Recenzja Craig David "Following My Intuition": Rozrywkowy i romantyczny

Iśka Marchwica

Mający na swoim koncie kilkanaście milionów sprzedanych płyt muzyczny kameleon, po siedmiu latach przerwy za jednym zamachem chce zanęcić sentymentami swoich starszych słuchaczy i przyciągnąć młodszych fanów EDM. Pytanie tylko czy o "Follow My Intuition" można mówić jak o nowej płycie czy "Born To Do It" po liftingu.

Craig David powraca po sześciu latach
Craig David powraca po sześciu latach 

Craig David zniknął na sześć lat. Na początku 2016 roku przyznał, że gdyby ktoś mu powiedział, że przez sześć lat nie będzie działał, koncertował, nagrywał - wyśmiałby go. Ale to był czas, którego potrzebował, żeby znaleźć w sobie nowe inspiracje, nie zmuszać się, tylko tworzyć znowu z pasji i chęci. Większość tego czasu Craig spędził na wycieczkach sportowym samochodem po Miami. "Following My Intuition" jest tego idealnym dowodem - słonecznie, wspominkowo i luzacko Craig David zaprasza nas do do tańca w rytmie 2stepu dociążonego EDM-em.

"Following My Intuition" to bardzo wyraźne odwołanie do wcześniejszych dokonań Davida. Wspomniane "Born To Do It" słychać w singlowym "16", odbija się w samplach wykorzystanych na "Couldn't Be Mine", a nagrane z Hardwellem "No Holding Back", które znalazło się na wersji deluxe albumu, rozpoczyna się samplem z hitowego "Woman Trouble" Artful Dodger. Poza tym, David wykorzystuje sporo charakterystycznych dla wcześniejszych albumów brzmień i przydźwięków, otwierających kolejne szufladki z sentymentami u starszych słuchaczy.

Ale "Following My Intuition" nie śmierdzi stęchlizną. Wprost przeciwnie. To umiejętnie zrobiony EDM-owy produkt, który odwołaniami do przeszłości przyciągnie miłośników klubowego grania A.D. 2000, jak i młodszego słuchacza. O tym mogą świadczyć nawet częste zmiany wewnątrz piosenek czy zaproszenia dla raperów takich, jak Big Narstie, który dodał singlowemu "When the Bassline Drops" nieco pazura. Chodzi o to, żeby dużo się działo, a słuchacz nie nudził się ani przez chwilę.

Przy tym wszystkim najlepszym chyba, a na pewno wyróżniającym się i prawdziwym utworem na płycie jest... zaskakująco: ballada. To "All We Needed", oparte na miarowym akordowym akompaniamencie fortepianu. Tu symfoniczny patos miesza się z elektronicznymi wstawkami, a głębi i typowego dla Craiga-sprzed-lat charakteru dodaje okalający szeroką harmonią melodię główną chórek. Za takim Davidem pewnie tęsknią miłośnicy jego przebojów w stylu "Walking Away". Dobrze, że to rodzynek, bo robi wrażenie - gdyby David zdecydował się na wypełnienie takim klimatem całej płyty, było by słodko aż do mdłości.

W sumie szkoda, że album ma premierę jesienią, bo pełno tu potencjalnych przebojów lata - jak otwierające płytę "Ain't Giving Up". Może jednak David liczył na jesienne spotęgowanie melancholii wśród swoich starszych fanów, a może na zachwyt spragnionej dobrej imprezy w ciągu roku szkolnego młodzieży? Na coś liczył na pewno, bo nie oszukujmy się - nawet odprężony sześcioletnim "poszukiwaniem siebie" w Maiami Craig David to spryciarz, który doskonale wie, jak stworzyć idealnie wyważony muzyczny produkt. 2stepowo-house'owej epifanii z nim nie przeżyjecie, ale na pewno słuchać się będzie dobrze.

Craig David "Following My Intuition", Sony Music

6/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas