powodzenia.
Dinosaur Jr. "Give a Glimpse of What Yer Not"
5/10